CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

poniedziałek, 30 marca 2015

32. What are you doing with me?

Aloha :3 <3
Najpierw chce powiedzieć: WIELKIE DZIĘKI!!!! :* :*
Blog ma dopiero półtora miesiąca a już jest tyle wyświetleń :* <3 :D

Niech Hazzuś czuwa nad moim dzieckiem <3 :D
A teraz rozdział!! Będzie trochę inny :) Może bardziej weselszy, a mniej kryminalny :)
______________________

Tu jak zwykle było pięknie, te wszystkie światła, gorący klimat, a do tego nie muszę sie uganiać za Sokołami. Wszystko czego teraz mi trzeba.. Pojechałam do swojego domu. Dawno tu nie byłam, pościągałam białe szmaty z mebli, rozpakowałam swoje rzeczy, zaplanowałam wyjście na zakupy. Przed wyjściem odpaliłam jeszcze komputer i upewniłam sie czy Bill ciągle jest w tej Rosji. Swoją drogą zastanawiające jest to co on może tam robić!?
          Pierwszy dzień w Miami, relaks, i jeszcze raz relaks. Pływanie w basenie, opalanie sie, nie musiałam sie niczym martwić. Na drugi dzień zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pokazał mi sie Vik.
J: Hej! - odebrałam ze szczęściem w głosie.
V: O przepraszam, chyba pomyliłem numery... - powiedział zdziwiony i rozłączył sie. Byłam zdziwiona, po chwili znów zadzwonił.
J: No hej!
V: Nath? To na pewno ty?! - pytał zaskoczony.
J: Tak i nie rozumiem dlaczego sie rozłączyłeś! - powiedziałam z rozbawieniem.
V: Wiesz, nigdy nie odbierasz z taką radością ode mnie telefonu, więc mogłem podejrzewać że pomyliłem numer. - miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
J: Czyli od Ciebie mam odbierać tylko ze złością? - zapytałam znacząco.
V: Nie, nie... - zaprzeczył szybko - ...Ty naprawdę poleciałaś do Miami? Czy mi sie śniło?
J: Naprawdę. - uśmiechnęłam sie - Mówiłam Ci że muszę odpocząć... - rozsiadłam sie na leżaku nad basenem i popijałam słodkiego drinka.
V: Dobrze, że tyle mi płacisz za to wszystko, inaczej by mi sie nie opłacało.
J: Dobra dobra, nie przeginaj. - ostrzegłam go. - Nie wiem kiedy dokładnie wrócę, ale zajmij sie wszystkim...
Dom Nath w Miami :)

V: Tak jest! - rozłączyłam sie i dalej relaksowałam sie słoneczkiem. Leżakowałam tak kilka godzin i stwierdziłam, że pójdę połazić po mieście...
    Do domu wróciłam pod wieczór, kupiłam sobie mnóstwo rzeczy. Dawno nie byłam taka zadowolona... Czasami w takich chwilach chciałabym mieć jakąś przyjaciółkę, ale zaraz potem przypominam sobie, że jej życie byłoby koszmarne. Zabrałam sie za robienie kolacji, muzyka cicho grała, a ja tanecznymi ruchami poruszałam sie po kuchni. Już zapomniałam jak to sie żyje beż żadnych stresów, czy obawy o swoje i innych życie. Gdy kończyłam swój posiłek usłyszałam dzwonek do drzwi, nie spodziewałam sie nikogo, moje serce zabiło szybciej. A jeśli jakiś Sokół mnie znalazł?! Albo skorzystali z mojej nieobecności i wykończyli Nialla i teraz polują na mnie?! Wzięłam największy nóż i poszłam otworzyć, schowałam ostrze za sobą i ostrożnie otworzyłam. Z jednej strony odetchnęłam widząc mojego gościa.
J: Nie sądziłam, że tak szybko dowiesz sie gdzie jestem... - teraz serce waliło mi z podekscytownia.
N: A jednak. - wyszczerzył sie. Wpuściłam go do środka i starałam sie by nie zauważył noża za moimi plecami. - To będą twoje najlepsze wakacje w życiu! - zapewnił i podszedł do mnie by mnie przytulic.
J: Zobaczymy. - opuściłam ostrze by sie nie skaleczył. Odsunął sie i ze zdziwieniem spojrzał na moją dłoń. - Robię kolacje. - wyjaśniłam i wzruszyłam ramionami.
N: Świetnie! Jestem głodny jak wilk... - wszedł głębiej do domu i cały czas na jego twarzy był wielki uśmiech. Aż sama zaczęłam sie szczerzyć jak głupia.
J: Gdzie sie zatrzymałeś? - zapytałam z ciekawości i nałożyłam nam kolacje.
N: W hotelu, blisko plaży. - wyjaśnił i zaczął zajadać. - Ymmm, ale to dobrze... - mruczał jak jakiś kot -  To na co masz ochotę? - spojrzał na mnie, musiałam sie mocno powstrzymywać by nie palnąć żadnej głupoty.
J: Zaskocz mnie... - uśmiechnęłam sie cwaniacko i wepchnęłam sobie do buzi jedzenie. Horan nie odezwał sie już podczas kolacji, wydaje mi sie że intensywnie myślał.
N: Możesz mi obiecać, że to co będzie sie działo podczas tych wakacji zostanie z nami już na zawsze? - zapytał z nadzieją gdy skończyliśmy jeść.
J: Nie mogę Niall... W Londynie wszystko wróci do swojej pojebanej normy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie chce o tym myśleć. - uśmiechnęłam sie słabo i usiadłam na kanapie.
N: Masz racje. - uklęknął przede mną i złapał moje dłonie. Patrzał mi cały czas w oczy, było tam tyle pozytywnych uczuć. - Nie myślmy o tym co będzie, żyjmy chwilą... - podniósł sie, zmuszając i mnie do tego. - Idziemy na spacer. - bardziej stwierdził niż zaproponował i pociągnął mnie do wyjścia. Nawet nie zdążyłam wziąć ze sobą bluzy czy telefonu. Chwile później znaleźliśmy sie na plaży, było ciemno, a gwiazdy świeciły dzisiaj nienaturalnie mocno. Blondyn nie puścił mojej dłoni, złączył nasze palce i cały czas sie uśmiechał. Co chwile czułam przyjemne dreszcze wzdłóż ciała. Jego dotyk jest elekrtyzujący... Opowiadał mi o wszystkim z takim zapałem i pasją, jakby nic innego nie miało dla niego znaczenia. Otworzył sie przede mną! Śmiałam sie co chwile, zapomniałam o wszystkich złościach, niebezpieczeństwach i walkach. Było tak jak od zawsze powinno być! Beztrosko i z osobą która potrafi wywołać u mnie tak szybkie bicie serca. Nawet kiedyś przy Tommim się tak nie czułam, a przecież do tej pory myślałam o nim jak o miłości swojego życia... 
Niall jest inny, on ignoruje wszystkie moje zasady. Z jednej strony jest to najlepsze co może być, ale z drugiej to niebezpieczne. Burzy wszystko co budowałam przed ostatnie kilka lat życia. - Nie jest ci zimno? - zapytał gdy siedzieliśmy na piasku i wpatrywaliśmy sie w spokojne morze.
J: Niee... - przeciągnęłam i w tym samym momencie poczułam jak obejmuje mnie ramieniem, zaczął dotykać mojej reki.
N: Jak to nie! Jesteś lodowata... - przeraził sie
J: Nic nowego...

...
__________________
I co sądzicie?! Spodziewaliście sie takiej dobroci, radości ze strony Nath!?
Ja mysle, ze 10 komów dacie rade dobić!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!




