CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

niedziela, 1 marca 2015

10. I don't want past..

Hejka ;*
Mamy 10 rozdział :)
Cieszycie sie? :D
A tak poza tym, to jakby ktoś z was chciał ze mną mieć kontakt to to jest mój FB :)

Objeśnienie:
J:- ja ( Nathalie),
V: - Viktor,
B: - Bill
_________________________
Dni leciały mi na ciągłym unikaniu blondyna, kolacja zaręczynowa klienta była idealna i taka jaką sobie zamarzył. Niestety skomplikowało sie wszystko gdy zauważałam coraz częściej, w obecności Nialla, podejrzane twarze. Sokołów było coraz więcej i nawet nie kryli się z tym, że go obserwują.  To znaczyło że Irlandczyk jest w wielkim niebezpieczeństwie. Codziennie wieczorem szperałam w komputerze Billa, szukałam czegokolwiek co by było z nim związane. Niestety niczego nie znalazłam, i mam nadzieje, że to mnie obserwują a nie blondyna. Przecież on sobie nie poradzi, jest taki bezbronny i niewinny. Czemu ja nie mogę mieć normalnego życia i z nim być, chodzić na randki, zakochać sie bez żadnych strasznych konsekwencji?! Byłam właśnie w restauracji i przygotowywałam zamówione kolacje. Poczułam wibracje w kieszeni, informujące o dotarciu wiadomości. Wyjęłam telefon i spojrzałam na nadawce: ' BILL'. Moje źrenice zapewne rozszerzyły sie dwukrotnie, to jest jedyny człowiek, który jest w stanie mnie zniszczyć. Odtworzyłam sms: 

'Za godzinę, znasz miejsce!'

J: Viktor! -  chłopak znalazł sie przy mnie bardzo szybko.
V: Tak?
J: Zajmij sie restauracją, ja muszę wyjść. Nie wiem czy dzisiaj wrócę... - powiedziałam ściągając z siebie fartuch.
V: Powodzenia... - uśmiechnął sie lekko. Nie wiem czy zdawał sobie sprawę dlaczego wychodzę, czy nie. Ale to powodzenia może mi się przydać...
J: Nie zawiedź mnie! - rzuciłam na odchodne. Ten chłopak już wiele razy przejmował moje obowiązki w kierowaniu moim lokalem. Dobrze sie sprawuje, dlatego dobrze zostaje wynagrodzony... Przebrałam sie i wyszłam z restauracji. Wsiadłam na motor i odjechałam z piskiem opon. Byłam zaskoczona, że tak nagle się odezwał, jestem pewna, że nic mi nie zrobi. Bill jest groźny, ale

sam nigdy nie bawi sie w, nazwijmy rzeczy po imieniu, mordowanie ludzi. Ma swoich Sokołów, i swojego czasu, bardzo krótkiego czasu, byłam też nim ja. Nie trwało to długo, zdałam sobie szybko sprawę, że jestem o wiele lepsza od innych i mogę działać tylko dla siebie. Podjechałam pod opuszczony budynek, zostawiłam motor i weszłam do środka. Bez trudu odnalazłam pomieszczenie w którym zawsze sie spotykaliśmy. Mimo, że nie było mnie tu jakieś 3 lata. Stał przy starym oknie i wpatrywał sie w obraz za nim, odwrócił sie przodem do mnie. Jego twarz była jeszcze starsza niż kiedyś, ale swoją atrakcyjność zachował.
B: No proszę, nawet wyznaczony czas nie minął... - spojrzał na elegancki zegarek na nadgarstku. Usiadł przy swoim biurku i gestem pokazał, że mam zająć miejsce przed starym meblem.
J: Dobrze wiesz, że nie lubie się spóźniać. - mężczyzna ubrany był jak zwykle w czarne, garniturowe spodnie, czarna koszula włożona w nie. Dwa górne guziki rozpięte, spod 
BILL
których było widać złoty łańcuch. Kilka sygnetów na palcach, prawdziwy mafioza. - Więc? Czego chcesz?! - powiedziałam dość chłodnie, takie spotkania nie wróżą nic dobrego.
B: Może grzeczniej! Nie zapominaj kim jestem.. - upomniał mnie, na co parsknęłam
J: Chyba jednak zapomniałam. - odpyskowałam, złość z niego zaczynała kipieć.
B: Nie przeginaj! - uniósł sie
J: Powiesz czego chcesz? Czy tylko będziesz marnował mój czas?! - teraz to i ja sie zaczęłam denerwować. Bill ma jakiś konkretny powód bym tu była i miałam nadzieje, że to jednak nie to co myślę.
B: Mam dla Ciebie zlecenie... - uśmiechnął sie tak jak kiedyś. Tak jak robił to za każdym razem gdy wiedział, że to zadanie będzie dla mnie odpowiednie, bo żaden inny Sokół nie podoła lub nie podołał.
J: Nie! - odpowiedziałam od razu.
B: Nawet jeszcze nie wiesz kto to taki. - zaśmiał sie. Nie odpowiedziałam więc wyciągnął z szuflady w biurku kopertę, zapewne w środku jest ofiara. - To młody chłopak...
J: Dlaczego chcesz sie go pozbyć? - zapytałam z ciekawości, domyślałam się kogo zdjecie może byś w środku.

