CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

wtorek, 27 października 2015

108. You can't go Niall..

Aloha xx
Macie w końcu kolejny rozdział! Musicie mi wybaczyć za tą nieobecnosć.. 
Postaram się dodać za niedługo kolejny rozdział!!

Objaśnienie: 
J: - ja (Nathalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn,
V: - Vik,
Jann: - Jannette,
O: - ochroniarz. 
_________________


Owinęłam nogi wokół niego i powoli odpinałam jego koszulę. W sypialni, Horan szybko pozbył się moich spodni i zabierał się za odpinanie moich guzików. Znów wziął mnie na ręce, podszedł do łóżka, a ja w tym czasie zdjęłam niepotrzebną garderobę z siebie. Trzymał mnie tak mocno przy sobie, tak pewnie. Zupełnie jakbym nic nie ważyła... Ułożył mnie ostrożnie na pościeli i pieścił moje ciało. Wszystko sprawiało że chciałam go więcej i więcej. Przejęłam inicjatywę i odwróciłam nas tak, że byłam na nim. Całowałam jego tors, szyję, kości policzkowe, usta... 
    Obudziłam sie naga, mojego narzeczonego w łóżku nie było. Zabrałam szybko z podłogi jego koszulę i wyszłam z sypialni zapinając jej guziki. 
J: Niall?! - zawołałam schodząc na dół.
N: Jestem w kuchni. - usłyszałam i podążyłam do wspomnianego pomieszczenia. - Wyspałaś się? - odezwał się od razu kiedy weszłam do środka. Pachniało śniadaniem...
J: Nie. - odparłam krótko.
N: To czemu wstałaś? Zepsułaś mi niespodziankę. - zmarszczył brwi.
J: Oh Kochnie... - zaśmiałam sie - To może wrócę do sypialni i udamy że wcale mnie tu nie było? - spojrzałam na niego z rozbawieniem.
N: Nie. Zjedzmy już tutaj. - uwielbiam te jego minki. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Zaraz po śniadaniu poszłam sie przygotować. Koniec tego obijania sie. Trzeba zacząć znów działać! Tym bardziej, że ta kuzyneczka mojego Horana zaczęła coś kombinować. Wyjechała tylko na chwile, ale Zayn powęszył trochę i wysłał mi szczegóły na maila.
J: Musimy dzisiaj to załatwić. - powiedziałam przez telefon, gdy tylko weszłam do biura.
Z: Tak wiem, ale dziwnie mi będzie... To jego rodzina. - Malik z wątpliwościami? A to coś nowego...
J: Nie mamy innego wyjścia. Daliśmy jej szanse, to ona pakuje się w kłopoty... -stwierdziłam - Dowiesz się gdzie dzisiaj będzie?
Z: Tak, już to zrobiłem. - cudownie - Dzisiaj idzie na jakiś bal, pewnie z kimś z branży i wtedy można byłoby ją dorwać... Albo chociaż poobserwować...
J: Dokładnie tak. Wyślij mi adres, gdzie ma odbyć sie ten bal. - rozłączyłam się i poszłam na sam dół. Trzeba się uzbroić.. Zabrałam moje ulubione zabawki, pasujące do okazji.