Naat

sobota, 28 marca 2015

31. Quietly I wants you.. ~ Cicho chce Ciebie..

Hej :*
Warunek spełniony, ale teraz będzie trudniej! :*
Proponuje wam włączyć tą PIOSENKĘ do tego rozdziału.. :D
Mi sie ona strasznie podoba <3


Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
V: - Viktor,
N: - Niall,
W: - wierza.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ 

 Moja złość, pomimo tych myśli nie ustępowała, a Niall patrzał mi prosto w oczy, nic nie mówił, miałam nadzieje, że zrozumiał! Zaczęłam od niego odchodzić, poczułam jednak jego dłoń na moim nadgarstku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jego ciepło jest tak kojace. Przyciągnął mnie bardzo mocno do siebie i wpił sie w moje usta. Intensywnie na nie napierał! W jednej chwili płomień pożądania rozpalił moje ciało, ale od razu oprzytomniałam!! Nie odwzajemniłam. Byłam tak wściekła na niesprawiedliwość jaka mnie spotkała, że wyjęłam broń zza pleców. Przyłożyłam ją Niallowi do szyi. Chłopak gdy tylko poczuł zimną lufę na swoim ciele od razu oderwał się ode mnie. Złość rozsadzała mnie od środka! - Zgłupiałeś?! - wrzasnęłam - Ja Cie ostrzegam, daje rady, żebyś zniknął z mojego życia, a Ty mnie całujesz?! Życie Ci nie miłe?! 
N: Strzelaj! - odezwał sie, pierwszy raz odkąd tu jesteśmy - Jeżeli w ten sposób ułatwisz sobie życie, zrób to... - co on ze mną robi??! Opuściłam broń i położyłam ją na masce samochodu. Sama oparłam się o auto i schowałam twarz w dłonie. Przez Niego staje sie słaba... Jeszcze kilka miesięcy temu, bez zastanowienia pociągnęłabym za spust. 
Poczułam jak chłopak staje przede mną i oplata ramionami. Czułam jego idealny zapach, chłonęłam jego cieplo. Uniosłam lekko ręce do góry, ale od razu się powstrzymałam. - Ja wiem, że ty też chcesz bym był blisko... Nie opieraj sie temu. Razem możemy przezwyciężyć wszystko... - mówił cicho do mojego ucha.
J: Ty nic nie rozumiesz. - odsunęłam go w końcu od siebie - Moje życie to ciągły strach, przemoc i krew.. A ty?! Ty jesteś bezbronny, niewinny... Nie poradzisz sobie będąc przy mnie. Znalazłeś się na ich celownikach przeze mnie... Nawet teraz możemy być obserwowani przez jednego z Sokołów... - chłopak automatycznie sie rozejrzał, jednocześnie w jego oczach pojawił sie strach. - Wsiadaj! - rozkazałam zabierając broń, usiadłam za kierownicą, chłopak wykonał moje polecenie i ruszyłam.

http://media.tumblr.com/095301411090b9350c971687b370df82/tumblr_inline_mfdqlkESFB1rt1611.gif N: Nie możesz chociaż dać mi szansy? - poprosił cicho
J: Nie...
N: Czyli chcesz żebym zniknął?! - spojrzał na mnie
J: Tak. - może w końcu zrozumiał.
N: Mimo tego, że mnie lubisz?! - zacisnęłam mocniej ręce na kierownicy. - A co, jeśli ja chce Ciebie, nawet jeżeli w pakiecie jest takie coś?! - teraz to ja na niego spojrzałam. Może trochę dłużej niż to było konieczne, bo usłyszałam przeraźliwe trąbienie. Prosto na nas jechał samochód! Skręciłam szybko na swój pas i wzięłam głęboki wdech. Nie byłam przerażona sytuacją, która zdarzyła sie przed chwilą. Tylko tym co powiedział blondyn... Ja go naprawde lubie!
J: Właśnie dlatego, że Cie lubie nie powinieneś wię w to pakować... - powiedziałam cicho
N: Udowodnie Ci, że sobie poradze... - czułam intensywność jego spojrzenia.
J: Posłuchaj, wyjadę i... - urwałam - ...Jeżeli w jakiś sposób dowiesz sie gdzie jestem i pojawisz sie tam, to... - kolejny głęboki wdech -  ...Zastanowię sie nad tym...
N: Mówisz poważnie? - zapytał z radością, przerywając mi, skarciłam go wzrokiem.
J: Powiedziałam że sie zastanowię, a to nie oznacza że będziemy razem. W moim słowniku nawet nie ma czegoś takiego... Zbyt wiele już straciłam...
N: Ale i tak sie ciesze. - widziałam kątem oka jak na jego twarzy widnieje wielki uśmiech. Odstawiłam go pod jego dom i poczekałam, aż wejdzie do środka i zamknie drzwi. Migiem znalazłam sie w pałacu, wyjęłam wielką walizkę i zaczęłam wrzucać do niej ubrania, kosmetyki i broń. Zajęło mi wszystko niecałe dwie godziny i pozostało mi tylko zastanowić sie gdzie mogłabym polecieć. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Vikiego.
V: Nath, wiesz która jest godzina? - odebrał zaspany.
J: Nie.. - spojrzałam na zegarek, było już po 3 w nocy.
V: Coś poważnego?
J: Pierwszy kraj, wyspa czy cokolwiek co przychodzi ci do głowy..
V: Coo?! - zapytał zaskoczony.
J: Mów. - powiedziałam przez zęby
V: Miami.. - powiedział od niechcenia.
J: W porządku i nawet dobrze sie składa... - rozłączyłam się. Uśmiechnęłam sie sama do siebie. Zjechałam windą do piwnicy, zabierając walizkę. Musze jeszcze sprawdzić czy aby na pewno Bill nic nie planuje w tym tygodniu i czy nawet jeśli on nie poleci za mną, to czy będzie bezpieczny. Zostawiłam torbę na przy garażu i powędrowałam do biura, wpisałam odpowiednie hasła w komputerze i sprawdziłam to. Bill aktualnie wyjechał gdzieś do Rosji i dał każdemu wolne, co jest dla mnie prawdziwym szokiem! On nigdy tak nie robił! Zabrałam laptopa ze sobą, załadowałam wszystko do meleksa i pojechałam pod lądowisko gdzie jest mój śmigłowiec. Kilka minut później łączyłam sie już z wierzą kontrolną Londynu i prosiłam o start.
W: Irish Nathalie masz pozwolenie na start! - usłyszałam w słuchawkach.
J: Dzięki, bez odbioru! - wystartowałam i teraz czeka mnie jakieś cztery godziny lotu.. Cudownie było widzieć budzący sie świat do życia, nie miałam żadnych problemów podczas lotu tak samo jak i podczas lądowania. Wieża kontrolna dała pozwolenie na lądowanie i mogłam zacząć swoje wakacje. Tu jak zwykle było pięknie, te wszystkie światła, gorący klimat, a do tego nie muszę sie uganiać za Sokołami. Wszystko czego teraz mi trzeba.. Pojechałam do swojego domu. Dawno tu nie byłam, pościągałam białe szmaty z mebli, rozpakowałam swoje rzeczy, zaplanowałam wyjście na zakupy. Przed wyjściem odpaliłam jeszcze komputer i upewniłam sie czy Bill ciągle jest w tej Rosji. Swoją drogą zastanawiające jest to co on może tam robić!?

...
_______________________

Spodziewaliście sie tego, że Nath będzie chciała zabić Nialla?!

Ja wiem, że dacie rade żeby było 7 komów!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!




Naat

czwartek, 26 marca 2015

30. Go with me!

Hej :*
Kochani, wiem, że wszyscy jesteśmy pogrążeni w smutku ale jest 30 rozdział.. !!


POD ROZDZIAŁEM WAŻNA NOTKA, PRZECZYTAJCIE I NAPISZCIE CO SĄDZICIE!!!!!!!!!!!!!

Objaśnienie:
K1: - Kelner1,
J: - ja (Nath),
N: - Niall,
V: - Viktor.

___________________________

Zabrałam sie za przygotowywanie dań, szło mi całkiem dobrze, jak zawsze z reszta. Pod koniec dnia znów klienci chcieli rozmawiać z kucharzami swoich dań. 
K1: Szefie...? - podszedł niepewnie, z przestraszoną miną, jeden z kelnerów.
J: Słucham? - spojrzałam na Niego, od razu odwrócił wzrok.
K1: Proszona jest Pani na sale. - powiedział i odszedł, nawet nie czekał na moja odpowiedź. Westchnęłam tylko z bezradności, zachowanie niektórych kelnerów jest frustrujące. Umyłam ręce i wyszłam na sale. Rozejrzałam sie po sali i już wiedziałam kto chciał ze mną rozmawiać..
N: Czemu uciekłaś w środku nocy?
- zapytał lekko oburzony podchodząc do mnie.
J: Tylko po to przyszedłeś?! Jestem zajęta. - denerwowałam sie
N: Nie, nie tylko. Chciałem Ci coś zaproponować. - na jego twarzyczce pojawił sie uroczy uśmiech i zaczynałam sie bać jego propozycji. - Chciałbym, żebyś ze mną wyjechała na krótkie wakacje.. - że co kurwa?! Czu on ma podłożony podsłuch w moim biurze?!
J: Nie bądź śmieszny Niall.. - zaśmiałam sie ironicznie.
N: Proszę Cie, jesteś przepracowana, masz dużo stresu i musisz odpocząć... - argumentował swoją propozycje. 
J: Nie jestem przemęczona ani zestresowana.. - protestowałam - Nie zgadzam sie! - zaprzeczyłam stanowczo
N: Nie jesteś?! A to twoje osłabienie ostatnio...? Nathalie spałaś prawie dwa dni łącznie z nocami... - złapał mnie za dłonie i ścisnął lekko. Rozejrzałam sie i niemal każdy klient patrzał tylko na nas.
J: Niall przyszedłeś tu coś zjeść? - spytałam starając sie uspokoić buzujące nerwy.
N: Yyy, co, niee.. - zająkał sie
J: W takim razie idź stąd! Nie mam czasu! - nie czekałam na jego sprzeciwy czy błagania. Wyrwałam dłonie z jego rąk i wróciłam na kuchnie. Czułam mrowienie w miejscu gdzie mnie dotykał, przyjemne mrowienie. - Chyba muszę wprowadzić tu jakieś dodatkowe zasady. - powiedziałam do Vikiego. Chłopak czekał na zamówienie, które właśnie kończyłam.
V: Kolejne?! - zaśmiał sie, na co spojrzałam groźnie na niego.
J: Chodzi mi o to, że jeżeli będzie wołał mnie Horan, to macie mówić że mnie nie ma. - chłopak przewrócił oczami.
V: I będziesz każdemu po kolei przedstawiać Nialla, żeby wiedzieli że to on?! - zaśmiał sie - Wiesz co ja myślę? - pokiwałam głową na 'nie' - Myślę że strasznie go lubisz, ale Twoje 'zasady'... - zrobił cudzysłów w powietrzu -  ...nie pozwalają Ci na okazywanie tego. - zabrał zamówienie i odszedł ode mnie. Stałam wmurowana w podłogę, ściągnęłam błyskawicznie fartuch i poszłam do biura. Viktor przegiął! Nie to że kłamał mi w żywe oczy, ale sama przed sobą nie chce się do tego przyznawać!  Przebrałam sie w swoje ciuchy i wyszłam z restauracji. - Do jutra ! - krzyknął do mnie z uśmiechem na twarzy. Nie odpowiedziałam mu, wyszłam z lokalu i w oczy rzucił mi sie blondyn. Marzyłam by nie podchodził do mnie, ale oczywiście moje marzenia sie nie spełniają. 

N: Pojedź ze mną. - prosił, gdy znalazł sie obok mnie.
J: Nie! - odpowiedziałam krótko i stanowczo. Cały czas szłam w kierunku parkingu.
N: Proszę Cie. Jeżeli Ci sie nie spodoba, więcej mnie nie zobaczysz... - zatrzymałam sie w pół kroku. To była interesująca propozycja. Chociaż, jeśli ktoś zobaczy mnie razem z nim i nawet jeśli nie spodoba mi sie, to i tak będę musiała robić to co do tej pory...
J: Znikniesz? - zapytałam jednak, odwracając sie do niego.

N: Tak. - powiedział to z trudem, widziałam w jego oczach że tego by nie chciał.
J: I tak sie nie zgadzam! - odparłam pewnie i wsiadłam do samochodu, Niall szybko obszedł samochód dookoła i wsiadł na miejsce pasażera. Bez słowa odpaliłam auto i ruszyłam z parkingu. Nie odzywaliśmy sie, byłam na niego wściekła! Co on sobie wyobraża?! Już zapomniał jak przy nim dostałam kulkę?! Na dworze było już całkiem ciemno, wyjechałam poza miasto i zatrzymałam sie na jakiejś bocznej drodze. Wysiadłam z samochodu chowając broń za paskiem od spodni na plecach. Byłam jeszcze bardziej zdenerwowana niż na parkingu. Blondyn wysiadł zaraz za mną, podeszłam do niego i wrogo patrzałam w jego tęczówki. - Co ty sobie wyobrażasz?! - krzyknęłam - Jeszcze Ci mało?! Nie widzisz że zadawanie sie ze mną jest niebezpieczne?! To że mnie postrzelili niczego ciebie nie nauczyło?!! - wrzeszczałam na niego. Był przestraszony, stałam bardzo blisko niego i miałam ochotę go zastrzelić. To rozwiązałoby wszystkie moje problemu... Ale nie mogę! Nie jestem taka jak Bill. Blondyn niczym nie zawinił i chyba coraz bardziej chce przebywać blisko niego. Viktor ma racje. Tylko, że tego też przyznać nie mogę! Jedynym wyjściem z sytuacji będzie zostawienie go tu... Musze wyjechać, chociaż na kilka dni! To może rozwiązać mój problem na jakiś czas... 
Moja złość pomimo tych myśli nie ustępowała, a Niall patrzał mi prosto w oczy, nic nie mówił, miałam nadzieje, że zrozumiał! Zaczęłam od niego odchodzić, poczułam jednak jego dłoń na moim nadgarstku. Nawet nie zdawałam sobie sprawy , że jego ciepło jest takie kojace. Przyciągnął mnie bardzo mocno do siebie i ...
...
__________________________

Oczywiście najpierw mój warunek!!
5 komów i jest kolejny rozdział!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!





A teraz NOTKA!!
Chodzi mi o niektóre Directioner.. Szlak mnie trafia jak widzę posty typu: 'Jak Zayn nie wróci, przestaje być Directioner!'
albo: Gdy przy postach o odejściu Zayna widzę [*], ludzie przecież on żyje!! A niektórzy zachowują sie jakby umarł!!
Mam nadzieje, że wy z tych osób nie jesteście i macie podobne zdanie do mnie, jeśli jednak nie, to zastanówcie sie nad tym wszystkim..

Naat


środa, 25 marca 2015

OBIETNICA!!!

Post z mojego drugiego bloga.. Nie było sensu pisać inaczej skoro to jest to co myślę!!

Cześć..   
Zapewne już wiecie..   
Zayn odszedł! :"(   
One Direction to już nie to samo, ale nie zostawimy Nialla, Hazzy, Louisa, ani Liama.. Dalej będziemy Directioners!!!
 https://www.facebook.com/onedirectionmusic/posts/869295683125227
To jest oficjalna strona 1D, napisane tu jest że Zayn odszedł, że jest im przykro, ale dalej będą przyjaciółmi.. Najważniejsze jest to że chłopaki będą nagrywać kolejny album, dalsze trasy.. To nie koniec One Direction, ale to już nie będzie to samo!! Chłopaki będą dalej przyjaźnić sie z Malikie, co jest oczywiste!! Oni są braćmi do końca życia!!

Ja przenigdy nie zapomne o Zaynie, to jest po prostu nie wykonalne.. !! Mam 20 lat i staram sie nie rozryczeć jak małe dziecko.. Obiecuje wam, że pomimo tego że Zayn odszedł JA dalej będę pisać imaginy z nim! To jest pewne, dalej będziemy publikować jego zdjęcia i jak jak było wcześniej. Tu sie nic nie zmieni!! Obiecuje to wam!!
Jest mi cholernie źle że do tego przyczyniły sie Directioner.. Zayn po prostu miał już dość plotek, oskarżeń i innych takich rzeczy. To wykańczało jego jak i jego związek z Perrie..

ZAYN NIGDY O TOBIE NIE ZAPOMNE!! ZAWSZE BĘDZIESZ DLA MNIE CZŁONKIEM ONE DIRECTION!! 



KOCHAMY WSZYSTKO CO TWOJE ZAYN!!!!



















ZAŁAMANA, ZROZPACZONA I SMUTNA NAAT!!

wtorek, 24 marca 2015

29. What here am I doing?!

Witajcie!!
Nie wiem czy wszyscy wiecie, ale mam za miesiąc maturę!! Tak, MATURĘ! Muszę sie uczyć i to ostro, dlatego tak mało mnie tu teraz jest!! Musicie zrozumieć, nie tylko tego bloga 'zaniedbuje', z imaginami tak samo.. 
Macie 29 rozdział i myślę że spełnicie warunek bez problemu.. :)

Objaśnienie:
J: - Nath,
V: Viktor,
K1, K2: - Kelner1, Kelner2,
N: - Niall. 

Przypomnienie:
Midnight Memories - restauracja Nathalie.
__________________________


~Oczami Nialla~
...Rano gdy sie obudziłem jej już nie było. Wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i zacząłem szukać jej po całym domu. Nigdzie jej ni było, ale tego mogłem sie spodziewać. Nie zostawiła żadnej wiadomości, nic, kompletnie nic. A ja sie tak staram, walczę o jej względy a ona w środku nocy znika.
 