B: Bo jeżeli zginie, to dużo osób ucierpi. A jedna w szczególności.. - był pewny swoich słów. Wyjął zdjęcie i położył je fotografią do biurka, tak że wciąż nie widziałam.
J: Ile za to dostaniesz?
B: Hmm.. Cena jest mało ważna... - a to z kolei bardzo zaskakująca informacja. Chce jakiejś zemsty! Odwrócił zdjęcie i to.. Tak jak myślałam, to Horan. Kurwa wiedziałam, że to zły pomysł! Bill doskonale wiedział, że blondyn przebywa w moim towarzystwie. Teraz chce się na mnie zemścić, bo nadarzyła się okazja... Jak ja mogłam go tak narazić?! Spojrzałam na mężczyznę, starając sie nie okazywać żadnych uczuć. Starzec wpatrywał sie we mnie tymi swoimi czarnymi oczami. - I jak? Zrobisz to?! - chciał bardziej stwierdzić z głupim uśmieszkiem na twarzy.

J: Nie! - powiedziałam stanowczo.
B: Boisz sie?! Ty wielki Sokół, wymiękasz?! - podpuszczał mnie.
J: Już sie w to nie bawię ! - warknęłam. Wstałam szybko z miejsca i pochyliłam sie nad biurkiem, opierając o nie dłonie. - Nie wrócę do tego! - powiedziałam przez zęby, na pewno nie wrócę do tego by zabić Nialla.
B: Nie masz iannego wyjścia, albo on zginie, albo... - zamilkł na chwile - ...Z resztą tak jak za dawnych lat. - powiedział pewnym głosem. Jak za dawnych lat, czyli albo zabije Nialla, albo zabiją mnie!
J: Skończyłam z tamtym życiem! - wysyczałam.
B: W takim razie inny Sokół sie nim zajmie. - spojrzał na mnie znacząco
J: Nie możesz tego zrobić! On jest zwykłym człowiekiem i niczemu nie zawinił! - krzyknęłam. Nie chciałam by blondynowi sie coś stało! Nie po tym jak zaczęło mi na nim zależeć!
B: Jeszcze zobaczymy.. Daje ci czas do jutra. Wybieraj, zrobisz to Ty, albo ktoś inny.. - powiedział groźnie. Bill jest nieugięty, jest w końcu bosem wszystkich mafii. Rozkazuje każdemu, nie ma nikogo kto by z nim zadarł. Chociaż, ja jestem wyjątkiem. Sprzeciwiałam mu sie już wiele razy, przez co wzbudziłam grozę w innych mafiach oraz ściągam tym na siebie i moje otoczenie wielkie niebezpieczeństwo. Dlatego nie chciałam by Niall sie ze mną spotykał, rozmawiał czy w ogóle przebywał blisko mnie... Ja nie należałam do żadnej mafii, działałam na własną rękę i nikt mną nie rządził, a Billowi wydaje sie że jest inaczej, nawet po tylu latach myśli że ma nade mną kontrole.. - Uważaj na siebie! - usłyszałam wychodząc...
Jest kilku takich Sokołów jak ja, tylko że oni boją sie Billa i słuchają jego rozkazów. A kto to Sokół? Jakby jednym słowem to opisać? To..
...
_______________
Dobra, rozkręca sie :)
Jak myślicie co Nath zrobi? Zgodzi sie, czy zginie?!
Chciałabym min 6 komentarzy do następnego rozdziału :*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ !!!!!!!





Naat

6 komentarzy:

  1. Hmm ... nie jestem pewna czy Nath się zgodzi :/ Ale rozdział bombowy *-* Nie umiem opisać go innymi słowami *-* Jeden z najlepszych według mnie z rozdziałów dotychczasowych *-* !

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że akcja się rozkręca
    Moim zdaniem Nath się nie zgodzi a wręcz przeciwnie zacznie bronić Niall'a
    Rozdział jak zwykle genialny i niesamowicie emocjonujący
    Nie mogę się doczekać na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny *0* nie wiem co sie bedzie dzialo, woke nie przewidywac tylko czekac na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń