CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

wtorek, 24 listopada 2015

110. You are beautifull!!!! :3

Hej !
Wiem, teraz też czekaliście, ale zdecydowanie mniej niż wcześniej :*
+ Muszę podziękować Nicola Dolezych..
Jannette jest ważna nie tylko w opowiadaniu ale i dla mnie, to moja przyjaciółka i wiem że mogę jej zaufać! Oby i ona wiedziała że ma we mnie wsparcie!!

Żancia ten rozdział dla Ciebie <3



Objaśnienie:
J: - Ja(Nathalie),
N: - Niall,
V: - Viktor,
Jann: - Jannette

___________________________


Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy seksowną bieliznę, kończyłam ją na siebie zakładać, kiedy wrócił. Teraz to on lustrował mnie wzrokiem, a ja patrzałam na Niego w lustrze. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, wiedziałam po Nim, że jeszcze chwile by tu został i nie powstrzymałby się. Nie będę ustępować, ubrałam na koronkowy, prześwitujący szlafroczek.  Wiedziałam że nie będzie mógł się oprzeć...  
Zeszłam na dół i znalazłam sie w kuchni, gdzie Niall już był. Siedział przy stole i patrzył w okno.
J: Jajecznica? - spojrzałam na niego
N: Hm?
J: Chcesz jajecznice na śniadanie? - uśmiechnęłam się uroczo.
N: Jasne... - coraz lepiej, Niall się do mnie odzywa. Włączyłam muzykę i zaczęłam do niej tańczyć. Co kilka chwil zerkałam ukrytkiem na blondyna. Powstrzymywał uśmiech, ale czułam jak jego wzrok wypalał dziury na moim ciele. Gdy kolejny raz spojrzałam na mojego narzeczonego miał przed sobą szeroko otwartą gazetę. Wyłączyłam palniki i podeszłam do Niego na paluszkach.
J: Ty nie czytasz gazet! - zaśmiałam sie na widok jego reakcji, chłopak aż podskoczył na krześle.
N: Nie, ale świetnie zasłania twoje wygłupy... - starał się nawet na mnie nie patrzeć.
J: Wiem, że chciałbyś do mnie dołączyć! - pociągnęłam go za rękę i zaczęłam razem z nim tańczyć do rytmicznej piosenki. Śmialiśmy się tak głośno że 
zagłuszaliśmy muzykę. - Ale się zmęczyłam... - westchnęłam gdy wyłączyłam odtwarzacz. Spojrzałam na narzeczonego, szczerzył sie szeroko i wiedziałam że podobało mu się takie coś, sama byłam w tej chwili szczęśliwa!
N: Wiem, że specjalnie się tak ubrałaś i nie odpuszczę Ci teraz. - podszedł szybko do mnie, wziął mnie na ręce i usadził na blacie. Ustawił się między moimi nogami i bez żadnych zahamować, wpił sie w moje usta. Swoimi zimnymi paluszkami zsynął ze mnie szlafroczek. Wiedziałam że długo nie wytrzyma! A ja sama nie byłam mu dłużna, ściągnęłam z niego t-shirt i zajęłam sie jego spodniami. - Jestes podstępna, wiesz? - mówił pomiędzy pocałunkami, które składał na mojej szyi.
J: Doprawdy? - udałam zaskoczoną
N: Ty doskonale wiesz o co mi chodzi. - zaśmiał sie zadziornie, przyciągnął mnie bliżań krańca blatu i odsunął moją bieliznę. Dotykał mnie palcami, aż w końcu poczułam jak gwałtownie i agresywni we mnie wchodzi. Odchyliłam głowę do tyłu i ciężko oddychałam. Po chwili nasze jęki wypełniały całą kuchnie....
    Ten sex był niesamowity! Oboje go tak bardzo pragnęliśmy że nie mogło być inaczej. Cały dzień uprawialiśmy miłość, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Nawet razem ugotowaliśmy obiad. 
J: Chcesz jechać ze mną do Midnight Memories? - spojrzał w moje oczka. Leżał na moich kolanach, a ja bawiłam się jego włosami. Uwielbiałam to... 
N: Pewnie... - podnieśliśmy się z kanapy i zabierając kurtki wyszliśmy.
J: Jakie auto? - uśmiechnęłam się.
N: Jaguar? - zapytał nieśmiało. Zgodziłam się i ruszyliśmy. Szybko pokonaliśmy drogę do restauracji, Niallowi jak zwykle buzia się nie zamykała, ale to dobrze. To znaczy że jest szczęśliwy!
J: Hej Vik.. - podeszliśmy do chłopaka, który właśnie stał przy swojej Jannette.
V: Cześć Nathalie. Niall... - podali sobie dłonie.
J: Jak w restauracji? - uśmiechnęłam się do niego. Jannette promieniała tą ich miłością.
V: W restauracji świetnie, z resztą widzisz, klientów pełno, załoga dobrze sie sprawuje.. 
J: A jak się sprawy mają między wami? - zapytałam prosto z mostu
V: U nas? - zmieszał się
J: O tym porozmawiam z Jann... - przerwałam mu - Który stolik wolny? - złapałam ją pod rękę.
V: 15.. Mówisz poważnie? - zdziwił się, może nawet troche przestraszył.
J: Tak, a Ty zabierz Nialla, przecież jesteście facetami, na pewno macie jakieś wspólne tematy... - machnęłam rękę i skierowałam sie do wyznaczonego stolika. - To jak wam się układa? - uśmiechnęłam sie do brunetki.
Jann: Myślę, że jest bardzo dobrze. Jest zapracowany, ale nie przeszkadza mi to. Współpracujemy razem, więc nie możemy narzekać na brak czasu razem... - uśmiechnęła się - Wiem, że jesteś dla Niego ważna... Dużo mi o tobie opowiadał... Więc chce Ci powiedzieć, że kocham go. - przyznała, lekko się różowiąc - I aż nie moge uwierzyć, że on kocha mnie. - spojrzałyśmy na nich. Stali w tym samym miejscu i o czymś zawzięcie dyskutowali.
Jannette<3

J: Dlaczego nie możesz uwierzyć? - zawiesiłam wzrok z powrotem na niej.
Jann: Spójrz tylko na mnie, niska, gruba, brzydka i do tego pracuje w kwiaciarni... A on? Sexowny, mega przystojny i do tego szef takiej restauracji... Nie sądzisz, że to dwie różne kategorie? - uśmiechnęła się nerwowo.
J: Nie. I znam Viktora już kupe lat. Wiem, że on też nie jest taki płytki... Nigdy nie patrzał na wygląd - powiedziałam zaskoczona jej wątpliwościami - ..Jak możesz tak o sobie mówić? Jesteś wspaniałą kobietą, wygląd to nie wszystko! Jesteś naprawdę śliczna, masz cudowne oczy, włosy, uśmiech, twoja cera jest taka idealna, nie jedna modelka o takiej marzy. A to że pracujesz w kwiaciarni dodaje Ci tylko uroku. Nie zadręczaj sie tym, bo naprawdę go uszczęśliwiasz. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.  Uwierz w siebie kobieto! - uścisnęłam pocieszająco jej dłoń, Jannette spuściłam wzrok.
Jann: Dziękuje Ci, nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi pomogłaś mówiąc to... - otarła jedną łzę.
K: Przepraszam pani Horan, zdecydowały się panie co zamówią? - podszedł nieśmiało jeden z kelnerów.
J: Viktor niech wybierze dania. - odszedł, a ja znów spojrzałam na dziewczynę. Nie mam pojęcia jak ona mogła tak o sobie pomyśleć. Jest wspaniała bo uszczęśliwia Viktora, a to mi wystarcza... Viktor musi zrównać z ziemią jej kompleksy bo są naprawde bezsensowne... 
Nasze tematy były bardzo ciekawe, zagadaliśmy sie na początku o kwiatach, potem o daniach lokalu a na końcu o naszych mężczyznach... Ciekawe co oni robią?
N: No kochanie... - telepatycznie go wywołalam - Czas się zbierać. - wyciągnął dłoń w moja stronę by pomóc mi wstać. Skorzystałam i już po chwili obejmował mnie w talii.
J: Jeszcze muszę tylko zajrzeć do biura, Vik... - spojrzałam znacząco na bruneta i poszliśmy do mojego gabinetu. - W sobotę widzę Cie z Jann u mnie w pałacu, zrobię kolacje...
V: U Ciebie, na kolacji? Jann? Widzę że sie zaprzyjaźniłyście... - ucieszył się
J: Musze być dobra dla Twojej dziewczyny, ale jeśli Ty nie będziesz dobry dla niej to odstrzele Ci jaja! - zagroziłam  - O 6pm w sobotę. - powiedziałam wychodząc. Wróciłam do Nialla i tym razem on prowadził auto. 
N: O czym plotkowałyście? - wyrwał mnie z zamyśleń, gdy siedzieliśmy z winem na tarasie.
J: A o naszych zawodach... - rzuciłam. Blondyn spojrzał na mnie przerażony. - Spokojnie, mówiłyśmy o gotowaniu... - zaśmiałam sie - Jestem padnięta, idziesz spać?
N: Tak.. - zabrał ode mnie kieliszek i odstawił do zmywarki - Na pewno rozmawiałyście tylko o swoich zajęciach? Widziałem jak pożerałaś mnie wzrokiem... - zaśmiał się, wiedział co mówi.
J: Czyżby?
...