Idealnie nadają się pod elegancką sukienkę. Paula Jonson dzisiaj zginie i nie będzie to łatwe morderstwo. Chyba że pierwsza zaatakuje! 
Po kilkudziesięciu minutach miałam już idealnie wybraną broń. Powędrowałam do sypialni i założyłam na siebie sukienkę, ułożyłam włosy i pomalowałam się. Przymocowałam każdą broń do ciała i można było ruszać. Schodziłam ze schodów gdy przede mną pojawił się Nialler.
N: Gdzie się wybierasz? - skrzyżował ręce na torsie.
J: Musze coś załatwić... - powiedziałam wymijająco.
N: Coś? - zdziwił się, albo tylko udał zdziwienie - Czy może kogoś? - był zły! Ale ja już nie mogę siedzieć bezczynnie w pałacu!
J: Masz racje... - podeszłam do niego z pewnością - Kogoś i jeśli się dowiesz kogo to będziesz wściekły... - wyznałam prawdę.
N: W takim razie chce jechać z Tobą. - on też przybrał pewną siebie postawę.
J: Nie ma takiej opcji! - zakazałam - Nie pozwalam na to! - wyminąłem go w nerwach.
N: Dlaczego? - złapał mnie za dłoń.
J: Bo... - zacięłam się - Hmm... Po pierwsze, nie chce by Ci się coś stało, a po drugie, osoba która zginie może wywołać u Ciebie niepotrzebne emocje. Skomplikujesz wszystko...
N: Mimo wszystko, chce jechać! - powiedział stanowczo.
J: Dobrze, skoro tak, idź ubrać jakiś garnitur. Nie możemy się wyróżniać... - stwierdziłam. Horan zwycięsko się uśmiechnął i pobiegł szybko na górę. Nie poszłam za nim. On nie może ze mną jechać, to zbyt niebezpieczne. Zniknął na górzę, a ja w ekspresowym tempie znalazłam się na zewnątrz. Wsiadłam w samochód i tak szybko jak się dało wyjechałam na ulice Londynu. Musiałam go zostawić. Jeśli coś by mu się stało, nie podarowałabym sobie! Albo jeśli Jonson wykorzystałaby fakt, że jest ze mną?! Zbyt ryzykowne! 
Zanim pojechałam na wskazany, przez Malika, adres odwiedziłam Midnight Memories. Klientów była cała sala, a przy drzwiach długa kolejka. Vik naprawdę dobrze sobie radzi. Zauważyłam go rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Przyjżałam się jej dokładnie. Nie była wysoka, miała długie, brązowe włosy i sprawiała że Viktor się uśmiechał. niesamowicie mocno sie uśmiechał.
J: Cześć... - podeszłam do nich. Owa brunetka uśmiechnęła sie do mnie. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, więc w jej oczach nie było strachu. Co jest czymś nowym dla mnie.
V: O Nathalie jesteś? - skinełam głową - To jest właśnie Jannette.. Jannette to jest Nath, moja przyjaciółka i szefowa w jednym... - przedstawił nas sobie. Uścisnęłyśmy sobie serdecznie dłonie.
Jann: To ja już nie będę Ci przeszkadzać. - stwierdziła.
Jannette <3

V: Zadzwonie. - cmoknął jej policzek.
Jann: Miło było Cię poznać Nathalie. - posłała mi serdeczny uśmiech.
J: Ciebie również. - odeszła. - Więc to ona? - spojrzałam na bruneta który wpatrywał sie maślanymi oczami w jej oddalającą się postać. - Żyjesz?! - zaśmiałam się.
V: Ta-tak. - ocknął się. - Co Cię sprowadza? - spojrzał na mnie.
J: Przyjechałam sprawdzić jak sobie radzisz. Ale widzę że świetnie, pomimo osobistych wizyt... - zauważyłam.
V: Spokojnie. Jannette nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dostarcza nam świeże kwiaty do restauracji i przyszła ustalić jakie ma dostarczyć roślinki na jutro. - uśmiechnął się zwycięsko. Wiedział że mnie zaskoczył...
J: Dobra, nie mam już pytań. - zaśmiałam się.
V: Ładnie dziś wyglądasz, kolacja z Niallem?
J: Nie, praca. - powiedziałam znacząco, zrozumiał bo jego uśmiech zniknął. - Uciekam.
V: Uważaj na siebie. - cmoknął mój policzek. Skinęłam tylko głową i wyszłam z lokalu. Wystukałam w GPS-ie odpowiedni adres i pojechałam. Na parkingu

widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.

O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest?
...
______________

I jak?!
Dacie chociaż 10 komów?!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

wtorek, 13 października 2015

107. You have girlfriend?

Hejo hej! <3
Jeszcze nie uciekliście ode mnie? Kochani, zbliża sie premiera 'Prefect'! Kto nie moze sie doczekać?! JA!! *-*


Objaśnienie:
J: - ja ( Nathalie),
N: - Niall, 
V: - Vik.

________________

N: Choćby to jak na takie moje gesty reagujesz. Kiedyś mogłem o tym tylko pomarzyć, że oddasz mój pocałunek, a teraz? Spacerujesz ze mną po lesie, jako moja narzeczona... W dodatku masz na sobie moją bluzę, którą, dawno temu, mi zabrałaś... - uśmiechnął się cwaniacko i puścił mi oczko. - A teraz chodź, już blisko... - pociągnął mnie gdzieś. Przeszliśmy przez jakąś górkę, między drzewami i zauważyłam jedną, samotną ławkę między drzewami. To miejsce wyglądało jak z bajki..
J: Nie widziałam tego wcześniej...
 - stwierdziłam gdy już siedzieliśmy.
N: Bo to dzięki mnie widzisz inaczej świat. - zaśmiał się.
J: Skąd wiedziałeś, że to ja ją zabrałam? - spojrzałam w jego oczy.
N: Bo tylko Ty byłaś u mnie. Z resztą jakbym chciał ją odzyskać powiedziałbym Ci o tym. Wiedziałem że ją masz i że ją nosisz. - uśmiechnął się. Złapałam jego dłoń i splotłam z moimi palcami. Kocham go.

J: Już Tobą nie pachnie. - powiedziałam ciszej i przytuliłam się do niego.
N: Zawsze możesz wziąć inną... - uśmiechnął sie i objął mnie ramieniem.
J: Czemu tak zazdrośnie zareagowałeś na Viktora?- zapytałam zaciekawiona
N: Bo jestem kurewsko zazdrosny. - przyznał 
J: O niego nie musisz... On jest dla mnie jak brat.
Przesiedzieliśmy na tej ławeczce do późnego wieczora. Wróciliśmy do domku i od razu położyliśmy się spać. Mimo, że dzień spędziliśmy na leniuchowaniu to byłam zmęczona. 
N: Kocham Cię... - szepnął i otulił mnie swoim ciałem. Zasnęłam w tym jego cieple i zapachu. Też Cię kocham mój blondasku.
    Z samego rana wróciliśmy do Londynu. Od razu zajęłam się porządkowaniem spraw. Nie mogę kolejnego dnia nic nie robić. Bill nie poczeka. Obiecaliśmy też Vikiemu że pojawię się w Midnight Memories.
J: Niall jadę do restauracji. - poinformowałam go.
N: O której wrócisz? - zerwał sie z kanapy.
J: Nie wiem, pewnie wieczorem... Nie czekaj na mnie.  - uśmiechnęłam się i zaczęłam wychodzić.
N: Dobrze wiesz, że będę... I.. - zatrzymał mnie, łapiąc za moją dłoń - Buziak! - bez chwili namysłu złączyłam nasze wargi. Oddał od razu. Mogłabym go całować całymi dniami...
J: Teraz muszę iść. - oderwałam się od Niego.
N: Nie.. - zaprzeczył - Teraz możesz iść... - puścił mi oczko. Z uśmiechem na twarzy wyszłam z pałacu. Z resztą cały dzień taki był, łapałam się na tym, że uśmiecham się co chwile... 
Nim się spostrzegłam było po 3pm.
V: Nathalie? - podszedł do mnie Viktor, kiedy kończyłam swoje ostatnie danie.
J: Hm? - spojrzałam na niego i podałam mu zamówienie.
V: Moment... - zaśmiałam sie, chłopak odszedł z daniami, a ja umyłam ręce i poszłam do biura. Niecałe 15 minut później był w nim i brunet. - Nie musisz tu siedzieć do wieczora... - uśmiechnął się.
J: Wyganiasz mnie szefie? 
V: Może... A tak na poważnie, jutro mam spotkanie z prawnikiem, żeby podpisać akt własności restauracji. Skoro wróciłaś, to mogę to odwołać i...
J: Nawet się, kurwa, nie odważaj! - uderzyłam pięścią w biurko.
V: Oho... Wróciłaś. - powiedział znacząco. 
J: Wróciłam, ale zdania nie zmianiam. Zapomniałeś?! 
V: Ostatnio zmieniasz całą siebie, więc nie wiem... - wziął głęboki oddech - Co tak naprawde myślisz, Nathalie?
J: Prawda jest taka, że restauracja jest twoja od kilku dobrych miesięcy. Moja "śmierć' ... - zrobiłam cudzysłów - ... tylko to przyspieszyła. - przyznaam
V: Aż tak we mnie wierzysz?
J: W kogoś musiałam...
V: Dobrze, w takim razie skoro tu rządze, to mówię Ci że możesz już iśćdo domu... - podniosłam się z mojego fotelu i spojrzałam gniewnie na Niego. - Wiem,  nie powinienem był... - dodał skruszony, zaśmiałam sie, co na pewno zbiło go z tropu. - Nie jesteś zła?
J: Oczywiście że nie, jestem dumna z twojej stanowczości.. Uczysz się! - zaśmiał sie krótko, podeszłam do niego i przytuliłam go. - Ja też za tobą tęskniłam... - szepnęłam, Vik odwzajemnił uścisk.
V: Nie poznaje Cię. To na pewno jesteś TY?
J: Widzisz, wystarczy jedna osoby by zmienić swoje nastawienie do świata. - odparłam i odsunęłam się od niego.
V: Szkoda, że tak późno on się pojawił, ale cieszę się że jesteś szczęśliwa. - zaczęłam wychodzić.
J: A właśnie, znajdz sobie kogoś... - spojrzałam na niego - Bo dostaniesz zaproszenie na mój ślub z osoba towarzyszącą... - chłopak najpierw byl zaskoczony, a później lekko się zarumienił.
V: Bo wiesz... Nie było Cię całkiem długo i jeszcze nic Ci nie powiedziałem... 
J: Stało się coś?
V: Cóż, poznałem kogoś. - wyznał
J: Mój mały Vik ma dziewczynę? Gratulacje... Mam ją sprawdzić? Jak się nazywa? Data urodzenia i...- nakręciłam się
V: Niee! Uspokój się. - zaśmiał się - Ta dziewczyna widzi świat na różowo, nawet nie zdaje sobie stprawy jaki jest czarny... Ale to dobrze, ciesze się z tego...  - byłam z niego dumna. Widziałam jaki jest szczęśliwy. 
J: To jak ma na imię? - zaciekawiłam się.
V: Jannette. - powiedział z rozmarzeniem w oczach, on sie, na serio, zakochał!
J: Chce ją poznać, zorganizuj coś... 
V: A jak ją przestraszysz? - spoważniał
J: No coś Ty, potrafie być całkiem miła... A teraz wracam do Nialla. - uśmiechnęłam się i wyszłam z biura. Nie mogłam uwierzyć, ze Viktor w końcu znalazł miłość. Oby była tą na zawsze! Swoje placy co do niej już mam i na pewno ją sprawdę... Musze mieć pewność że nikomu nie zagraża... 
Wróciłam do pałacu, zamknęłam się w biurze i zajęłam się Mafiozami. Tyle czasu mieli na knucie, musi coś być... Na poczcie Billa nie ma nic specjalnego, na innych kontach też nie. Włączyłam swoją pocztę i mam wiele maili
SMS od Nialla *-*
do restauracji: to jakieś promocje, to jakieś zaproszenia. 
Siedziałam w biurze i odpisywałam na te maile. Dużo tego wszystkiego. W pewnym momencie dostałam jedną wiadomość, zaraz kolejną i jeszcze jedną. Zaciekawiona ilością sms, spojrzałam na wyświetlacz, to od Nialla. Uśmiechnęłam sie mimowolnie, bo siedzi na dole. Nie wiedział, że wróciłam. Czytając treść wychodziłam z pomieszczenia. To co napisał, jest piękne! Najwspanialsza wiadomość jaką kiedykolwiek dostałam! Odnalazłam go szybko, siedział w salonie i odkładał właśnie komórkę. Stanęłam za nim i pochyliłam się w jego stronę. 
J: Mam ochotę na wspólną kąpiel... - szepnęłam mu do ucha, aż sie wzdrygnął.
N: Kurwa mać! - złapał się za serce - Ty to lubisz mnie straszyć... - zaśmiałam się i poczułam jak ciągnie mnie na siebie. - A może...? - usadził mnie na swoich kolanach - Masz ochotę na coś innego? - zwilżył, bardzo powoli, językiem swoje wargi. Aż sama zapragnęłam to zrobić. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach, ścisnął je, wbijając delikatnie palce w moje ciało. Wiedział że to lubię...
J: Zgadzam się na wszystko. - położyłam ręce na jego barkach, a chwile później składał czułe
 