~Oczami Nathalie~
Obudziłam sie w środku nocy, ale to pomieszczenie za cholerę nie było mi znajome. Poczułam że na mojej talii jest jakiś ciężar, odkryłam z siebie kołdrę i zauważyłam że koło mnie leży jakiś chłopak. Nie możliwe?! O ile dobrze pamiętam nie piłam żadnego alkoholu już od bardzo dawna, nie byłam na żadnej imprezie z Vikim, więc... Ostatnie co pamiętam, to rozmowę z Niallem, a potem że mdlałam, o nie! Wyszłam z łóżka tak żeby go nie obudzić, to faktycznie on, śpi razem ze mną! On nie zdaje sobie sprawy, że takie rzeczy mają poważne konsekwencje?! A jeśli Bill i reszta wiedzą że jestem u niego?! W mgnieniu oka wyszłam z sypialni, gdy tylko otworzyłam drzwi frontowe uderzył mnie zimny powiew wiatru. Nie myśląc wiele, wzięłam jakąś bluzę Nialla i wyszłam z jego domu. Miałam spory kawałek do swojego pałacu, ale za to restauracja jest bliżej. Nie wiem czy Vik zaprowadził gdzieś moje auto i mam nadzieje, że nie, bo w kieszeni spodni znalazłam kluczyki od auta. Niemal biegłam do restauracji. Czułam sie dziwnie, byłam zła, serce waliło mi jak szalone... 
Czułam strach?! Czemu?! Dlaczego?! Nie umiałam sobie na te pytania odpowiedzieć. To nie jest dla mnie normalne. Może to efekt uboczny tych leków? Zauważyłam swój samochód, wsiadłam i pojechałam do domu. Chciałam już, znaleźć się w moim bezpiecznym miejscu... Kilkanaście minut później siedziałam już na swoim łóżku z laptopem na kolanach. Musze sie dowiedzieć czy Bill coś kombinuje. Miał jakoś cały tydzień do zaplanowania czegoś, ale niech nie myśli! Wracam do gry! Kontaktował sie ostatnio z Markiem. O ile kojarzę gościa i temat ich rozmowy to nie rozmawiali o Niallu. Odłożyłam sprzęt i powędrowałam do łazienki. Moja rana prawie całkowicie sie zagoiła. Został tylko brzydki strup. Wykąpałam sie i ubrałam w piżamę, zasnęłam od razu ale też szybko sie obudziłam... Wychodząc do pracy w przedpokoju na wieszaku zauważyłam bluzę Nialla. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił sie uśmiech. Miło z jego strony że sie mną zajął. Na pewno wie, że mogło to mu zagrażać, informowałam go o tym już milion razy. Pomimo to, zabrał mnie do siebie. Chyba nie oddam mu bluzy... 
Zadowolona ze swoich myśli wyszłam z domu, zabierając wszystko co mi dzisiaj potrzebne. Wiedziałam, że to co zaczynam do Niego czuć jest dla mnie niedowzolone. Nie moge pozwolić na wypłynięcie tych uczuć. To skomplikowało by wszystko jeszcze bardziej. Zakochany człowiek, to najsłabszy człowiek.
J: Vik?! - zawołałam gdy weszłam do szatni dla pracowników - Jesteś już?! - rozejrzałam sie po kelnerach. Każdy tylko kiwał głową na przywitanie, ale żeby sie odezwać i coś powiedzieć... - A wy co?! Języków zapomnieliście?!
K1: Nie szefie.
K2: Przepraszamy szefie... - widziałam w ich oczach strach.
V: Co ich straszysz? - pokazał sie w końcu, z jego wielkim uśmiechem. Przywitał sie uściskami dłoni z reszta i podszedł do mnie - Hej, jak sie czujesz?! Mam nadzieje, że już lepiej.. - spojrzał na mnie znacząco.
J: Już jest dobrze. Chodźmy. - powiedziałam i nie czekając zaczęłam iść do swojego biura. Chłopak razem ze mną wszedł i zamknął za sobą drzwi. - Musimy porozmawiać. - usiadłam za biurkiem.
Viktor :)
 
V: Mam sie bać?! Chodzi bardziej o restauracje, czy o Nialla? - zajął miejsce przede mną i spojrzał wyczekująco w moje oczy.
J: Chyba to i to... - westchnęłam -  Czemu mnie z nim zostawiłeś?!
V: Nie chciałem wam przeszkadzać. Z resztą, nie chciałem na Niego patrzeć. Jestem na niego wkurwiony po twoim ostatnim postrzale...  - wzruszył ramionami.
J: Zdajesz sobie sprawę, że dopiero dzisiaj w nocy pojechałam do siebie?! 
V: Co?! - był zaskoczony - Spędziłaś z nim noc?!
J: Oszalałeś?! Na pewno nie w ten sposób! - podniosłam głos - Zemdlałam mu w ramionach, jak odszedłeś! - wyjaśniłam - Gdybyś został była bym w domu, wiesz, że tak nie powinno było sie stać, a jeśli oni już wiedzą?!
V: Nie mów teraz że to moja wina! - również podniósł głos, ale skarciłam go wzrokiem.
J: Nie pozwalaj sobie! Nie zrzucam tego na Ciebie... - wzięłam głęboki wdech -  Dobra, koniec tematu. - spojrzałam na niego - Chodzi mi o to że muszę zniknąć na jakiś czas...
V: Jak to?! - spytał zaskoczony
J: Normalnie... potrzebuje wakacji. 
V: Dlaczego?
J: Musze odpocząć, może coś załatwić..
V: Albo kogoś.. - uśmiechnął sie - Gdzie? - kolejne pytanie
J: Nie mam pojęcia jeszcze gdzie..
V: Na ile? I z kim? - on naprawdę oszalał.
J: Tatuś Ci sie włącza?! Nie powinno cie to interesować, jestem już dawno dorosła i samodzielna, na pewno sobie ze wszystkim poradzę.
V: Rozumiem... - zaśmiał sie - Ok, ale czemu mi to mówisz? - zaciekawił sie
J: Jesteś moim zastępcom, musisz wiedzieć, że przejmujesz na ten czas Midnight Memories.. - spojrzałam znacząco na niego.
V: Że w sensie ja?! A myślałem że zabierasz mnie ze sobą... - mruknął z udawanym niezadowoleniem, zaczęłam sie z niego śmiać.
J: Yhym... Nie za dobrze Ci?! I tak za dużo Ci płace... - stwierdziłam. - Jak sobie wszystko zorganizuje to dam ci znać, a teraz idź już sobie. - wygoniłam go i zaczęłam szperać w komputerze. Katem oka widziałam jak wychodzi z biura. Nie wiem czy te wakacje to dobry pomysł, ale muszę wyjechać i wszystko sobie poukładać. Potrzebuje odpoczynku. Ostatnio nic nie jest, mało śpie, pracuje na najwyższych obrotach... Horan musi sobie w tym czasie radzić sam... Do tego chyba odwiedzę Filiphe i sprawdzę jak sie ma jego córeczka. Tak dla pewności, że nie zapomniał o naszej rozmowie... Załatwiłam wszystkie sprawy związane z restauracją i poszłam do kuchni zabierając swój fartuch. Viki dyrygował wszystkimi. Ten chłopak naprawdę dobrze sobie radzi i coś czuje, że kiedyś Midnight Memories zostanie jego. Musze pomyśleć nad przepisaniem mu jej, bo sama nie wiem kiedy mój majątek zostanie bez właściciela... Zabrałam sie za przygotowywanie dań, szło mi całkiem dobrze, jak zawsze z resztą. Pod koniec dnia znów klienci chcieli rozmawiać z kucharzami swoich dań. 
K1: Szefie... ? - podszedł niepewnie, z przestraszoną miną, jeden z kelnerów.
J: Słucham? - spojrzałam na niego, od razu odwrócił wzrok.
K1: Proszona jest Pani na sale. - powiedział i odszedł, nawet nie czekał na moja odpowiedź. Westchnęłam tylko z bezradności, zachowaniem niektórych kelnerów jest frustrujące. Umyłam ręce i wyszłam na sale. Rozejrzałam sie po sali i już wiedziałam kto chciał ze mną rozmawiać..
N: Czemu uciekłaś w środku nocy?

...
_________________
To jak ?! 10 komów!!! :D
Dacie rade!! Ja to wiem!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

niedziela, 22 marca 2015

28. I will faint..

Aloha :3
Musze wam powiedzieć, nie mam pojęcia co będzie dalej.. Jak na razie :) Wszystko wyjdzie z czasem, a do tego zbliżająca sie MATURA, muszę wziąć sie ostro za naukę więc rozdziały będą pojawiać sie rzadziej, ale nie jest to przeszkodą do KOMENTOWANIA :D !! 

____________________

V: Jak sie czujesz? - podszedł do mnie.
J: Działo sie coś w restauracji? - zignorowałam jego pytanie.
V: Nieee... - przeciągnął, on coś ukrywa!
J: Czego mi nie mówisz? - spojrzałam w jego oczy
V: Nic konkretnego, tylko...
- zamilkł - ...Niall przyszedł, pytał o Ciebie. - moje nerwy sięgły zenitu. Przeszłam z Viktorem w bardziej ustronne miejsce.
J: Powiedziałeś mu coś? - zapytałam zła
V: Poza tym, że w dniu postrzały go zjebałem, to nie... Wczoraj wpytywał czy wiem, jak sie czujesz. Nie chciał mnie słuchać, pewnie dzisiaj też przyjdzie. - westchnął zrezygnowany.
J: Jak to?
V: Przychodził codziennie. Może powinnaś powiedzieć mu prawde. Przestraszy się i sam spierdoli... - spojrzał w moje oczy.
J: Oszalałeś? - oburzyłam się
V: Daj mu szanse... Może będzie trwał przy Tobie... - zastanawiał się.
J: Szanse? Co Ty pierdolisz, Vik?! Żeby żył tak jak ja?! Nie mogę na to pozwolić... Dobrze wiesz że mam dość kłopotów na głowie.  - byłam wściekła, do tego zaczęło kręcić mi sie w głowie. Złapałam sie za nią i usiadłam na jakiejś skrzynce.
V: Dobrze sie czujesz? - uklęknął przy mnie.
J: Nie. - mruknęłam - Te leki były bardzo silne, a ja przedawkowałam dopuszczalną ilość na dobę... - powiedziałam prawdę, Viktor patrzał na mnie ze strachem w oczach.
V: Może zawiozę cie do lekarza? - spytał cicho.
J: Nie, odprowadź mnie do auta. - chłopak pomógł mi wstać i poszliśmy do mojego gabinetu. Zostawiłam fartuch, zabrałam torebkę i kluczyki i wyszliśmy. Na dworze nie była dzisiaj zbyt piękna pogoda i zaczynało padać. - Zajmiesz sie wszystkim ? - mówiłam z trudem.
V: Tak. - uśmiechnął sie.
J: Wieczorem będzie pewnie niezły ruch, wiec jakbyś sobie nie radził to dzwoń. 
V: Dam rade. Jak zawsze.
N: Nathalie!! - usłyszeliśmy Nialla. Odwróciłam sie do niego i puściłam Vikiego, by stanąć samodzielnie. Wyprostowałam się uważając by sie nie wywrócić, zawroty głowy nie ustępowały.
J: Nie zbliżaj sie! - powiedziałam z wrogością w oczach.

N: Musze wiedzieć czy nic ci nie jest. Jak sie czujesz..? - pytał cicho, miał w oczach smutek.
J: Chcesz by nic mi sie nie działo? - podeszłam do niego, blondyn od razu złapał mnie za dłoń i przytulił do siebie.
N: Chce byś była bezpieczna. - powiedział cicho, zauważyłam że Vik odszedł kręcąc przy tym głową. Zdrajca z niego!
J: Jeżeli tego naprawde chcesz to dlaczego wciąż tu jesteś? Nie widzisz że to jest zbyt niebezpieczne dla ciebie?! - powiedziałam cicho, czułam że słabnę.. - To wszystko dzieje się, bo jesteś przy mnie...
N: Chce, żebyś była przy mnie... - jego sława dudniły w mojej głowie,  zamknęłam 
mimowolnie powieki i czułam jak odpływam...

*oczami Nialla*
J: Nathalie! - powiedziałem trochę głośniej, dziewczyna bezwładnie leżała w moich ramionach. Wziąłem ją na ręce, potrząsając lekko. Zemdlała?! Wyglądała słabo, do tego była nienaturalnie blada. Zaniosłem ją swojego auta, ułożyłem delikatnie na tylnym siedzeniu i ruszyłem do siebie. Nie miałem pojęcia gdzie ona mieszka, więc nawet nie miałem innych opcji... Szybko znalazłem sie w swoim domu, zaniosłem ją do sypialni i położyłem ostrożnie na łóżku. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do Liama, przyjaciel obiecał że zaraz będzie. On z nas najbardziej będzie wiedział co robić. Kilkanaście minut później był już w sypialni. - Wiesz co może jej być? - zapytałem
L: Myślę że jeszcze jest mocno osłabiona po tamtym postrzale. Spójrz na jej bladą skóre. - stwierdził. - Na pewno chcesz żeby tu została? Ci ludzie, co ją postrzelili, pewnie będą szukać wszystkich co mają z nią jakikolwiek kontakt. - spojrzał na mnie w wymowny sposób. On myśli że takie coś mnie wystraszy?!

http://38.media.tumblr.com/abc7894d268cca967a942d6974699c67/tumblr_mj0ar2oJtf1qiolaso1_250.gif 
J: Chce! Nie interesują mnie konsekwencje... - powiedziałem pewnie, przyjaciel uśmiechnął sie lekko i wyszedł z domu. I co ja miałbym teraz robić?! Nie mam pojęcia ile dziewczyna będzie spać, i w jakim stanie jest jej rana. Poszedłem do niej i tak by jej nie obudzić położyłem sie na boku, przodem do niej. Poprawiłem mokry ręcznik na jej czole. Wyglądała tak spokojne, była w tym momencie taka niewinna i bezbronna. Tak bardzo pragnę zbliżyć się do niej, patrzeć na nią bez żadnych konsekwencji. Już kilka razy powiedziała mi, że to dzieje się przeze mnie. Mam ogromne poczucie winy, ale dalej chce się w to pakować. Najbardziej czego pragne, to móc być z nią. Czuje że jest warta wszystkiego, nawet narażania życia. Nie odpuszczę, nie po tych wszystkich staraniach. Zadałem sobie wiele trudu by przy niej być, więc nie odpuszcze... Przykryłem ją szczelnie kołdrą i sam starałem sie zasnąć. Brunetka miała w nocy wysoką gorączkę, pociła sie, miała dreszcze i chyba złe sny bo, rzucała sie na łóżku. To było coś strasznego, usilnie przytulałem ją do siebie, by nic jej sie nie stało. Nad ranem sie uspokoiła, a ja mogłem odespać. Jednak gdy tylko przekręciła sie na drugi bok, ja otwierałem oczy. Jeszcze nigdy sie tak o nikogo nie martwiłem! Co ona ze mną robi?! Obiecałem sobie, że z gangsterską nigdy nie będę miał nic wspólnego, a tymczasem Nathalie została postrzelona bym ja sam nie dostał. Nie zdawałem sobie sprawy, że naraziłem się jakiemuś gangsrerowi. Nathalie musiała coś wiedzieć, skoro zachowała zimną krew. Inaczej była by tak samo zaskoczona jak chłopaki. Nigdy sie jej za to nie zdołam odwdzięczyć! Daje mi to też inny dowód. Zależy jej na mnie i nie jestem tylko nachalnym chłopakiem z tym samym nazwiskiem. Muszę dla niej znaczyć o wiele więcej! Może kiedyś poczuje do mnie to samo co ja do niej?! 
Wstałem przed południem, wykonałem wszystkie poranne czynności i zszedłem na dół zrobić śniadanie. Nie wiem czy Nathalie sie obudzi, ale zaniosłem jej kilka naleśników z nadzieniem do sypialni. Zostawiłem to na szafce i wróciłem na dół. Czuwałem przy Niej, wycierałem jej pot z czoła i szyi. Mamrotała coś niezrozumiale, czyżby kolejny koszmar? Chłopaki dzwonili i pytali sie jak sie trzymam, ale to nie ja mam kłopoty, tylko Nath. jak Oni mogą pytać tylko o mnie! Wieczorem znów ułożyłem sie koło niej, nie miała dreszczy więc spokojnie zasnąłem... Rano gdy sie obudziłem jej już nie było, wyskoczyłem z łóżka jak poparzony i zacząłem szukać jej po całym domu. Nigdzie jej nie znalazłem, ale czego mogłem sie spodziewać? Nie zostawiła żadnej wiadomości, nic, kompletnie nic. A ja sie tak staram, walczę o jej względy, a ona w środku nocy znika.
...
_________________________

Hmm.. Myślę, że znów 9 komów!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!

http://media.tumblr.com/tumblr_m953irNOXB1rv240t.gif

Naat

piątek, 20 marca 2015

27. What's going on?!

Hejo :*
Tak wiec myślę że blog szybko sie rozwija.. Jest już 27 rozdziałów.. Nie mam pojęcia czy skończę go jutro, czy za tydzień czy może jak to w każdej bajce skończy sie wszystko na zasadzie 'żyli długo i szczęśliwie..' Nie mam pojęcia.. :D


Objaśnienie:
J: - ja (Nath, potem Vik, i na końcu znów Nath),
N: - Niall,
V: - Vik,
D: - Doktor

_________________________

J: Możesz sie w końcu odczepić? - zapytałam z nadzieją ale i niechęcią do niego. On kolejny raz pakuje sie w kłopoty! Może nie wie o tych kilkunasty już zabitych przeze mnie ludzi, które miały zabić jego!
N: Wciąż to samo, daj sobie spokój z odpychaniem mnie... - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Ja zaś piorunowałam go wzrokiem.
J: A co jeśli nie chce?!

N: To wtedy... - blondyn nie zdążył odpowiedzieć bo usłyszeliśmy jak z dużą prędkością podjeżdża ciemny samochód. Wszystko działo sie tak szybko. Pisk opon i w świetle tych słabych świateł dostrzegłam ten wiele mówiący znaczek na samochodzie... Usłyszałam huk wystrzału... - Niall uważaj!! - krzyknęłam, zasłoniając go własnym ciałem. Wszystko trwało może zaledwie kilka sekund. Poczułam ból przeszywający moje ciało. Blondyn trzymał mnie w swoich ramionach, ale odsunęłam sie od niego i dotknęłam miejsca gdzie boli najbardziej. - Zniknij... Nie pokazuj sie nigdzie... - wyszeptałam. Reszta jego kumpli podbiegła do niego i wypytywała czy wszystko ok, a ja słabłam z każdą chwilą.
V: Zabiorę cie do twojego doktora. - usłyszałam tuż przy uchu i czułam jak sie unoszę. Viki jest wspaniałym człowiekiem...

~Oczami Viktora..~
W jednej chwili Nath rozmawia z tym chłopakiem, a kilka sekund później jest postrzelona. Ona ma pojebane życie. 
Musi ja szybko zbadać lekarz!
N: Mogę Ci jakoś pomóc? - podbiegł do nas blondyn.
V: Najlepiej będzie jak posłuchasz sie Nathalie... Wszystkie złe rzeczy które ją teraz spotykają są przez Ciebie. - wkurzyłem się. - Odpierdol się od niej! - spojrzał na mnie, potem na nią i ze spuszczoną głową odszedł. Wsadziłem ranną brunetkę na tylne siedzenie mojego auta i z maksymalną prędkością pokonywałem puste, o tej porze, ulice Londynu. Nath jest silna, ale nie mogę pozwolić jej cierpieć. Dojechałem na miejsce, wziąłem ją na ręce i podszedłem do drzwi. W progu już czekał na mnie starszy pan, położyłem ją na szpitalnym łóżku i spojrzałem na doktora.
D: Na szczęście nie takie poważne jak ostatnim razem. - chyba chciał mnie pocieszyć.
J: Zostawiam ją w pańskich rekach. Ja muszę jeszcze jechać po jej samochod.

D: Mógłby sie nią ktoś w końcu zaopiekować. - powiedział gdy już miałem odchodzić.
J: Jak na razie to Ona się wszystki opiekuje... - uśmiechnąłem sie blado do lekarza i wyszedłem. Nath.. Ona.. Jest dla mnie jak siostra, nie darze jej żadnym innym uczuciem.

Nigdy nie darzyłem... Mam u niej ogromny dług wdzięczności i jeżeli miałbym go spłacać do końca życia, to będę to robił. Nie wiem co strzeliło mi wtedy do głowy?!.. 
Zostawiłem swój samochód pod restauracją i wsiadłem w jej Camaro, Nathalie od zawsze miała szybkie auta. Każdy patrzy na nie z zazdrością i podziwem. Mówią że bogaci ludzie są bezuczuciowi i wredni dla otoczenia, ale ona, może i zgrywa zimną suke, ale taka nie jest. Trzeba ją tylko poznać i przede wszystkim zdobyć jej zaufanie.. 
Zaprowadziłem jej samochód pod domem lekarza, do pałacu nie mam dostępu więc jak wyzdrowieje to będzie mogła nim wrócić do domu. Pojechałem do siebie najszybszym autobusem jaki tylko był. Martwiłem sie o nią, zawsze sie o nią martwię. Nie raz już była ranna, czasami było tragicznie a czasami znosiła to bez pomocy lekarza. Wiem że jej gangsterska przeszłość zawsze będzie się za nią ciągnąć, ale Ona nigdy się nie poddaje. Mam nadzieje, że tym razem będzie tak samo.

~Oczami Nath~
Obudziłam sie w dość znanym mi pomieszczeniu. Przyzwyczaiłam wzrok do jasnych świateł i drzwi sie otworzyły.
D: Witam. - przywitał mnie mój stary znajomy.
J: Dzień dobry. Ile tu jestem?
D: Zaledwie od wczorajszej nocy.. - doktor spojrzał na mnie troskliwie. - Zawsze szybko sie budzisz...
J:  Nie mam czasu na spanie... - zaśmiałam sie sztucznie.
D: Po ostatnim postrzale obiecałaś mi, że tu nie wrócisz. - powiedział ze smutkiem.
J: Obawiam sie że mogę jeszcze nie raz tu wrócić. - podniosłam sie lekko i już wiedziałam gdzie trafiła mnie kula.
D: Musisz chociaż dwa dni poleżeć, żeby chociaż sie zrosło. - poinformował. Nie mogę sobie pozwolić na leżenie. Teraz gdy Bill i jego banda, wiedzą że jestem ranna, mogą zrobić coś Niallowi.
J: Postaram sie oszczędzać... - z trudem wstałam z łóżka i zaczęłam wychodzić.
D: Masz tu leki przeciwbólowe, jedz najwyżej trzy dziennie, więcej nie bo trafisz do mnie z powrotem. - uśmiechnął sie pokrzepiająco.
J: Dzięki. - mruknęłam i wyszłam z jego domu, moje auto stało na podjeździe, za co byłam wdzięczna Vikiemu. Odjechałam z piskiem opon dzwoniąc właśnie do Niego. - Jesteś w restauracji? - zapytałam od razu jak odebrał.
V: Jak sie czujesz? - zignorował moje pytanie.
J: Żyje, jesteś czy nie?! - warknęłam na Niego.
V: Tak, jest sporo ludzi, dajemy rade...
J: Za jakieś półtorej godziny będę...
V: Poradzimy sobie, nie przy... - rozłączyłam sie w połowie jego słowa. Nie interesowały mnie jego dobre chęci czy to, że sie zamartwia. Nie powinien tego robić! Wjechałam na swoją posiadłość, weszłam szybko do domu, od razu poszłam do łazienki. Z szafki wyjęłam nowy opatrunek i rozebrałam sie. Odkleiłam opatrunek z rany na brzuchu i weszłam pod gorący strumień wody. Mam nadzieje że już nigdy tego blondyna nie spotkam. Może w końcu zrozumiał, że zadawanie sie ze mną jest niebezpieczne. Chyba dostał wystarczającą nauczkę. Wyszłam z prysznica, wytarłam ostrożnie i dokładnie ciało w okolicy rany i przykleiłam nowy opatrunek. Chwile popatrzałam na swoje nagie odbicie w lustrze, pełno zadrapań, krwiaków i siniaków... Wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem, ubrałam się w świeże ubrania. Wróciłam do łazienki by sie pomalować, zrobiłam to i związałam włosy w koka. Schodząc na dół wzięłam tabletki od doktora, ból był tak silny że łykłam od razu ze trzy. Wsiadłam do BMW i pojechałam do lokalu. W środku panował harmider, Viktor w ogóle sobie nie radził. Szybko weszłam do kuchni i zawiązałam lekko fartuch i zabrałam sie za zamówienia. Było ich całkiem sporo, ale na szczęście mój ból ustępował.
V: Miałaś nie przyjeżdżać. - koło mnie pojawił sie Vik. Nie chciałam z nim rozmawiać, zawsze mnie moralizuje po takich akcjach. 
J: Vik! Idź sobie stąd... Dla twojego własnego dobra idź i nie pokazuj mi sie dzisiaj. - ostrzegłam go, widziałam jak chłopak sie przestraszył. Odpuścił i odszedł, nawet zamówienia odbierał ode mnie inny kelner, gdzie zawsze robił to Vik. Ogarnęłam chaos w restauracji i panował porządek i spokój, a klienci dostawali swoje dania na czas. Pod koniec znów ból stał sie przeraźliwy, wzięłam kolejne jakieś dwie albo więcej tabletek i pojechałam do domu. Ledwo udało mi sie dojść do swojej sypialni. Położyłam sie na łóżku tak jak stałam. Czułam sie słabo i wszystko dookoła mnie wirowało. Z trudem przypomniałam sobie słowa lekarza: 'Weź trzy nie więcej..' . Policzyłam w głowie ile wzięłam i za dużo! Leki są naprawdę silne, ale i działały. Ból ustąpił i zamiast niego czułam jakbym przedawkowała jakaś kokę. Zasnęłam, nic nie czułam, nic nie słyszałam, kompletna pustka!
Obudziłam sie jak słonce wpadło przez okno w mojej sypialni. Podniosłam sie z lekkim bólem głowy, czułam sie dziwnie, taka otępiała. Wyszłam z sypialni i powędrowałam do łazienki, przypominając sobie o ranie w brzuchu. Zagoiła sie na tyle, że już nie potrzebowała tak dużego opatrunku. Wykapałam sie i przykleiłam mały plaster. Ubrałam sie, zabrałam telefon i zeszłam na dół. Wstawiłam wodę na kawę i odblokowałam telefon. Kilkanaście połączeń od Viktora i kilka od doktora. Wszystkie dostarczone jakieś trzy dni temu. Czułam jakby ktoś z życia wyrwał mi przynajmniej z tydzień. Wypiłam kawę i pojechałam do restauracji. Vik patrzał na mnie z troską i współczuciem, ja nie potrzebuje współczucia ani troski...
V: Jak sie czujesz? - podszedł do mnie.
J: Działo sie coś w restauracji? - zignorowałam jego pytanie.
V: Nieee.. - przeciągnął, on coś ukrywa!
J: Czego mi nie mówisz? - spojrzałam w jego oczy
V: Nic konkretnego, tylko...

...
_______________________

A ten rozdział jak wam sie podobał?! Nath poświęciła sie dla Nialla, myślicie że zrobi to jeszcze nie raz z takimi konsekwencjami?!
Myślę, że będziecie sie tego dowiadywać jeżeli będzie tu minimum 9 komów!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!





Naat

czwartek, 19 marca 2015

26. Niall look out!!

Witajcie moi kochani!! :*
Widziałam, że nie spodobał sie wam fakt że zakończę FF.. Oczywiście że jeszcze nie zakończę, nie wiem kiedy to będzie..
Informuje was, że posty będą sie pojawiać tylko jeżeli będą spełniane warunki :)

Objaśnienie:  
J: - ja (Nath),  
V: - Vik, 
M: - Martin,

N: - Niall.

Przypomnienie:
Midnight Memories - restauracja Nathalie. 
_________________________


M: Dziwko, pożałujesz! - zanim sie spostrzegłam poczułam ogromny ból w klatce piersiowej, a potem zauważyłam że wystrzelił. Zanim zdążyłam upaść, ostatkiem sił wystrzeliłam pocisk. Upadłam na podłogę, a moje oczy stawały sie cięższe. Dostrzegłam jednak, że typ dostał w szyje i z tętnicy wydostawało sie coraz więcej krwi. Mogłam odetchnąć, Viktor bezpieczny.. Starałam sie oddychać powoli, moje powieki były tak ciężkie, że nie mogłam już ich utrzymywać. Ból w klatce był tak silny, że nic innego teraz sie nie liczyło. Nie mogłam myśleć o niczym innym, czy nawet skupić sie na oddychaniu.
V: Nathalie! Nath.. Mała. Oddychaj..
- słyszałam jak panikuje - Nath no proszę... - czułam, że położył głowę w miejscu mojego największego bólu.
J: Vik.. - wyszeptałam
V: Tak?
J: Złaź ze mnie. - chłopak podniósł sie i mogłam rozpiąć bluzę, a potem kamizelkę. Ucisk był o wiele mniejszy i mogłam już swobodniej oddychać. Kolejna kamizelka kuloodporna do wyrzucenia, ale to najmniej ważne.
V: Dzięki Bogu.! - słyszałam ulgę w jego głosie.
J: Głupku, nie sadziłeś chyba, że nie jestem zabezpieczona?! - zaśmiałam sie, wyciągnęłam rękę tak by pomógł mi wstać. Zrobił to i przytrzymał mnie bym nie upadla. W jego oczach było szczęście, ale ja miałam ochotę uderzyć go w brzuch z całej siły jaką w tej chwili posiadam. Czemu nie powiedział że ma kłopoty?! - Teraz sie tłumacz! - rozkazałam.
V: Coo? - był zdziwiony.
J: Czemu on tu przyszedł?! - poszliśmy do salonu, usiadłam na kanapie i starałam sie ignorować ból w mostku. Będe miała siniaka...
V: Nie mam pojęcia. - usiadł na przeciwko mnie. - Dawno temu miałem z nim zatargi, mało ważne o co, ale nie sądziłem że kiedykolwiek przyjdzie.
J: Mało ważne?! Jeżeli przyszedł to chciał Cię, no nie wiem, zabić! - powiedziałam o wiele za głośno, bo poczułam to w klatce piersiowej. Złapałam sie za bolące miejsce i oddychałam powoli.
V: Czyli jednak dobrze, że wcisnąłem ten alarm?! - uśmiechnął sie przepraszająco. Nie miałam już siły sie z nim kłócić o to. - Dać Ci coś na ból? - zmartwił sie.
J: Nie, zaraz mi przejdzie... Przemyślałeś wszystko?! - widziałam, że ta sprawa chodzi mu po głowie.

V: Tak i nawet nie wiesz jak mi głupio, że tak sie zachowałem... Zawdzięczam Ci wszystko, to kim jestem i że w ogóle jeszcze jestem. - przyznał - Naprawdę Cie przepraszam. - powiedział skruszony.
J: Czyli możesz jutro już wrócić do Midnight Memories? - chłopak energicznie pokiwał głową na 'tak'. - To dobrze, bo Carl sobie nie radzi... - stwierdziłam.
V: Mówiłem. Oni sie Ciebie boją. - zaśmiał sie.
J: Ciekawa jestem, dlaczego?! - spojrzałam znacząco na niego.
V: Dobra, może czasami ich Tobą straszyłem, ale musiałem coś zrobić. - dobre humory trzymały sie nas do końca dnia. Cieszyłam sie że z Vikim już wszystko jest dobrze i że wróci do restauracji. Szczerze mówiąc bez niego prowadzenie jej to nie to samo. Jest nudno i nie miałabym nawet z kim porozmawiać. Nikt nie ma ze mną takich kontaktów jak on. Ciężko by mi było bez niego!
    Dzisiejszy dzień był naprawdę pracowity, pełna restauracja i długa kolejka klientów czekająca na zwolnienie sie jakiegoś stolika. Chyba muszę zacząć poważnie myśleć nad rozbudowaniem lokalu... Stałam z Viktorem przed restauracją, zamknęliśmy lokal pogrążeni w rozmowie.
V: Całkiem dobrze nam dzisiaj poszło, prawda? - uśmiechnął sie. - Zgrany z nas duet. - przechwalał się.
J: Nie osiadaj na laurach, jutro będzie to samo. - zaśmiałam sie i zauważyłam jak podchodzi do nas Horan. - Czy on sie kiedyś odczepi?! - brunet koło mnie spojrzał na Niego.
V: To ja was zostawię... - mruknął i zaczął odchodzić, ale złapałam go za ramie by sie zatrzymał.
J: Zostań, prosze. - powiedziałam błagalnie. Parking był pusty, byłam tylko ja z Viktorem i on. Do tego było już ciemno i latarnie nie oświetlały całego placu. Jak na złość nie miałam żadnej broni przy sobie. Chłopak podszedł do nas i spojrzał speszonym wzrokiem na mojego towarzysza.
N: Cześć.. - mruknął do mnie i podali sobie dłonie z Vikim. Byłam pełna podziwu!
J: Możesz sie w końcu odczepić? - zapytałam z nadzieją, ale i niechęcią do niego. On kolejny raz pakuje sie w kłopoty! Może nie wie o tych kilkunasty już zabitych przeze mnie ludzi, które miały zabić jego!
N: Wciąż to samo, daj sobie w końcu spokój z odpychaniem mnie... - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Ja zaś piorunowałam go wzrokiem.
J: A co jeśli nie chce?!
N: To wtedy... - blondyn nie zdążył odpowiedzieć, bo usłyszeliśmy jak z dużą prędkością podjeżdża ciemny samochód. Wszystko działo się bardzo szybko. Pisk opon i w świetle tych słabych świateł dostrzegłam ten wiele mówiący znaczek na samochodzie... Usłyszałam huk wystrzału... - Niall uważaj!!
...
________________

Myślę, że znów ktoś został postrzelony!! Ja wiem kto, a wy musicie spełnić warunek 8 komów, żeby sie dowiedzieć!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!

 
PS. Taki mam wygaszacz! ^^ *-*


Naat

środa, 18 marca 2015

25.Vik, you all right?

Hej :*
Moje FF zostało nominowane do LIBSTER AWARDS!! :D Dziękuje wam, że go czytacie.. I za komentarze :*
A teraz 25 już rozdział.. Ten będzie o wiele dłuższy i chyba ostatni..


Objaśnienie:  
J: - ja (Nath),  
V: - Vik,  
Jhn: - John,  
T1,T2, T3 - Typ1, Typ2, Typ3
M: - Martin.
______________________


John.
  Na wszelki wypadek założyłam pod bluzę kamizelkę kuloodporną i z torbą zapakowaną artylerią wsiadłam do samochodu. GPS poprowadził mnie do baru i bez żadnych tłumaczeń weszłam tyłem do lokalu.
T1: Tu nie można! - krzyknął do mnie jakiś typ, nie miałam ochoty na przepychanki. Wyjęłam broń i strzeliłam mu prosto w serce. Szłam dalej nie odwracając sie.
T2: Co tu sie dzieje?! - ten był kolejnym poczęstowanym moją amunicją. Dotarłam do drzwi z napisem 'JOHN'
, weszłam i od razu wycelowałam w gościa za biurkiem. Śmierdziało tam tytoniem i skórą tapicerską.
Jhn: Nathalie Horan.. A przed chwilą rozmawiałem o Tobie.. -  zaśmiał sie i zaczął szukać czegoś w swoim biurku. - Szybka jesteś i widać, że najlepsza. - jego uśmiech był obleśny. - Ale nie tak dobra jak ja. - wyciągnął w moją stronę broń i odbezpieczył.
J: Mylisz sie. - teraz to ja sie zaśmiałam i wystrzeliłam pierwszy pocisk, od razu chowając sie za jakąś szafę. Mężczyzna władowywał w nią i ściany dookoła mnie cały swój magazynek, a ja tylko czekałam aż skończy mu sie amunicja. Wychyliłam sie i zauważyłam, że go nie ma. Wyszłam ostrożnie zza mojej osłony i szukałam go, spostrzegłam jeszcze jedne drzwi. Szłam w tamtym kierunku stawiając powoli kolejne kroki, nasłuchując go. Usłyszałam jakiś łomot, jakby coś spadło. Pobiegłam tam i zauważyłam Johna, chował sie za drzwiami, zdradziło go lustro za nim. Niby taki świetny w tej branży, a poprłnia tak podstawowe błędy.
J: Wiesz John... - zaczęłam iść do niego - Każdy wie, że to ja jestem najlepsza... Mało kto wychodzi z tego żywy. - mówiłam z cwaniackim uśmiechem - Nawet Ty nie przeżyjesz! - stanęłam nad nim i przyłożyłam zimną lufę do jego głowy. Mężczyzna powoli wstał z rękoma podniesionymi do góry.  - Rzuć broń! - warknęłam.
Jhn: Zabijesz bezbronnego?! - zakpił
J: Masz racje, tak sie nie robi... - pociągnęłam za spust przedziurawiając jego czaszkę. Mężczyzna upadł na ziemie, a wokół niego tworzyła sie kałużą krwi. Wyszłam stamtąd chowając broń za pasek od spodni.
T3: Kim jesteś?! - wyleciał kolejny typ. Z prędkością światła wyjęłam nóż i rzuciłam w niego. Osunął sie po ścianie na podłogę. Dostał w brzuch, podeszłam do niego i wyjęłam mój sprzęt, coś jeszcze bulgotał pod nosem.
J: Skończę twoje cierpienie. - uśmiechnęłam sie do niego i wbiłam mu sztylet w serce. Chłopak zachłysnął sie powietrzem i skonał. Zabrałam ostrze i wycierając je w swoja koszulkę wyszłam z tej speluny. Wsiałam do auta i bez zwracania uwagi na przepisy ruchu drogowego pojechałam w strone pałacu. Wściekłość rozsadzała mnie jeszcze bardziej. Zabiłam 4 osoby w przeciągu niecałej godziny. Do tego mój telefon nie przestawał sygnalizować, że coś sie dzieje. Sprawdziłam i na ekranie wyświetlał sie specjalny kod, to alarm z domu Vikiego. Nie mogę go zostawić na pastwę losu. Zakręciłam szybko na ulicy i pojechałam do niego. W jego mieszkaniu ktoś był i chłopak może mieć kłopoty. Kilka minut później weszłam z impetem do jego domu. - Viktor gdzie jesteś?! - wołałam na cały dom, szukając go wszędzie z bronią przed sobą.
V: Szybko przyjechałaś. - zszedł na dół bez koszulki a na jego twarzy był uśmiech. Nic nie rozumiałam.
J: Co?! Sam uruchomiłeś alarm? - byłam w szoku, jak on mógł tak zrobić?!
V: Tak. - przyznał cicho - ...Ale inaczej nigdy nie chciałabyś ze mną porozmawiać. A to że tu jesteś znaczy, że jeszcze ci na mnie zależy... - mówił z takim przekonaniem.
J: Przestraszyłam sie, że masz kłopoty! Jak mogłeś?! - krzyczałam na niego. W jednej chwili poczułam się taka zraniona. Nie sądziłam, że tak mnie zaboli jego zachowanie. Złapałam się za głowe...

http://33.media.tumblr.com/a8857a2a73836c8c3ed574bbb5ff5661/tumblr_n00jtoD2fP1snblj3o1_500.gif
V: Przepraszam Cie, za wszystko.. - podszedł ostrożnie do mnie, odsunął moją rękę z bronią i wtulił sie we mnie. Odwzajemniłam uścisk niemal od razu, czując strasznie dziwny ból w sercu. Usłyszałam jakiś podejrzany trzask, a potem kroki w naszą stronę.
J: Masz jakiegoś gościa?! - odsunęłam sie od niego i spojrzałam w oczy.
V: Niee. - zdziwił sie.
K: Hahaha.. - usłyszeliśmy jakiś śmiech i oboje spojrzeliśmy na gościa przed nami.
J: Kim jesteś?! - warknęłam.
K: Twój kochany Viktor nie powiedział Ci o dawnym znajomym? - powiedział z ironicznym zaskoczeniem, spojrzałam na Vikiego, był przestraszony.
V: To Martin. Kiedyś razem pracowaliśmy. - powiedział do mnie - Jak mnie znalazłeś?!
M: Nie trudne to było. - kolejny cwaniacki uśmiech - ..Myślę, że nie wyrównałeś rachunku i przyszedłem odzyskać co moje. - wyjął pistolet i wycelował w niego, od razu stanęłam przed Vikim i wycelowałam w tego Matrina. - Dziewczyna Cie broni?! - zaśmiał sie - Lepiej odsuń sie dziewczynko. - pokazał bronią. Ja jednak nie przestraszyłam sie go i odbezpieczyłam swój pistolet.
J: Dziewczynko?! - zakpiłam - Zdajesz sobie sprawę kim ja jestem? - teraz na mojej
twarzy pojawił sie ten fałszywy, cwaniacki uśmiech. - Zadzierasz nie z tymi co trzeba! - warknęłam.
M: Chyba jednak zaryzykuje... Tylko odsuń sie, nie chce uszkodzić takiej ładnej buźki! - dalej celował w Vikiego. Nie miałam zamiaru odpuścić.
V: Martin, lepiej jej posłuchaj, jeśli chcesz jeszcze pożyć. - ostrzegł go
M: Grozisz mi?! 
J: Czego od niego chcesz?
M: Hmm.. Nie przyszedłem tu rozmawiać! - wściekł sie, o to właśnie chodziło.
J: Typowe! - zaśmiałam sie i strzeliłam mu w kolano, od razu upadł na ziemie łapiąc sie za krwawiące miejsce. Odepchnęłam Viktora tak, że sam upadł na ziemie, ale dzięki temu nie był na celowniku tego gościa. - Schowaj sie! - krzyknęłam i sama kucnęłam za ścianką. Gdy zauważyłam że Vik chowa sie w kuchni, wyjrzałam zza mojej osłony. Ten mężczyzna wciąż ubolewał nad kolanem. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. - Chyba sie nie spodziewałeś, co?! - podeszłam do Niego i stanęłam nad nim. Patrzał na mnie ze łzami w oczach.
M: Suko! Czemu to zrobiłaś?! - warknął
J: A nie wiem. - wzruszyłam ramionami - Taki miałam kaprys!
M: Dziwko, pożałujesz! - zanim sie spostrzegłam poczułam ogromny ból w klatce piersiowej, a potem zauważyłam że wystrzelił. Zanim zdążyłam upaść ostatkiem sił wystrzeliłam pocisk. Upadłam na podłogę, a moje oczy stawały sie cięższe. Dostrzegłam, że mężczyzna dostał w szyje i z tętnicy wydostawało sie coraz więcej krwi. Mogłam odetchnąć, Viktor bezpieczny... Starałam sie oddychać powoli, moje powieki były tak ciężkie, że nie mogłam już ich utrzymywać. Ból w klatce był tak silny, że nic innego się teraz nie liczyło. Nie mogłam myśleć o niczym innym, czy nawet skupić sie na oddychaniu.
V: Nathalie! Nath.. Mała. Oddychaj.. Nie umieraj!!

...

_______________________
Hmm.. Nath została postrzelona, nie wiem czy z tego wyjdzie, może zginie i następnym postem będzie epilog!
Myślę że będzie chociaż 7 komów!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!



Naat