__________


I jak? Podobał sie!
A tak poza tym! Dziewczyny które mają podobny problem co moja bohaterka Jann! Nie możecie się tak zadręczać! Jesteście piękne! A wygląd to nie wszystko!! Jeśli ktoś z was tak żartuje to tylko dlatego ze musi dowartościować samego siebie i on nie jest nic warty! Uwierzcie mi!! :*

btw: Licze na choć 15 komów!! :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!






Naat

wtorek, 17 listopada 2015

109. The cousin doesn't live..

Witajcie :* !!
Wracam do Was! Wznawiam moje pisanie :D Kocham was i nie mogę sobie odpuścić.. A tak na serio to nie miałam w ogóle czasu.. Byłam na urlopie, troche dużo się działo, potem oni przyjechali ze mną tu.. Więc teraz mam dopiero czas!! <3

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie)
N: - Niall,
Z: - Zayn,
P: - Paula Jonson,
O: - ochroniarz.

_________________

          Na parkingu widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.
O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest? 
- zatrzymaliśmy się przy wolnym stoliku.
Z: Tak, właśnie wchodzi, ale nie odwracaj się. Zna Cię i może się speszyć. - uprzedził.
J: A Ciebie nie zna? - zdziwiłam się. Sądziłam że jeśli Styles z nią rozmawiał to i chłopaki w tym uczestniczyli.
Z: Jakoś nie miałem chęci zapoznania się. - uśmiechnął się po swojemu. Malik jest cwany!
J: To jaki plan? - zaczęłam się rozglądać po sali. Pełno ludzi, mało wyjść, w sumie to tylko to przez które weszliśmy.
Z: Myślę że damy jej się trochę 'pobawić', zobaczymy w jakim towarzystwie się obraca i wtedy zaczniemy działać. - zaproponował.
J: W porządku. - siedzieliśmy tak już od jakiś dwóch godzin. Co jakiś czas wymieniliśmy ze sobą kilka zdań, ale bez ciekawszych tematów. Zaczynałam się niepokoić i nudzić. W między czasie zauważyłam, że panna Jonson przebywała z Loganem, a on nie należy do najbezpieczniejszych gości. Poznaliśmy sie kiedyś na podobnej imprezie. Pamiętam że rozwalił pół sali tylko dlatego że nie chciałam z nim zatańczyć, niemiły gość. - Malik zaczynajmy, bo zaraz zasnę... - mruknęłam i zauważyłam jak Paula wychodzi. - Teraz! - poderwałam sie z miejsca i podążyłam za nią. Zayn dorównał mi kroku. Na dworze było już ciemno, a dziewczyna, nie wiadomo czamu zaczęła uciekać. Denerwowałam się, coś może pójść nie tak...

http://img2.stylowi.pl//images/items/o/201411/stylowi_pl_moda-damska_27796980.gif 

Z: Stój.. ! - krzyknął za nią kiedy zaczęliśmy biec. Nie lubię biegać w szpilkach, ale nauczyłam sie już pracy w takich butach. Dziewczyna była jakieś 100 metrów przed nami, zdjęła szybko buty i dalej zaczęła uciekać. Nie zwlekałam dłużej, wzięłam broń i gdy znaleźliśmy się w odosobnionym miejscu pociągnęłam za spust. Niestety nie trafiłam, a to spotkało się z groźnym wzrokiem Malika... Sam wyciągnął przed siebie broń i wystrzelił, trafił ją bo upadła. Czułam sie lepiej ze świadomością, że nie ja ją zraniłam. Rodzina Nialla to jakby i moja rodzina... 
Podbiegliśmy do leżącej dziewczyny, ciężko oddychała, trzymała sie za mostek, rana przeszła ją na wylot.
P: Cz-czemu? - ledwo mówiła.
J: Czemu współpracowałaś z ludźmi którzy pragną śmierci Nialla? - odpowiedziałam pytaniem.
P: S-skąd wiesz? - kaszlała - Wybacz... - to było jej ostatnie słowo, nawet powiek nie zdążyła zamknąć. Zayn to zrobił i spojrzał na mnie.
Z: Idź po auto, ja się 
teraz wszystkim zajmę... - w jego głosie nie było uczuć. Chyba oboje czuliśmy się z tym źle. Nie odpowiedziałam, skierowałam sie biegiem na parking, po drodze chowając pistolet. Na szczęście nie miałam na sobie jej krwi i nikt nie zauważy nic podejrzanego. Wsiadłam w auto, podjechałam na miejsce gdzie został szatyn z martwą brunetką. Chłopak szybko władował jej zwłoki do bagażnika. I jak gdyby nigdy nic podwiózł mnie na parking na którym przed chwilą byłam i dał kluczyki od swojego auta. - Spotkamy się jutro... Jakoś trzeba powiedzieć Niallowi... 
J: Wiem... - to czego obawiam się najbardziej, to jego reakcja...
Z: Powiemy mu prawdę, ja pociągnąłem za spust. Nie martw sie, nie bedzie Cie obwiniał...- pocieszał mnie - Swoją drogą, jak namówiłas go na zostanie w domu?
J: Oszukałam go i uciekłam... - uśmiechnęłam się lekko
Z: Poważnie? - zaśmiał się
J: Tak, inaczej był by tu z nami... 
Z: Udobruchasz go jakoś. - poruszał zabawnie brwiami i wysiadłam z samochodu.
J: Do zobaczenia.
Z: Cześć. - uśmiechnął sie i zatrzasnęłam drzwi. 
Auto Malika jest takie jak lubię, szybkie! Po niecałych 30 minutach byłam pod pałacem, w sypialni paliło się światło i chyba blondyn widział że wjechałam na posiadłość, bo jego sylwetka pojawiła w oknie się. Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do środka. Od razu poszłam do niego i zajrzałam do środka.
J: Wróciłam. - powiedziałam cicho patrząc prosto w jego oczy. Na twarzy Irlandczyka nie było widać żadnych pozytywnych uczuć. Chłopak nic nie powiedział, wyminął mnie i wyszedł z pomieszczenia. Jest obrażony i jeśli myśli że będę za nim latać, to grubo się myli. Poszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Nie siedziałam długo w parującym pomieszczeniu, ubrałam się i poszłam do kuchni, już byłam trochę głodna i Niall mozliwe że Niall też nic nie jadł. Zrobiłam dla nas kolacje, może go tym przekupie... - Niall zrobiłam kolacje. - poszłam po niego.
N: Nie mam ochoty. - mruknął.
J: Yhym... Bo uwierzę. - skrzyżowałam ręce na piersi.
N: Jak chcesz! - warknął.
J: Możesz grzeczniej?! - zezłościłam się.
N: A co?! Zamkniesz mnie w pokoju? -  był wściekły, ja niestety mimowolnie sie zaśmiałam.
J: Wiem, że moje zagranie było dziecinne, ale inaczej byś pojechał. - usiadłam koło niego.
N: Dziwisz mi sie? Nie chce znów Cię stracić przez jakąś akcje... - dalej był zły, ale już nie krzyczał.
J: Co mam zrobić żebyś przestał się gniewać? - odpięłam jeden guzik od jego koszuli.
N: Nic. - wstał i poszedł w kierunku kuchni. Byłam zawiedziona, bo naprawdę chciałam go namiętnie przepraszać. Poszłam oczywiście za nim, nałożył sobie sałatki z kurczakiem i wyszedł nawet na mnie nie patrząc. No nic, musze to przeczekać... 
Zjadłam szybko, poszłam do biura i ogarnęłam wszystko co do tej pory robił Bill. Kontaktował sie z tym Loganem, czyli może już wiedzieć że Jonson nie żyje. Nic nie szkodzi, a to nawet i lepiej, teraz wie, że nie cofnę sie przed niczym w obronie Nialla!    
    Po godzinie spędzonej przed komputerem poszłam do sypialni, blondyna nie było i pewnie nie będzie, jest zbyt zły. Jutro spędzę z nim cały dzień! Ranek przyszedł szybko, nawet nie pamiętam kiedy usnęłam. O dziwo obok spał jeszcze Horan. natychmiast przytuliłam sie do niego słuchając rytmu jego serduszka. Było spokojne i miarowe, kochałam ten dźwięk.

J: Zostaje dzisiaj z Tobą... - szepnęłam i spojrzałam na jego twarz pogrążoną w śnie. Kilka chwil później, chłopak nie zważając na to że go przytulam wstał i powędrował do łazienki. Zaczęłam się irytować! - Możesz mi już odpuścić?! - chłopak stał przed lustrem i w odbiciu patrzył na mnie.
N: To są Twoje zagrywki, Kochanie. - stwierdził i zaczął szczotkować zęby. Jeśli tak chce się bawić to nie ma problemu. Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy seksowną bieliznę, kończyłam ją na siebie zakładać, kiedy wrócił. Teraz to on lustrował mnie wzrokiem, a ja patrzałam na Niego w lustrze. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, wiedziałam po Nim, że jeszcze chwile by tu został i nie powstrzymałby się. Nie będę ustępować, ubrałam na koronkowy, prześwitujący szlafroczek.  Wiedziałam że nie będzie mógł się oprzeć.. 

...
_____________

I jak?  Naprawde was przepraszam że tyle mnie nie było :*
I marze by tu było choć 10 komów!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!





Naat