http://img1.stylowi.pl//images/items/o/201404/stylowi_pl_humor_21026603.gifpocałunki na moim ciele. Przez te drobne czułości dostawałam gęsiej skórki. Blondyn wziął mnie na ręce i skierował się na górę. Owinęłam nogi wokół niego i powoli odpinałam jego koszulę. W sypialni, Horan szybko pozbył się moich spodni i zabierał się za odpinanie moich guzików. Znów wziął mnie na ręce, podszedł do łóżka, a ja w tym czasie zdjęłam niepotrzebną garderobę z siebie. Trzymał mnie tak mocno przy sobie, tak pewnie. Zupełnie jakbym nic nie ważyła... Ułożył mnie ostrożnie na pościeli i pieścił moje ciało. Wszystko sprawiało że chciałam go więcej i więcej. Przejęłam inicjatywę i odwróciłam nas tak, że byłam na nim. Całowałam jego tors, szyję, kości policzkowe, usta... 
...
________________
Taka prawie +18 scena :P Wybaczcie mi, moją nieobecność, ale wy też nie spełniacie moich warunków.. :/ :(
Mam nadzieje, że teraz będzie chociaż z 12 komów.. !!!!! Ja staram się jak mogę wam coś dodawać, a tu nic.. :/ Dziękuje! Szczególnie tym co komentują!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!




Naat

czwartek, 8 października 2015

106. Little things..

Hejo! x
Od razu mówię, To FF jeszcze się nie kończy, ono po prostu zbliża się do końca! :*
I odpowiadam na pytania, TAK będę pisać coś innego, ale nie jestem pewna czy to Niall <3 

Objaśnienie:
J: - ja (Nath)
N: - Niall,
V: - Vik, 
C: - Carl.

_____________________

VIKTOR
 Chłopak siedział przy biurku i pewnie pracował...
V: Nie mam teraz czasu, musisz poradzić sobie sam Carl! - warknął, nawet nie spojrzał kto wszedł, ale to też świadczy o tym jak mu ciężko. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, jakby był na skraju załamania... 
J: Nie za wygodnie Ci? - stwierdziłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet szybko na mnie spojrzał. Przetarł kilka razy oczy, jakby im nie ufał... 
V: Nathalie? - podniósł sie z miejsca i podszedł do mnie - To naprawde Ty? Myślałem, że Cię zabili. Tak powiedział mi Horan... - przytulił mnie do siebie. Ściskał bardzo mocno moje ciało. Odwzajemniłam jego uścisk, czułam jaki jest chudy. 
J: On też tak myślał... - odsunął się i trzymajac mnie za ramiona wciąż mi się przyglądał.
V: Co się stało? Po co to wszystko? 
J: Szczerze mówiąc to nie miejsce na taką rozmowę. 
V: Rozumiem, przyjade do Ciebie... - znów przytulił mnie do siebie.
N: Możesz odsunąć się od mojej narzeczonej? - pojawił sie Niall.
V: Jeszcze nie. - powiedział cicho, zaśmiałam sie i odwzajemniłam uścisk.
N: Dobra, wystarczy... - podszedł blondyn i odsunął mnie od Niego.
V: Przestań Niall. - uśmiechnął się - Czemu nie powiedziałeś mi od razu? A Ty, jak mogłaś mnie na tak długo zostawić samego? - dramatyzował. Usiadłam w swoim fotelu, Niall na kanapie, a Vik na przeciwko mnie.
J: Musiałam to zrobić, nie jesteś jedyny który cierpiał...
N: Ja cierpiałem najbardziej. - wtrącił.
J: Viktor świetnie dawałeś sobie rade. - pochwaliłam go 
V: Tak, staram sie prowadzić ją jak Ty. Nie chciałem byś była na mnie zła i nawiedzała mnie po nocach. - zaśmiał sie ironicznie. Przewróciłam oczami i wstałam z miejsca.
J: Pracujesz w restauracji a tak dużo schudłeś? Jadłeś coś w ogóle? - zaciekawiłam sie. przyjaciel się speszył i spuścił wzrok.
V: Prawie nic. Pogrążyłem się w żałobie... Dobrze wiesz, że mam tylko Ciebie...
N: Wciąż tu siedze i Cie słysze. 
J: A jak kucharze? - zignorowałam Nialla komentarz
V: Chyba boją się mnie, tak jak Ciebie... 
J: To trzeba im pokazać że wróciłam, to znów będziesz tym dobrym gliniarzem... - zaśmiałam się i podeszłam do Niallera, złapałam go za dłoń i wyszliśmy z pomieszczenia.
N: Będzie ciekawie. - skomentował cicho, uśmiechnęłam sie pod nosem i weszliśmy na kuchnie. Zaraz koło mnie pojawił się Vik.
V: Mamy wam coś do powiedzenie, przerwijcie na chwile! - powiedział głośniej, tak żeby każdy usłyszał. Szczęki kucharzy były na podłodze, byli zaskoczeni, zdziwieni i przestraszeni... - Wróciła nasza kochana szefowa z... - zaciął sie i spojrzał na mnie.
J: Ze szpitala. - dopowiedziałam - Choroba minęła, więc mogę wrócić do pracy. Nie martwcie się, Viktor wciąż będzie szefem, a ja czasem przyjade coś z Wami ugotować. Mam nadzieje, że się cieszycie... - uśmiechnęłam sie do nich. Żaden nie odpowiedział, czyli nic się nie zmieniło!
C: Miło Cię widzieć całą i zdrową Nathalie. - usłyszałam głos Carla, nawet się uśmiechnął. To było miłe.
J: Dziękuję, Ciebie również. - blondyn ścisnął mocniej moją dłoń. - Możecie wracać do pracy. - posłuchali i znów zajęli się potrawami.
V: Co zamierzasz? - wyszliśmy z kuchni.
N: Porywam ją na spacer. Jutro do Ciebie przyjedzie. - odpowiedział za mnie, zachichotałam.
V: Nigdy nie słyszałem tego śmiechu, co się stało?
N: Tak na nią działam. - powiedział dumnie.
J: Do jutra. - pomachałam Vikowi na odchodne i wyszliśmy z restauracji. - Wiesz że spacer jest 
dla nas niebezpieczny ? - spojrzałam na niego.
N: Wiem. - krótka odpowiedź, otworzył mi drzwi od pasażera a sam zajął miejsce za kierownicą. Z nieodgadnionym uśmieszkiem ruszył, nie powiedział dokąd jedziemy, a po jakiś kilkudziesięciu minutach wyjechaliśmy poza miasto. Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy... Narzeczony nie zamierzał się odezwać, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam sprawdzać Billa. Cisza, nic nie załatwiał. Jakby w jednej chwili zawiesił wszystkie swoje działania, coś kombinuje?!
J: Odezwiesz się w końcu? - mówiąc to dalej bawiłam się telefonem.
N: Jasne. - zaśmiał się.
J: Dokąd jedziemy?- zawiesiłam na nim swój wzrok. Wyglądał tak cudownie w jesiennym słońcu.
N: Niedługo się dowiesz.. Ale sądzę że powinnaś się już domyślać dokąd jedziemy. - na te słowa spojrzałam przez okno, ma racje, znam okolice... 
J: Domek w lesie? Czemu? - zdziwiłam się.
N: Bo to jedyne miejsce gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał, gdzie nie będziesz martwić się o bezpieczeństwo i po prostu będziesz ze mną... - spojrzał w końcu na mnie. Ze wszystkim co powiedział miał racje,
J: Pomyślałeś o wszystkim...
N: Ucze się tego od Ciebie. - posłał mi uśmiech. Pół godziny póżniej byliśmy na miejsci,  zbliżała sie pora obiadowa.
J: Zrobisz coś do jedzenia? - spytałam z nadzieją.
N: Nie, to razem. - uśmiechnął się, odwzajemniłam gest i poszliśmy do kuchni. Chciałam coś szybkiego wymyślić, muszę jeszcze raz sprawdzić Ojca. - A i nie myśl, że będziesz dzisiaj pracować... Po obiedzie pójdziemy na spacer. - kolejny raz czytał mi w myślach? Usmażyłam pierś z kurczaka, Niall ugotował ryż, jakieś warzywa i obiad gotowy. Zjedliśmy co chwile na siebie patrząc. Horan wysyłał mi za każdym razem piękny uśmiech. Wyglądał uroczo z napchanymi polikami. - Możemy iść? - spytał gdy już posprzątaliśmy po posiłku.
J: Tak, tylko zabiorę bluzę.. - pobiegłam szybko do sypialni i zgarnęłam dużą bluzę, którą kiedyś mu zabrałam. Złożyłam szybko i wróciłam do niego, ciekawe czy zauważy.. Blondyn złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce. Nic nie mówił, szczerzył sie tylko jak głupi do sera. 
Na zewnątrz było pięknie, jesień jest już w pełni. Przez pierwsze minuty nic nie mówiliśmy, szliśmy polną dróżką i podziwialiśmy widoki. Było naprawdę niesamowicie, nigdy nie zwracałam uwagi na to co mnie otacza, ale z nim... To co innego! - Wiesz, że sprawiłeś że zaczęłam doceniać małe rzeczy... - odezwałam się pierwsza.
N: Tak? - spojrzał na mnie - Na przykład jakie?

J: Na przykład to że widzę jaka ta tegoroczna jesień jest piękna, cieszę się że mogę trzymać Cie teraz za rękę, że mnie tu wywiozłeś... Zmieniłeś mnie, pewnie trzy miesiace temu byłabym wściekła... - spojrzałam w jego oczy, zatrzymaliśmy się na chwile. Blondyn stanął przodem do mnie i ułożył jedną dłoń na moim policzku.
N: Nie tylko Ty zaczęłaś dostrzegać takie małe sprawy... - powiedział cicho
J: A co Ty zacząłeś widzieć? - zaśmiałam sie cicho. Nie odpowiedział mi od razu, zbliżył swoją twarz do mojej i czule mnie pocałował.
N: Choćby to jak na takie moje gesty reagujesz. Kiedyś mogłem o tym tylko pomarzyć, że oddasz mój pocałunek, a teraz? Spacerujesz ze mną po lesie, jako moja narzeczona... W dodatku masz na sobie moją bluzę, którą, dawno temu, mi zabrałaś... - uśmiechnął się cwaniacko i puścił mi oczko. - A teraz chodź, już blisko... - pociągnął mnie gdzieś. Przeszliśmy przez jakąś górkę, między drzewami i zauważyłam jedną, samotną ławkę między drzewami. To miejsce wyglądało jak z bajki..
J: Nie widziałam tego wcześniej...

...

_________________
I kolejny rozdział za nami.. Mam jeszcze pomysłów na dalsze części i mam.. Ale czasu brak.. :/
Ale oby było 15 komów i bedzie next!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat