CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

wtorek, 24 listopada 2015

110. You are beautifull!!!! :3

Hej !
Wiem, teraz też czekaliście, ale zdecydowanie mniej niż wcześniej :*
+ Muszę podziękować Nicola Dolezych..
Jannette jest ważna nie tylko w opowiadaniu ale i dla mnie, to moja przyjaciółka i wiem że mogę jej zaufać! Oby i ona wiedziała że ma we mnie wsparcie!!

Żancia ten rozdział dla Ciebie <3



Objaśnienie:
J: - Ja(Nathalie),
N: - Niall,
V: - Viktor,
Jann: - Jannette

___________________________


Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy seksowną bieliznę, kończyłam ją na siebie zakładać, kiedy wrócił. Teraz to on lustrował mnie wzrokiem, a ja patrzałam na Niego w lustrze. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, wiedziałam po Nim, że jeszcze chwile by tu został i nie powstrzymałby się. Nie będę ustępować, ubrałam na koronkowy, prześwitujący szlafroczek.  Wiedziałam że nie będzie mógł się oprzeć...  
Zeszłam na dół i znalazłam sie w kuchni, gdzie Niall już był. Siedział przy stole i patrzył w okno.
J: Jajecznica? - spojrzałam na niego
N: Hm?
J: Chcesz jajecznice na śniadanie? - uśmiechnęłam się uroczo.
N: Jasne... - coraz lepiej, Niall się do mnie odzywa. Włączyłam muzykę i zaczęłam do niej tańczyć. Co kilka chwil zerkałam ukrytkiem na blondyna. Powstrzymywał uśmiech, ale czułam jak jego wzrok wypalał dziury na moim ciele. Gdy kolejny raz spojrzałam na mojego narzeczonego miał przed sobą szeroko otwartą gazetę. Wyłączyłam palniki i podeszłam do Niego na paluszkach.
J: Ty nie czytasz gazet! - zaśmiałam sie na widok jego reakcji, chłopak aż podskoczył na krześle.
N: Nie, ale świetnie zasłania twoje wygłupy... - starał się nawet na mnie nie patrzeć.
J: Wiem, że chciałbyś do mnie dołączyć! - pociągnęłam go za rękę i zaczęłam razem z nim tańczyć do rytmicznej piosenki. Śmialiśmy się tak głośno że 
zagłuszaliśmy muzykę. - Ale się zmęczyłam... - westchnęłam gdy wyłączyłam odtwarzacz. Spojrzałam na narzeczonego, szczerzył sie szeroko i wiedziałam że podobało mu się takie coś, sama byłam w tej chwili szczęśliwa!
N: Wiem, że specjalnie się tak ubrałaś i nie odpuszczę Ci teraz. - podszedł szybko do mnie, wziął mnie na ręce i usadził na blacie. Ustawił się między moimi nogami i bez żadnych zahamować, wpił sie w moje usta. Swoimi zimnymi paluszkami zsynął ze mnie szlafroczek. Wiedziałam że długo nie wytrzyma! A ja sama nie byłam mu dłużna, ściągnęłam z niego t-shirt i zajęłam sie jego spodniami. - Jestes podstępna, wiesz? - mówił pomiędzy pocałunkami, które składał na mojej szyi.
J: Doprawdy? - udałam zaskoczoną
N: Ty doskonale wiesz o co mi chodzi. - zaśmiał sie zadziornie, przyciągnął mnie bliżań krańca blatu i odsunął moją bieliznę. Dotykał mnie palcami, aż w końcu poczułam jak gwałtownie i agresywni we mnie wchodzi. Odchyliłam głowę do tyłu i ciężko oddychałam. Po chwili nasze jęki wypełniały całą kuchnie....
    Ten sex był niesamowity! Oboje go tak bardzo pragnęliśmy że nie mogło być inaczej. Cały dzień uprawialiśmy miłość, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Nawet razem ugotowaliśmy obiad. 
J: Chcesz jechać ze mną do Midnight Memories? - spojrzał w moje oczka. Leżał na moich kolanach, a ja bawiłam się jego włosami. Uwielbiałam to... 
N: Pewnie... - podnieśliśmy się z kanapy i zabierając kurtki wyszliśmy.
J: Jakie auto? - uśmiechnęłam się.
N: Jaguar? - zapytał nieśmiało. Zgodziłam się i ruszyliśmy. Szybko pokonaliśmy drogę do restauracji, Niallowi jak zwykle buzia się nie zamykała, ale to dobrze. To znaczy że jest szczęśliwy!
J: Hej Vik.. - podeszliśmy do chłopaka, który właśnie stał przy swojej Jannette.
V: Cześć Nathalie. Niall... - podali sobie dłonie.
J: Jak w restauracji? - uśmiechnęłam się do niego. Jannette promieniała tą ich miłością.
V: W restauracji świetnie, z resztą widzisz, klientów pełno, załoga dobrze sie sprawuje.. 
J: A jak się sprawy mają między wami? - zapytałam prosto z mostu
V: U nas? - zmieszał się
J: O tym porozmawiam z Jann... - przerwałam mu - Który stolik wolny? - złapałam ją pod rękę.
V: 15.. Mówisz poważnie? - zdziwił się, może nawet troche przestraszył.
J: Tak, a Ty zabierz Nialla, przecież jesteście facetami, na pewno macie jakieś wspólne tematy... - machnęłam rękę i skierowałam sie do wyznaczonego stolika. - To jak wam się układa? - uśmiechnęłam sie do brunetki.
Jann: Myślę, że jest bardzo dobrze. Jest zapracowany, ale nie przeszkadza mi to. Współpracujemy razem, więc nie możemy narzekać na brak czasu razem... - uśmiechnęła się - Wiem, że jesteś dla Niego ważna... Dużo mi o tobie opowiadał... Więc chce Ci powiedzieć, że kocham go. - przyznała, lekko się różowiąc - I aż nie moge uwierzyć, że on kocha mnie. - spojrzałyśmy na nich. Stali w tym samym miejscu i o czymś zawzięcie dyskutowali.
Jannette<3

J: Dlaczego nie możesz uwierzyć? - zawiesiłam wzrok z powrotem na niej.
Jann: Spójrz tylko na mnie, niska, gruba, brzydka i do tego pracuje w kwiaciarni... A on? Sexowny, mega przystojny i do tego szef takiej restauracji... Nie sądzisz, że to dwie różne kategorie? - uśmiechnęła się nerwowo.
J: Nie. I znam Viktora już kupe lat. Wiem, że on też nie jest taki płytki... Nigdy nie patrzał na wygląd - powiedziałam zaskoczona jej wątpliwościami - ..Jak możesz tak o sobie mówić? Jesteś wspaniałą kobietą, wygląd to nie wszystko! Jesteś naprawdę śliczna, masz cudowne oczy, włosy, uśmiech, twoja cera jest taka idealna, nie jedna modelka o takiej marzy. A to że pracujesz w kwiaciarni dodaje Ci tylko uroku. Nie zadręczaj sie tym, bo naprawdę go uszczęśliwiasz. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam.  Uwierz w siebie kobieto! - uścisnęłam pocieszająco jej dłoń, Jannette spuściłam wzrok.
Jann: Dziękuje Ci, nawet nie masz pojęcia jak bardzo mi pomogłaś mówiąc to... - otarła jedną łzę.
K: Przepraszam pani Horan, zdecydowały się panie co zamówią? - podszedł nieśmiało jeden z kelnerów.
J: Viktor niech wybierze dania. - odszedł, a ja znów spojrzałam na dziewczynę. Nie mam pojęcia jak ona mogła tak o sobie pomyśleć. Jest wspaniała bo uszczęśliwia Viktora, a to mi wystarcza... Viktor musi zrównać z ziemią jej kompleksy bo są naprawde bezsensowne... 
Nasze tematy były bardzo ciekawe, zagadaliśmy sie na początku o kwiatach, potem o daniach lokalu a na końcu o naszych mężczyznach... Ciekawe co oni robią?
N: No kochanie... - telepatycznie go wywołalam - Czas się zbierać. - wyciągnął dłoń w moja stronę by pomóc mi wstać. Skorzystałam i już po chwili obejmował mnie w talii.
J: Jeszcze muszę tylko zajrzeć do biura, Vik... - spojrzałam znacząco na bruneta i poszliśmy do mojego gabinetu. - W sobotę widzę Cie z Jann u mnie w pałacu, zrobię kolacje...
V: U Ciebie, na kolacji? Jann? Widzę że sie zaprzyjaźniłyście... - ucieszył się
J: Musze być dobra dla Twojej dziewczyny, ale jeśli Ty nie będziesz dobry dla niej to odstrzele Ci jaja! - zagroziłam  - O 6pm w sobotę. - powiedziałam wychodząc. Wróciłam do Nialla i tym razem on prowadził auto. 
N: O czym plotkowałyście? - wyrwał mnie z zamyśleń, gdy siedzieliśmy z winem na tarasie.
J: A o naszych zawodach... - rzuciłam. Blondyn spojrzał na mnie przerażony. - Spokojnie, mówiłyśmy o gotowaniu... - zaśmiałam sie - Jestem padnięta, idziesz spać?
N: Tak.. - zabrał ode mnie kieliszek i odstawił do zmywarki - Na pewno rozmawiałyście tylko o swoich zajęciach? Widziałem jak pożerałaś mnie wzrokiem... - zaśmiał się, wiedział co mówi.
J: Czyżby?
...

__________


I jak? Podobał sie!
A tak poza tym! Dziewczyny które mają podobny problem co moja bohaterka Jann! Nie możecie się tak zadręczać! Jesteście piękne! A wygląd to nie wszystko!! Jeśli ktoś z was tak żartuje to tylko dlatego ze musi dowartościować samego siebie i on nie jest nic warty! Uwierzcie mi!! :*

btw: Licze na choć 15 komów!! :*

CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!






Naat

wtorek, 17 listopada 2015

109. The cousin doesn't live..

Witajcie :* !!
Wracam do Was! Wznawiam moje pisanie :D Kocham was i nie mogę sobie odpuścić.. A tak na serio to nie miałam w ogóle czasu.. Byłam na urlopie, troche dużo się działo, potem oni przyjechali ze mną tu.. Więc teraz mam dopiero czas!! <3

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie)
N: - Niall,
Z: - Zayn,
P: - Paula Jonson,
O: - ochroniarz.

_________________

          Na parkingu widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.
O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest? 
- zatrzymaliśmy się przy wolnym stoliku.
Z: Tak, właśnie wchodzi, ale nie odwracaj się. Zna Cię i może się speszyć. - uprzedził.
J: A Ciebie nie zna? - zdziwiłam się. Sądziłam że jeśli Styles z nią rozmawiał to i chłopaki w tym uczestniczyli.
Z: Jakoś nie miałem chęci zapoznania się. - uśmiechnął się po swojemu. Malik jest cwany!
J: To jaki plan? - zaczęłam się rozglądać po sali. Pełno ludzi, mało wyjść, w sumie to tylko to przez które weszliśmy.
Z: Myślę że damy jej się trochę 'pobawić', zobaczymy w jakim towarzystwie się obraca i wtedy zaczniemy działać. - zaproponował.
J: W porządku. - siedzieliśmy tak już od jakiś dwóch godzin. Co jakiś czas wymieniliśmy ze sobą kilka zdań, ale bez ciekawszych tematów. Zaczynałam się niepokoić i nudzić. W między czasie zauważyłam, że panna Jonson przebywała z Loganem, a on nie należy do najbezpieczniejszych gości. Poznaliśmy sie kiedyś na podobnej imprezie. Pamiętam że rozwalił pół sali tylko dlatego że nie chciałam z nim zatańczyć, niemiły gość. - Malik zaczynajmy, bo zaraz zasnę... - mruknęłam i zauważyłam jak Paula wychodzi. - Teraz! - poderwałam sie z miejsca i podążyłam za nią. Zayn dorównał mi kroku. Na dworze było już ciemno, a dziewczyna, nie wiadomo czamu zaczęła uciekać. Denerwowałam się, coś może pójść nie tak...

http://img2.stylowi.pl//images/items/o/201411/stylowi_pl_moda-damska_27796980.gif 

Z: Stój.. ! - krzyknął za nią kiedy zaczęliśmy biec. Nie lubię biegać w szpilkach, ale nauczyłam sie już pracy w takich butach. Dziewczyna była jakieś 100 metrów przed nami, zdjęła szybko buty i dalej zaczęła uciekać. Nie zwlekałam dłużej, wzięłam broń i gdy znaleźliśmy się w odosobnionym miejscu pociągnęłam za spust. Niestety nie trafiłam, a to spotkało się z groźnym wzrokiem Malika... Sam wyciągnął przed siebie broń i wystrzelił, trafił ją bo upadła. Czułam sie lepiej ze świadomością, że nie ja ją zraniłam. Rodzina Nialla to jakby i moja rodzina... 
Podbiegliśmy do leżącej dziewczyny, ciężko oddychała, trzymała sie za mostek, rana przeszła ją na wylot.
P: Cz-czemu? - ledwo mówiła.
J: Czemu współpracowałaś z ludźmi którzy pragną śmierci Nialla? - odpowiedziałam pytaniem.
P: S-skąd wiesz? - kaszlała - Wybacz... - to było jej ostatnie słowo, nawet powiek nie zdążyła zamknąć. Zayn to zrobił i spojrzał na mnie.
Z: Idź po auto, ja się 
teraz wszystkim zajmę... - w jego głosie nie było uczuć. Chyba oboje czuliśmy się z tym źle. Nie odpowiedziałam, skierowałam sie biegiem na parking, po drodze chowając pistolet. Na szczęście nie miałam na sobie jej krwi i nikt nie zauważy nic podejrzanego. Wsiadłam w auto, podjechałam na miejsce gdzie został szatyn z martwą brunetką. Chłopak szybko władował jej zwłoki do bagażnika. I jak gdyby nigdy nic podwiózł mnie na parking na którym przed chwilą byłam i dał kluczyki od swojego auta. - Spotkamy się jutro... Jakoś trzeba powiedzieć Niallowi... 
J: Wiem... - to czego obawiam się najbardziej, to jego reakcja...
Z: Powiemy mu prawdę, ja pociągnąłem za spust. Nie martw sie, nie bedzie Cie obwiniał...- pocieszał mnie - Swoją drogą, jak namówiłas go na zostanie w domu?
J: Oszukałam go i uciekłam... - uśmiechnęłam się lekko
Z: Poważnie? - zaśmiał się
J: Tak, inaczej był by tu z nami... 
Z: Udobruchasz go jakoś. - poruszał zabawnie brwiami i wysiadłam z samochodu.
J: Do zobaczenia.
Z: Cześć. - uśmiechnął sie i zatrzasnęłam drzwi. 
Auto Malika jest takie jak lubię, szybkie! Po niecałych 30 minutach byłam pod pałacem, w sypialni paliło się światło i chyba blondyn widział że wjechałam na posiadłość, bo jego sylwetka pojawiła w oknie się. Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do środka. Od razu poszłam do niego i zajrzałam do środka.
J: Wróciłam. - powiedziałam cicho patrząc prosto w jego oczy. Na twarzy Irlandczyka nie było widać żadnych pozytywnych uczuć. Chłopak nic nie powiedział, wyminął mnie i wyszedł z pomieszczenia. Jest obrażony i jeśli myśli że będę za nim latać, to grubo się myli. Poszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubranie i weszłam pod prysznic. Nie siedziałam długo w parującym pomieszczeniu, ubrałam się i poszłam do kuchni, już byłam trochę głodna i Niall mozliwe że Niall też nic nie jadł. Zrobiłam dla nas kolacje, może go tym przekupie... - Niall zrobiłam kolacje. - poszłam po niego.
N: Nie mam ochoty. - mruknął.
J: Yhym... Bo uwierzę. - skrzyżowałam ręce na piersi.
N: Jak chcesz! - warknął.
J: Możesz grzeczniej?! - zezłościłam się.
N: A co?! Zamkniesz mnie w pokoju? -  był wściekły, ja niestety mimowolnie sie zaśmiałam.
J: Wiem, że moje zagranie było dziecinne, ale inaczej byś pojechał. - usiadłam koło niego.
N: Dziwisz mi sie? Nie chce znów Cię stracić przez jakąś akcje... - dalej był zły, ale już nie krzyczał.
J: Co mam zrobić żebyś przestał się gniewać? - odpięłam jeden guzik od jego koszuli.
N: Nic. - wstał i poszedł w kierunku kuchni. Byłam zawiedziona, bo naprawdę chciałam go namiętnie przepraszać. Poszłam oczywiście za nim, nałożył sobie sałatki z kurczakiem i wyszedł nawet na mnie nie patrząc. No nic, musze to przeczekać... 
Zjadłam szybko, poszłam do biura i ogarnęłam wszystko co do tej pory robił Bill. Kontaktował sie z tym Loganem, czyli może już wiedzieć że Jonson nie żyje. Nic nie szkodzi, a to nawet i lepiej, teraz wie, że nie cofnę sie przed niczym w obronie Nialla!    
    Po godzinie spędzonej przed komputerem poszłam do sypialni, blondyna nie było i pewnie nie będzie, jest zbyt zły. Jutro spędzę z nim cały dzień! Ranek przyszedł szybko, nawet nie pamiętam kiedy usnęłam. O dziwo obok spał jeszcze Horan. natychmiast przytuliłam sie do niego słuchając rytmu jego serduszka. Było spokojne i miarowe, kochałam ten dźwięk.

J: Zostaje dzisiaj z Tobą... - szepnęłam i spojrzałam na jego twarz pogrążoną w śnie. Kilka chwil później, chłopak nie zważając na to że go przytulam wstał i powędrował do łazienki. Zaczęłam się irytować! - Możesz mi już odpuścić?! - chłopak stał przed lustrem i w odbiciu patrzył na mnie.
N: To są Twoje zagrywki, Kochanie. - stwierdził i zaczął szczotkować zęby. Jeśli tak chce się bawić to nie ma problemu. Wróciłam do sypialni i wyjęłam z szafy seksowną bieliznę, kończyłam ją na siebie zakładać, kiedy wrócił. Teraz to on lustrował mnie wzrokiem, a ja patrzałam na Niego w lustrze. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia, wiedziałam po Nim, że jeszcze chwile by tu został i nie powstrzymałby się. Nie będę ustępować, ubrałam na koronkowy, prześwitujący szlafroczek.  Wiedziałam że nie będzie mógł się oprzeć.. 

...
_____________

I jak?  Naprawde was przepraszam że tyle mnie nie było :*
I marze by tu było choć 10 komów!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!





Naat

wtorek, 27 października 2015

108. You can't go Niall..

Aloha xx
Macie w końcu kolejny rozdział! Musicie mi wybaczyć za tą nieobecnosć.. 
Postaram się dodać za niedługo kolejny rozdział!!

Objaśnienie: 
J: - ja (Nathalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn,
V: - Vik,
Jann: - Jannette,
O: - ochroniarz. 
_________________


Owinęłam nogi wokół niego i powoli odpinałam jego koszulę. W sypialni, Horan szybko pozbył się moich spodni i zabierał się za odpinanie moich guzików. Znów wziął mnie na ręce, podszedł do łóżka, a ja w tym czasie zdjęłam niepotrzebną garderobę z siebie. Trzymał mnie tak mocno przy sobie, tak pewnie. Zupełnie jakbym nic nie ważyła... Ułożył mnie ostrożnie na pościeli i pieścił moje ciało. Wszystko sprawiało że chciałam go więcej i więcej. Przejęłam inicjatywę i odwróciłam nas tak, że byłam na nim. Całowałam jego tors, szyję, kości policzkowe, usta... 
    Obudziłam sie naga, mojego narzeczonego w łóżku nie było. Zabrałam szybko z podłogi jego koszulę i wyszłam z sypialni zapinając jej guziki. 
J: Niall?! - zawołałam schodząc na dół.
N: Jestem w kuchni. - usłyszałam i podążyłam do wspomnianego pomieszczenia. - Wyspałaś się? - odezwał się od razu kiedy weszłam do środka. Pachniało śniadaniem...
J: Nie. - odparłam krótko.
N: To czemu wstałaś? Zepsułaś mi niespodziankę. - zmarszczył brwi.
J: Oh Kochnie... - zaśmiałam sie - To może wrócę do sypialni i udamy że wcale mnie tu nie było? - spojrzałam na niego z rozbawieniem.
N: Nie. Zjedzmy już tutaj. - uwielbiam te jego minki. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Zaraz po śniadaniu poszłam sie przygotować. Koniec tego obijania sie. Trzeba zacząć znów działać! Tym bardziej, że ta kuzyneczka mojego Horana zaczęła coś kombinować. Wyjechała tylko na chwile, ale Zayn powęszył trochę i wysłał mi szczegóły na maila.
J: Musimy dzisiaj to załatwić. - powiedziałam przez telefon, gdy tylko weszłam do biura.
Z: Tak wiem, ale dziwnie mi będzie... To jego rodzina. - Malik z wątpliwościami? A to coś nowego...
J: Nie mamy innego wyjścia. Daliśmy jej szanse, to ona pakuje się w kłopoty... -stwierdziłam - Dowiesz się gdzie dzisiaj będzie?
Z: Tak, już to zrobiłem. - cudownie - Dzisiaj idzie na jakiś bal, pewnie z kimś z branży i wtedy można byłoby ją dorwać... Albo chociaż poobserwować...
J: Dokładnie tak. Wyślij mi adres, gdzie ma odbyć sie ten bal. - rozłączyłam się i poszłam na sam dół. Trzeba się uzbroić.. Zabrałam moje ulubione zabawki, pasujące do okazji.

Idealnie nadają się pod elegancką sukienkę. Paula Jonson dzisiaj zginie i nie będzie to łatwe morderstwo. Chyba że pierwsza zaatakuje! 
Po kilkudziesięciu minutach miałam już idealnie wybraną broń. Powędrowałam do sypialni i założyłam na siebie sukienkę, ułożyłam włosy i pomalowałam się. Przymocowałam każdą broń do ciała i można było ruszać. Schodziłam ze schodów gdy przede mną pojawił się Nialler.
N: Gdzie się wybierasz? - skrzyżował ręce na torsie.
J: Musze coś załatwić... - powiedziałam wymijająco.
N: Coś? - zdziwił się, albo tylko udał zdziwienie - Czy może kogoś? - był zły! Ale ja już nie mogę siedzieć bezczynnie w pałacu!
J: Masz racje... - podeszłam do niego z pewnością - Kogoś i jeśli się dowiesz kogo to będziesz wściekły... - wyznałam prawdę.
N: W takim razie chce jechać z Tobą. - on też przybrał pewną siebie postawę.
J: Nie ma takiej opcji! - zakazałam - Nie pozwalam na to! - wyminąłem go w nerwach.
N: Dlaczego? - złapał mnie za dłoń.
J: Bo... - zacięłam się - Hmm... Po pierwsze, nie chce by Ci się coś stało, a po drugie, osoba która zginie może wywołać u Ciebie niepotrzebne emocje. Skomplikujesz wszystko...
N: Mimo wszystko, chce jechać! - powiedział stanowczo.
J: Dobrze, skoro tak, idź ubrać jakiś garnitur. Nie możemy się wyróżniać... - stwierdziłam. Horan zwycięsko się uśmiechnął i pobiegł szybko na górę. Nie poszłam za nim. On nie może ze mną jechać, to zbyt niebezpieczne. Zniknął na górzę, a ja w ekspresowym tempie znalazłam się na zewnątrz. Wsiadłam w samochód i tak szybko jak się dało wyjechałam na ulice Londynu. Musiałam go zostawić. Jeśli coś by mu się stało, nie podarowałabym sobie! Albo jeśli Jonson wykorzystałaby fakt, że jest ze mną?! Zbyt ryzykowne! 
Zanim pojechałam na wskazany, przez Malika, adres odwiedziłam Midnight Memories. Klientów była cała sala, a przy drzwiach długa kolejka. Vik naprawdę dobrze sobie radzi. Zauważyłam go rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Przyjżałam się jej dokładnie. Nie była wysoka, miała długie, brązowe włosy i sprawiała że Viktor się uśmiechał. niesamowicie mocno sie uśmiechał.
J: Cześć... - podeszłam do nich. Owa brunetka uśmiechnęła sie do mnie. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, więc w jej oczach nie było strachu. Co jest czymś nowym dla mnie.
V: O Nathalie jesteś? - skinełam głową - To jest właśnie Jannette.. Jannette to jest Nath, moja przyjaciółka i szefowa w jednym... - przedstawił nas sobie. Uścisnęłyśmy sobie serdecznie dłonie.
Jann: To ja już nie będę Ci przeszkadzać. - stwierdziła.
Jannette <3

V: Zadzwonie. - cmoknął jej policzek.
Jann: Miło było Cię poznać Nathalie. - posłała mi serdeczny uśmiech.
J: Ciebie również. - odeszła. - Więc to ona? - spojrzałam na bruneta który wpatrywał sie maślanymi oczami w jej oddalającą się postać. - Żyjesz?! - zaśmiałam się.
V: Ta-tak. - ocknął się. - Co Cię sprowadza? - spojrzał na mnie.
J: Przyjechałam sprawdzić jak sobie radzisz. Ale widzę że świetnie, pomimo osobistych wizyt... - zauważyłam.
V: Spokojnie. Jannette nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dostarcza nam świeże kwiaty do restauracji i przyszła ustalić jakie ma dostarczyć roślinki na jutro. - uśmiechnął się zwycięsko. Wiedział że mnie zaskoczył...
J: Dobra, nie mam już pytań. - zaśmiałam się.
V: Ładnie dziś wyglądasz, kolacja z Niallem?
J: Nie, praca. - powiedziałam znacząco, zrozumiał bo jego uśmiech zniknął. - Uciekam.
V: Uważaj na siebie. - cmoknął mój policzek. Skinęłam tylko głową i wyszłam z lokalu. Wystukałam w GPS-ie odpowiedni adres i pojechałam. Na parkingu

widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.

O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest?
...
______________

I jak?!
Dacie chociaż 10 komów?!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

wtorek, 13 października 2015

107. You have girlfriend?

Hejo hej! <3
Jeszcze nie uciekliście ode mnie? Kochani, zbliża sie premiera 'Prefect'! Kto nie moze sie doczekać?! JA!! *-*


Objaśnienie:
J: - ja ( Nathalie),
N: - Niall, 
V: - Vik.

________________

N: Choćby to jak na takie moje gesty reagujesz. Kiedyś mogłem o tym tylko pomarzyć, że oddasz mój pocałunek, a teraz? Spacerujesz ze mną po lesie, jako moja narzeczona... W dodatku masz na sobie moją bluzę, którą, dawno temu, mi zabrałaś... - uśmiechnął się cwaniacko i puścił mi oczko. - A teraz chodź, już blisko... - pociągnął mnie gdzieś. Przeszliśmy przez jakąś górkę, między drzewami i zauważyłam jedną, samotną ławkę między drzewami. To miejsce wyglądało jak z bajki..
J: Nie widziałam tego wcześniej...
 - stwierdziłam gdy już siedzieliśmy.
N: Bo to dzięki mnie widzisz inaczej świat. - zaśmiał się.
J: Skąd wiedziałeś, że to ja ją zabrałam? - spojrzałam w jego oczy.
N: Bo tylko Ty byłaś u mnie. Z resztą jakbym chciał ją odzyskać powiedziałbym Ci o tym. Wiedziałem że ją masz i że ją nosisz. - uśmiechnął się. Złapałam jego dłoń i splotłam z moimi palcami. Kocham go.

J: Już Tobą nie pachnie. - powiedziałam ciszej i przytuliłam się do niego.
N: Zawsze możesz wziąć inną... - uśmiechnął sie i objął mnie ramieniem.
J: Czemu tak zazdrośnie zareagowałeś na Viktora?- zapytałam zaciekawiona
N: Bo jestem kurewsko zazdrosny. - przyznał 
J: O niego nie musisz... On jest dla mnie jak brat.
Przesiedzieliśmy na tej ławeczce do późnego wieczora. Wróciliśmy do domku i od razu położyliśmy się spać. Mimo, że dzień spędziliśmy na leniuchowaniu to byłam zmęczona. 
N: Kocham Cię... - szepnął i otulił mnie swoim ciałem. Zasnęłam w tym jego cieple i zapachu. Też Cię kocham mój blondasku.
    Z samego rana wróciliśmy do Londynu. Od razu zajęłam się porządkowaniem spraw. Nie mogę kolejnego dnia nic nie robić. Bill nie poczeka. Obiecaliśmy też Vikiemu że pojawię się w Midnight Memories.
J: Niall jadę do restauracji. - poinformowałam go.
N: O której wrócisz? - zerwał sie z kanapy.
J: Nie wiem, pewnie wieczorem... Nie czekaj na mnie.  - uśmiechnęłam się i zaczęłam wychodzić.
N: Dobrze wiesz, że będę... I.. - zatrzymał mnie, łapiąc za moją dłoń - Buziak! - bez chwili namysłu złączyłam nasze wargi. Oddał od razu. Mogłabym go całować całymi dniami...
J: Teraz muszę iść. - oderwałam się od Niego.
N: Nie.. - zaprzeczył - Teraz możesz iść... - puścił mi oczko. Z uśmiechem na twarzy wyszłam z pałacu. Z resztą cały dzień taki był, łapałam się na tym, że uśmiecham się co chwile... 
Nim się spostrzegłam było po 3pm.
V: Nathalie? - podszedł do mnie Viktor, kiedy kończyłam swoje ostatnie danie.
J: Hm? - spojrzałam na niego i podałam mu zamówienie.
V: Moment... - zaśmiałam sie, chłopak odszedł z daniami, a ja umyłam ręce i poszłam do biura. Niecałe 15 minut później był w nim i brunet. - Nie musisz tu siedzieć do wieczora... - uśmiechnął się.
J: Wyganiasz mnie szefie? 
V: Może... A tak na poważnie, jutro mam spotkanie z prawnikiem, żeby podpisać akt własności restauracji. Skoro wróciłaś, to mogę to odwołać i...
J: Nawet się, kurwa, nie odważaj! - uderzyłam pięścią w biurko.
V: Oho... Wróciłaś. - powiedział znacząco. 
J: Wróciłam, ale zdania nie zmianiam. Zapomniałeś?! 
V: Ostatnio zmieniasz całą siebie, więc nie wiem... - wziął głęboki oddech - Co tak naprawde myślisz, Nathalie?
J: Prawda jest taka, że restauracja jest twoja od kilku dobrych miesięcy. Moja "śmierć' ... - zrobiłam cudzysłów - ... tylko to przyspieszyła. - przyznaam
V: Aż tak we mnie wierzysz?
J: W kogoś musiałam...
V: Dobrze, w takim razie skoro tu rządze, to mówię Ci że możesz już iśćdo domu... - podniosłam się z mojego fotelu i spojrzałam gniewnie na Niego. - Wiem,  nie powinienem był... - dodał skruszony, zaśmiałam sie, co na pewno zbiło go z tropu. - Nie jesteś zła?
J: Oczywiście że nie, jestem dumna z twojej stanowczości.. Uczysz się! - zaśmiał sie krótko, podeszłam do niego i przytuliłam go. - Ja też za tobą tęskniłam... - szepnęłam, Vik odwzajemnił uścisk.
V: Nie poznaje Cię. To na pewno jesteś TY?
J: Widzisz, wystarczy jedna osoby by zmienić swoje nastawienie do świata. - odparłam i odsunęłam się od niego.
V: Szkoda, że tak późno on się pojawił, ale cieszę się że jesteś szczęśliwa. - zaczęłam wychodzić.
J: A właśnie, znajdz sobie kogoś... - spojrzałam na niego - Bo dostaniesz zaproszenie na mój ślub z osoba towarzyszącą... - chłopak najpierw byl zaskoczony, a później lekko się zarumienił.
V: Bo wiesz... Nie było Cię całkiem długo i jeszcze nic Ci nie powiedziałem... 
J: Stało się coś?
V: Cóż, poznałem kogoś. - wyznał
J: Mój mały Vik ma dziewczynę? Gratulacje... Mam ją sprawdzić? Jak się nazywa? Data urodzenia i...- nakręciłam się
V: Niee! Uspokój się. - zaśmiał się - Ta dziewczyna widzi świat na różowo, nawet nie zdaje sobie stprawy jaki jest czarny... Ale to dobrze, ciesze się z tego...  - byłam z niego dumna. Widziałam jaki jest szczęśliwy. 
J: To jak ma na imię? - zaciekawiłam się.
V: Jannette. - powiedział z rozmarzeniem w oczach, on sie, na serio, zakochał!
J: Chce ją poznać, zorganizuj coś... 
V: A jak ją przestraszysz? - spoważniał
J: No coś Ty, potrafie być całkiem miła... A teraz wracam do Nialla. - uśmiechnęłam się i wyszłam z biura. Nie mogłam uwierzyć, ze Viktor w końcu znalazł miłość. Oby była tą na zawsze! Swoje placy co do niej już mam i na pewno ją sprawdę... Musze mieć pewność że nikomu nie zagraża... 
Wróciłam do pałacu, zamknęłam się w biurze i zajęłam się Mafiozami. Tyle czasu mieli na knucie, musi coś być... Na poczcie Billa nie ma nic specjalnego, na innych kontach też nie. Włączyłam swoją pocztę i mam wiele maili
SMS od Nialla *-*
do restauracji: to jakieś promocje, to jakieś zaproszenia. 
Siedziałam w biurze i odpisywałam na te maile. Dużo tego wszystkiego. W pewnym momencie dostałam jedną wiadomość, zaraz kolejną i jeszcze jedną. Zaciekawiona ilością sms, spojrzałam na wyświetlacz, to od Nialla. Uśmiechnęłam sie mimowolnie, bo siedzi na dole. Nie wiedział, że wróciłam. Czytając treść wychodziłam z pomieszczenia. To co napisał, jest piękne! Najwspanialsza wiadomość jaką kiedykolwiek dostałam! Odnalazłam go szybko, siedział w salonie i odkładał właśnie komórkę. Stanęłam za nim i pochyliłam się w jego stronę. 
J: Mam ochotę na wspólną kąpiel... - szepnęłam mu do ucha, aż sie wzdrygnął.
N: Kurwa mać! - złapał się za serce - Ty to lubisz mnie straszyć... - zaśmiałam się i poczułam jak ciągnie mnie na siebie. - A może...? - usadził mnie na swoich kolanach - Masz ochotę na coś innego? - zwilżył, bardzo powoli, językiem swoje wargi. Aż sama zapragnęłam to zrobić. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach, ścisnął je, wbijając delikatnie palce w moje ciało. Wiedział że to lubię...
J: Zgadzam się na wszystko. - położyłam ręce na jego barkach, a chwile później składał czułe
 

http://img1.stylowi.pl//images/items/o/201404/stylowi_pl_humor_21026603.gifpocałunki na moim ciele. Przez te drobne czułości dostawałam gęsiej skórki. Blondyn wziął mnie na ręce i skierował się na górę. Owinęłam nogi wokół niego i powoli odpinałam jego koszulę. W sypialni, Horan szybko pozbył się moich spodni i zabierał się za odpinanie moich guzików. Znów wziął mnie na ręce, podszedł do łóżka, a ja w tym czasie zdjęłam niepotrzebną garderobę z siebie. Trzymał mnie tak mocno przy sobie, tak pewnie. Zupełnie jakbym nic nie ważyła... Ułożył mnie ostrożnie na pościeli i pieścił moje ciało. Wszystko sprawiało że chciałam go więcej i więcej. Przejęłam inicjatywę i odwróciłam nas tak, że byłam na nim. Całowałam jego tors, szyję, kości policzkowe, usta... 
...
________________
Taka prawie +18 scena :P Wybaczcie mi, moją nieobecność, ale wy też nie spełniacie moich warunków.. :/ :(
Mam nadzieje, że teraz będzie chociaż z 12 komów.. !!!!! Ja staram się jak mogę wam coś dodawać, a tu nic.. :/ Dziękuje! Szczególnie tym co komentują!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!




Naat

czwartek, 8 października 2015

106. Little things..

Hejo! x
Od razu mówię, To FF jeszcze się nie kończy, ono po prostu zbliża się do końca! :*
I odpowiadam na pytania, TAK będę pisać coś innego, ale nie jestem pewna czy to Niall <3 

Objaśnienie:
J: - ja (Nath)
N: - Niall,
V: - Vik, 
C: - Carl.

_____________________

VIKTOR
 Chłopak siedział przy biurku i pewnie pracował...
V: Nie mam teraz czasu, musisz poradzić sobie sam Carl! - warknął, nawet nie spojrzał kto wszedł, ale to też świadczy o tym jak mu ciężko. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, jakby był na skraju załamania... 
J: Nie za wygodnie Ci? - stwierdziłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet szybko na mnie spojrzał. Przetarł kilka razy oczy, jakby im nie ufał... 
V: Nathalie? - podniósł sie z miejsca i podszedł do mnie - To naprawde Ty? Myślałem, że Cię zabili. Tak powiedział mi Horan... - przytulił mnie do siebie. Ściskał bardzo mocno moje ciało. Odwzajemniłam jego uścisk, czułam jaki jest chudy. 
J: On też tak myślał... - odsunął się i trzymajac mnie za ramiona wciąż mi się przyglądał.
V: Co się stało? Po co to wszystko? 
J: Szczerze mówiąc to nie miejsce na taką rozmowę. 
V: Rozumiem, przyjade do Ciebie... - znów przytulił mnie do siebie.
N: Możesz odsunąć się od mojej narzeczonej? - pojawił sie Niall.
V: Jeszcze nie. - powiedział cicho, zaśmiałam sie i odwzajemniłam uścisk.
N: Dobra, wystarczy... - podszedł blondyn i odsunął mnie od Niego.
V: Przestań Niall. - uśmiechnął się - Czemu nie powiedziałeś mi od razu? A Ty, jak mogłaś mnie na tak długo zostawić samego? - dramatyzował. Usiadłam w swoim fotelu, Niall na kanapie, a Vik na przeciwko mnie.
J: Musiałam to zrobić, nie jesteś jedyny który cierpiał...
N: Ja cierpiałem najbardziej. - wtrącił.
J: Viktor świetnie dawałeś sobie rade. - pochwaliłam go 
V: Tak, staram sie prowadzić ją jak Ty. Nie chciałem byś była na mnie zła i nawiedzała mnie po nocach. - zaśmiał sie ironicznie. Przewróciłam oczami i wstałam z miejsca.
J: Pracujesz w restauracji a tak dużo schudłeś? Jadłeś coś w ogóle? - zaciekawiłam sie. przyjaciel się speszył i spuścił wzrok.
V: Prawie nic. Pogrążyłem się w żałobie... Dobrze wiesz, że mam tylko Ciebie...
N: Wciąż tu siedze i Cie słysze. 
J: A jak kucharze? - zignorowałam Nialla komentarz
V: Chyba boją się mnie, tak jak Ciebie... 
J: To trzeba im pokazać że wróciłam, to znów będziesz tym dobrym gliniarzem... - zaśmiałam się i podeszłam do Niallera, złapałam go za dłoń i wyszliśmy z pomieszczenia.
N: Będzie ciekawie. - skomentował cicho, uśmiechnęłam sie pod nosem i weszliśmy na kuchnie. Zaraz koło mnie pojawił się Vik.
V: Mamy wam coś do powiedzenie, przerwijcie na chwile! - powiedział głośniej, tak żeby każdy usłyszał. Szczęki kucharzy były na podłodze, byli zaskoczeni, zdziwieni i przestraszeni... - Wróciła nasza kochana szefowa z... - zaciął sie i spojrzał na mnie.
J: Ze szpitala. - dopowiedziałam - Choroba minęła, więc mogę wrócić do pracy. Nie martwcie się, Viktor wciąż będzie szefem, a ja czasem przyjade coś z Wami ugotować. Mam nadzieje, że się cieszycie... - uśmiechnęłam sie do nich. Żaden nie odpowiedział, czyli nic się nie zmieniło!
C: Miło Cię widzieć całą i zdrową Nathalie. - usłyszałam głos Carla, nawet się uśmiechnął. To było miłe.
J: Dziękuję, Ciebie również. - blondyn ścisnął mocniej moją dłoń. - Możecie wracać do pracy. - posłuchali i znów zajęli się potrawami.
V: Co zamierzasz? - wyszliśmy z kuchni.
N: Porywam ją na spacer. Jutro do Ciebie przyjedzie. - odpowiedział za mnie, zachichotałam.
V: Nigdy nie słyszałem tego śmiechu, co się stało?
N: Tak na nią działam. - powiedział dumnie.
J: Do jutra. - pomachałam Vikowi na odchodne i wyszliśmy z restauracji. - Wiesz że spacer jest 
dla nas niebezpieczny ? - spojrzałam na niego.
N: Wiem. - krótka odpowiedź, otworzył mi drzwi od pasażera a sam zajął miejsce za kierownicą. Z nieodgadnionym uśmieszkiem ruszył, nie powiedział dokąd jedziemy, a po jakiś kilkudziesięciu minutach wyjechaliśmy poza miasto. Jechaliśmy, jechaliśmy i jechaliśmy... Narzeczony nie zamierzał się odezwać, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam sprawdzać Billa. Cisza, nic nie załatwiał. Jakby w jednej chwili zawiesił wszystkie swoje działania, coś kombinuje?!
J: Odezwiesz się w końcu? - mówiąc to dalej bawiłam się telefonem.
N: Jasne. - zaśmiał się.
J: Dokąd jedziemy?- zawiesiłam na nim swój wzrok. Wyglądał tak cudownie w jesiennym słońcu.
N: Niedługo się dowiesz.. Ale sądzę że powinnaś się już domyślać dokąd jedziemy. - na te słowa spojrzałam przez okno, ma racje, znam okolice... 
J: Domek w lesie? Czemu? - zdziwiłam się.
N: Bo to jedyne miejsce gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał, gdzie nie będziesz martwić się o bezpieczeństwo i po prostu będziesz ze mną... - spojrzał w końcu na mnie. Ze wszystkim co powiedział miał racje,
J: Pomyślałeś o wszystkim...
N: Ucze się tego od Ciebie. - posłał mi uśmiech. Pół godziny póżniej byliśmy na miejsci,  zbliżała sie pora obiadowa.
J: Zrobisz coś do jedzenia? - spytałam z nadzieją.
N: Nie, to razem. - uśmiechnął się, odwzajemniłam gest i poszliśmy do kuchni. Chciałam coś szybkiego wymyślić, muszę jeszcze raz sprawdzić Ojca. - A i nie myśl, że będziesz dzisiaj pracować... Po obiedzie pójdziemy na spacer. - kolejny raz czytał mi w myślach? Usmażyłam pierś z kurczaka, Niall ugotował ryż, jakieś warzywa i obiad gotowy. Zjedliśmy co chwile na siebie patrząc. Horan wysyłał mi za każdym razem piękny uśmiech. Wyglądał uroczo z napchanymi polikami. - Możemy iść? - spytał gdy już posprzątaliśmy po posiłku.
J: Tak, tylko zabiorę bluzę.. - pobiegłam szybko do sypialni i zgarnęłam dużą bluzę, którą kiedyś mu zabrałam. Złożyłam szybko i wróciłam do niego, ciekawe czy zauważy.. Blondyn złapał mnie za dłoń i splótł nasze palce. Nic nie mówił, szczerzył sie tylko jak głupi do sera. 
Na zewnątrz było pięknie, jesień jest już w pełni. Przez pierwsze minuty nic nie mówiliśmy, szliśmy polną dróżką i podziwialiśmy widoki. Było naprawdę niesamowicie, nigdy nie zwracałam uwagi na to co mnie otacza, ale z nim... To co innego! - Wiesz, że sprawiłeś że zaczęłam doceniać małe rzeczy... - odezwałam się pierwsza.
N: Tak? - spojrzał na mnie - Na przykład jakie?

J: Na przykład to że widzę jaka ta tegoroczna jesień jest piękna, cieszę się że mogę trzymać Cie teraz za rękę, że mnie tu wywiozłeś... Zmieniłeś mnie, pewnie trzy miesiace temu byłabym wściekła... - spojrzałam w jego oczy, zatrzymaliśmy się na chwile. Blondyn stanął przodem do mnie i ułożył jedną dłoń na moim policzku.
N: Nie tylko Ty zaczęłaś dostrzegać takie małe sprawy... - powiedział cicho
J: A co Ty zacząłeś widzieć? - zaśmiałam sie cicho. Nie odpowiedział mi od razu, zbliżył swoją twarz do mojej i czule mnie pocałował.
N: Choćby to jak na takie moje gesty reagujesz. Kiedyś mogłem o tym tylko pomarzyć, że oddasz mój pocałunek, a teraz? Spacerujesz ze mną po lesie, jako moja narzeczona... W dodatku masz na sobie moją bluzę, którą, dawno temu, mi zabrałaś... - uśmiechnął się cwaniacko i puścił mi oczko. - A teraz chodź, już blisko... - pociągnął mnie gdzieś. Przeszliśmy przez jakąś górkę, między drzewami i zauważyłam jedną, samotną ławkę między drzewami. To miejsce wyglądało jak z bajki..
J: Nie widziałam tego wcześniej...

...

_________________
I kolejny rozdział za nami.. Mam jeszcze pomysłów na dalsze części i mam.. Ale czasu brak.. :/
Ale oby było 15 komów i bedzie next!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

niedziela, 27 września 2015

105. Happy time..

Hejka!!
Warunek nie spełniony, ale dodaj rozdział, bo pewnie w tygodniu nie będzie czasu.. :/
A i myślę, że FanFiction zmierza ku końcowi.. :*

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn, 
V: - Viktor.

Przypomnienie: Midnight Memories - restauracja Nathalie.

__________________

J: To co chcesz robić?
N: Chce chodzić razem na spacery, jeść romantyczne kolacje, przeżywać takie chwile że gdy będziemy opowiadać to przyjaciele będą nam zazdrościć... - rozkręcał się.
J: Ale ja nie mam przyjaciół... 
N: A Viktor? 
J: Racja. - zaśmiałam się - On wciąż myśli, że nieżyje... - zmartwiłam się.
N: To chodźmy do Midnight Memories na kolację. Zarezerwuje stolik...  - położył się przodem do mnie. 
J: Myślisz, że to dobry pomysł?
N: Oczywiście... - dotknął delikatnie dłonią mój policzek i głaskał go kciukiem. Przez moje ciało przeszły rozkoszne mrowienia. - Tak bardzo Cię kocham...
 - szepnął. Nie odpowiedziałam mu, przybliżyłam się i cmoknęłam go w usta. Mój buziak przerodził się w delikatny, pełny namiętności pocałunek. Z każdym kolejnym muskaniem miałam ochotę na więcej, pragnęłam go bardziej, uzależniałam się bez końca. Teraz wiem, że ta moja przerwa w życiu, była wielkim błędem. Brakowało mi go jak cholera, jak ja mogłam doprowadzić do takiego rozstania? Aż dziwne, że nie przestał mnie kochać...
  Przekręciłam nas tak, że Nialler leżał na plecach, a ja siedziałam na nim okrakiem. Nasze usta dalej tańczyły w namiętności. Podwinęłam jego koszulkę i dłońmi błądziłam po jego torsie. Czułam jak drży! Podobało mi się to. Postanowiłam się z nim podroczyć... Ściągnęłam z niego t-shirt i zjechałam z pocałunkami na szyję, potem obojczyki i tors. Moje ręce jeździły po żebrach blondyna.
J: Too.. - zaczęłam z buziakami wracać do jego ust - Na co masz najpierw ochotę? - zawisłam nad nim i patrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam kręcić delikatnie biodrami. Horan był lekko zdezorientowany, jego oczy płonęły pożądaniem.
N: Na... na... - nie mógł wydusić słowa - Na Ciebie. - upił sie w moje usta, odwzajemniłam od razu. Poczułam jak wypycha biorda w górę, przyciskając do mnie swoją nabrzmiałą, już, erekcję. Po chwili jednak znów sie odsunęłam.
J: Nie dobrze, bo ja mam ochotę coś zjeść. - stwierdziłam i zeszłam z Niego. Poprawiłam zalotnie włosy i zaczęłam wychodzić z sypialni. Byłam rozbawiona, miał cudowną minkę. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, mam ochotę na...
N: Może moje naleśniki? - zjawił się czybko, czytając mi w myślach. On jest idealny pod każdym względem! 

J: Wspaniale... Zawołaj Kochanie, jak będą gotowe... - zaśmiałam sie i mijając się z nim dałam mu soczystego całusa w policzek. Mam teraz chwile, żeby sprawdzić czy Bill wysłał kolejną armie. On nie będzie zwlekał, bochce przeżyć z Horanem jakieś szczęśliwe chwile... Niall mnie stąd szybko nie wypuści! Znalazłam sie w biurze i odpaliłam komputer, a gdy zobaczyłam co Bill pisał do Sokołów, rosyjskich morderców i innych gangsterów, przeraziłam się. Zginę szybciej niż myślę! To co było do tej pory to zaledwie potyczki... Teraz będzie prawdziwa wojna! Jeśli Bill nie zniknie z tego świata w najbliższych dniach, będzie po Nas... 
Wpatrywałam sie w te wszystkie wiadomości, maile i nawet nie zauważyłam że dzwoni mój telefon. - Halo? - odebrałam po czasie.
Z: W końcu odebrałaś... Jak się trzymasz? - jego głos nie świadczył o tym, że chce pogadać o moich uczuciach.
J: Co się dzieje? - zmieniłam od razu temat
Z: Spostrzegawcza jak zawsze... Pamiętasz tą kuzynkę Nialla? - skinęłam sama do siebie głową - Okazuje się, że jednak taka święta nie jest. To prawda, że jest rodziną naszego Horana, ale miała kiedyś bliskie kontakty z Maxem. On, z kolei, jest pracownikiem innego gangstera, który pracuje dla Billa. Pojebana ta piramida, ale takie są fakty.
J: Wiedziałam kurwa, że coś z nią, nie tak! - zdenerwowałam się - I to Styles ją znalazł. Jak on prowadzi swoje interesy bez dogłębnego sprawdzania ludzi...? - westchnęłam
Z: Harry dogłębnie sprawdza tylko kobiety... - zaśmiał się -  Co zamierzasz?
J: Przychodzi mi do głowy tylko likwidacja, ale to kuzynka Nialla, wiec odpada... Może... hmm... Może niech Styles ją odwoła. Niech zniknie, wyparuje. Tak będzie dla Niej najlepiej, a ja nie zmuszona zabijać rodziny Twojego przyjaciela. - to musiało być najlepsze rozwiązanie.
Z: Niech i tak będzie. - rozłączył się, odłożyłam telefon i odwróciłam się do drzwi. Niall w nich 
stał i patrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
J: Niall...? - szepnęłam. Chłopak bez słowa wyszedł, poderwałam sie z miejsca i pobiegłam za nim. - Niall?! - wołałam, ale on nie reagował - Horan! Do cholery! - wrzasnęłam, zatrzymał sie i spojrzał na mnie. - Słyszałeś, że nie chce jej skrzywdzić. - tłumaczyłam.
N: Słyszałem. - powiedział krótko i znów zaczął ode mnie odchodzić. Znaleźliśmy się w salonie, usiadłam blisko niego i wpatrywałam sie w jego twarz. - Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - odezwał się po kilku minutach i spojrzał na mnie. W ciszy pokiwałam głową na 'nie'. - To, że nie wiesz komu możesz ufać. Okazuje się, że nawet rodzina ma interes w tym, że mogę zginąć. - jego głos cichł, łamał się z każdym słowem. Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam prosto w jego oczy.
J: Wiem jak to jest. Moje życie tak właśnie wygląda... A teraz uczysz mnie, że może być znacznie lepiej... Mam Ciebie i tylko to jest najważniejsze... Zmieniłeś moje życie. Przysięgam Ci że nikt Cię nie skrzywdzi. - zapewniłam go, złapałam jego poliki i pocałowałam czule.
N: Chodź, naleśniki stygną. - zmienił temat, zeszłam z niego i trzymając się za ręce przeszliśmy do jadalni. Blondyn ustawił nasze talerze na przeciwko siebie, a przez to będzie dzieliło nas jakieś półtora metra, to zdecydowanie za dużo. Przestawiłam swój posiłek obok niego i zaczęłam jeść. Takie jakie je zapamiętałam...
    Kolejne dni?! Były niesamowite. 
Paula Jonson zniknęła, na szczęście się posłuchała! 
Ja i Niall, żyliśmy tak beztrosko jak jeszcze nigdy. Nawet zaczęłam się ekscytować na myśl, że za niedługo będzie moim mężem.
J: Niall, pojedziemy dzisiaj do Midnight Memories? - spojrzałam na chłopaka, który właśnie zakładał swoją koszulę. To była cudowna noc!

http://img1.stylowi.pl//images/items/o/201304/stylowi_pl_inne_6391647.gif 

N: Możemy... - złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku i nie zapowiadało się żeby puścił. - Kocham Cię i nawet nie wiesz jak sie cieszę że Cię mam. - szeptał do mojego ucha. Czułych słówek w naszym życiu też jest coraz wiecej...
J: Ja też się ciesze, że mnie masz. - zaśmialiśmy się, ściągnęłam jego koszulę i ubrałam się w swoje ubrania. Bez śniadania pojechaliśmy do mojej restauracji, tam zjemy. Z resztą nie było mnie tu od prawie dwóch miesięcy. Wiem, że Viktor sobie radzi jako szef, ale i tak przyda mu się z powrotem pomoc. - Oni wszyscy myślą że nie żyje... - powiedziałam gdy podjechaliśmy pod lokal. Załozyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. - Pracownikom powiemy, że byłam ciężko chora i musiałam wyjechać z kraju, dobrze? Vik może znać całą prawdę. - spojrzałam na narzeczonego kiedy szliśmy przez parking. Blondyn skinął głową i po chwili byliśmy w środku. Jeszcze mało gości, się nie dziwie, jest przedpołudnie. - Możesz iść na kuchnie, ja idę do biura... - cmoknęłam go i poszłam. Oby Viktor był w środku. Weszłam do środka. Chłopak siedział przy biurku i pewnie pracował...
V: Nie mam teraz czasu, musisz poradzić sobie sam Carl! - warknął, nawet nie spojrzał kto wszedł, ale to też świadczy o tym jak mu ciężko. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, jakby był na skraju załamania... 
J: Nie za wygodnie Ci? - stwierdziłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet szybko na mnie spojrzał. Przetarł kilka razy oczy, jakby im nie ufał... 
V: Nathalie? 

...
________________

I jak?! Dłuższy co?! C; 
Oby się tylko spodobał! I żeby było 15 komów tym razem!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

poniedziałek, 21 września 2015

104. Little surprise.. :)

Hejo! xx
Od razu muszę was przeprosić! Wiem, że zawiodłam! Rozdziały są coraz rzadziej.. Ale naprawdę, mi brakuje czasu.. Jade rano do pracy, a wieczorem wracam.. Przykro mi ze was zaniedbuje, serce mi się kraja.. 

Objaśnienie:
J: - Ja (Nath)
N: - Niall.

________________

J: Obiecuję wracać po każdej akcji. - położyłam dłoń na jego policzku i pogłaskałam go delikatnie.
N: Ale dzisiaj zostaniesz? - ułożył swoje dłonie na moich nagich jeszcze biodrach.
J: Nie mogę, dużo Sokołów chce...
N: Wiesz gdzie ja mam tych Sokołów?! - przerwał mi ze złością, odszedł ode mnie na kilka kroków. - Nie było Cie tak długo, przez ten czas żyłem w świadomości że nie żyjesz! A teraz gdy znów mam Cie przy sobie chcesz dalej narażać życie?! - był wściekły.
J: Niall ale...
N: Nie! - warknął - Nic chce Cie znów stracić. - złagodniał, znów był blisko mnie. - Kocham Cię i boję się, że kolejny raz możesz nie wrócić do domu. - miał strach w oczach.
J: Wrócę, przysięgam...
N: Zostań dzisiaj.. - poprosił i przytulił mnie mocno do siebie. - Proszę... - jego ciepły oddech otulił moją szyję. Nie mogę patrzeć jak cierpi, też chce z nim być do końca życia. Też chce mieć go ciągle przy sobie..
J: Dobrze. - powiedziałam szybko zanim mój rozum mi tego zabroni.
N: Chce wziąć z Tobą ślub w przyszłym miesiącu. - odsunął sie tak, że widziałam jego oczy. Radość i szczęście go przepełniało.
J: Zwariowałeś, tak szybko? - byłam zaskoczona.
N: Tak, nie chce już więcej z niczym zwlekać... - cieszył sie - Ubierz się, coś ci pokaże. - cmoknął moje usta i wyszedł. Wybrałam szybko jakieś ciuchy i zeszłam do salonu.
J: Jestem. - uśmiechnęłam się.
N: Najpierw śniadanie. - zarządził i łapiąc mnie za dłoń zaprowadził do jadalni. Zjedliśmy posiłek śmiejąc się, ciesząc się swoją obecnością.
J: Co chciałeś mi pokazać? - zaciekawiłam się.
N: Niespodzianka, chodźmy... - znów złączył nasze palce i wyszliśmy z pałacu. Przeszliśmy przez ogród i weszliśmy w lasek po drugiej stronie posiadłości.
J: Gdzie Ty mnie prowadzisz? - niecierpliwiłam sie. Niall tylko na mnie spojrzał i sie uśmiechnął. Chwile później między drzewami pokazał się jakiś budynek. Może zabrzmieć to dziwnie, ale jeszcze tu nie byłam. - Co to? Skąd? - blondyn dalej nic nie mówił, Czułam małe podekscytowanie. Z każdym krokiem coraz bardziej chciałam tam wejść. 
N: Tym się zajmowałem, gdy jeździłaś na akcje... - nie mogłam się napatrzeć na ten domek, Nialler się postarał... W końcu znaleźliśmy się w środku, piękna drewniana podłoga, pod jedną ścianą kanapa, pod następną regał z książkami, na środku stół. Ściany z desek, wszystko ma taki piękny naturalny kolor... Przy suficie lampki ledowe... Było tu magicznie!! - Tu... tu jest pięknie... - spojrzałam na blondyna za mną. Horan cały czas się we mnie wpatrywał.
N: Cieszę się że ci się podoba. - uśmiechnął się. Zbliżyłam się do niego tak, że stykaliśmy się ciałami. Zarzuciłam ręce na jego ramiona i wpiłam się w jego usta. Pocałunek był bardzo namiętny, pełen pożądania, miłości... Traciłam już dech w piersiach, ale nie chciałam jeszcze tego kończyć. Usiedliśmy po naszym pocałunku na kanapie wtuleni w siebie. Rozkoszowałam się tą ciszą jaka między nami była. Przez jakiś czas wpatrywałam się w jakąś skrzynie, widziałam już podobną.
J: Co to jest? - podeszłam do niej i uklęknęłam. Chciałam otworzyć, ale była zamknięta na kłódkę.
N: Proszę... - wyciągnął w moja stronę mały kluczyk. Odebrałam go i przekręciłam zamek. Niall usiadł obok mnie i z ciekawością wpatrywał się w zawartość. W tej skrzyni też było mnóstwo gotówki, klejnotów i biżuteri. Znalazłam jakieś pudełko, to ono najbardziej mnie zaciekawiło. Wyjęłam je i usiadłam z powrotem na kanapie. - Mogę? - spojrzałam na niego, wskazywał na skrzynie.
J: Tak. - uśmiechnęłam się i narzeczony zaczął ją przeszukiwać. Ja zaś otworzyłam swoje pudełko, na samej górze był listy, odłożyłam wszystko i zaczęłam czytać ten z najbliższą datą.
   


Nathalie.. 
     Pewnie nie spodziewałaś się od nas już żadnej wiadomości... A jednak musimy Ci powiedzieć jeszcze kilka ważnych spraw.
    Po pierwsze, cieszymy się, że znalazłaś ten list. Były małe szanse, że to znajdziesz, że znajdziesz klucz do skrzyni... Że znajdziesz tajemnicze pomieszczenie w pałacu. Cieszę się że budynek Ci służy. 
Kolejna sprawa to zawartość pudełka. Pewnie nie pamiętasz niczego ze swojego dzieciństwa. Postanowiliśmy Ci przypomnieć chwile jak jeszcze byłaś z rodziną, prawdziwą rodziną. Zostawiliśmy Ci zdjęcia Twoich rodziców, nas, najlepszego przyjaciela w tamtych czasach. Znając Twoje życie, to był pewnie Twój jedyny przyjaciel. Wiemy jak uwielbiałaś sie z nim bawić..  
Następną sprawą jest Twoja przyszłość. Nie wiem czy pałac będzie wystarczającym schronieniem do końca Twojego życia. Chciałbym wierzyć, że tak, ale mamy z babcią dla Ciebie jeszcze jeden prezent. Pamiętasz nasz wiek?! Na pewno tak, więc to są współrzędne wyspy która należy do Ciebie. Twój dom czeka właśnie tam. Jednak to nie jest takie proste i musisz pokombinować . Do moich lat dodaj swój wiek.. Przypomnij sobie ile lat ma Twój przyjaciel z dzieciństwa. Wiek Nialla Horana, dodaj do wieku babci. Znajdziesz na pewno, jesteś mądrą kobietą.
    Tak więc to wszystko od nas... kochamy Cię. 
Mam nadzieję, że Twoje życie będzie już tylko lepsze...
Dziadkowie...xxx

PS. Nie mieliśmy pojęcia kiedy znajdziesz ten list i czy w ogóle, ale jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się jeszcze z nami zobaczyć, czekamy właśnie na tej wyspie. Obyśmy zdążyli się zobaczyć... 



Że co?! Babcia i dziadek czekają na mnie na tej wyspie?!Wiedzieli o Niallu? 
N: Wszystko w porządku? - usłyszałam jego głos przy sobie. Zamrugałam kilkakrotnie i spojrzałam na niego.
J: Tak. - szepnęłam i podałam mu list. Blondyn przeczytał szybko i spojrzał na mnie z uśmiechem.
N: Możemy zniknąć razem? - zapytał z nadzieją. 
J: Jeszcze nie teraz... - wziął pudełeczjo i zaczął przeglądać zdjęcia.
N: Pamiętam to... - ucieszył się, przyblizyłam się do Niego i oglądałam razem z nim.
J: Dobrze, że o to zadbali... Musze do nich lecieć. - wstałam z miejsca i zabrałam od Nialla list. 
N: O czym Ty mówisz? - przestraszył się. Wybiegłam z chatki i sprintem wróciłam do pałacu. Serce waliło mi jak szalone i to chyba z ekscytacji albo strachu... Strachu przed tym, że mogłam nie zdążyć, że mogło im sie coś stać... A to moja jedyna rodzina!
N: Nathalie co Ty robisz?! - uniósł głos, spojrzałam na niego i nie przestawałam pakować torby.
J: Musze ich znaleźć... - dalej się pakowałam. Słyszałam jak Nialler coś odstawia i podchodzi do mnie. Złapał mnie za dłonie tak bym przerwała te paniczne pakowanie.
N: Nic im nie jest... Wiem, że oni są dla Ciebie bardzo ważni, ale co ze mną.. Dopiero Cię odzyskałem, nie uważasz że nad naszym związkiem też trzeba popracować? Chce żebyś została moją żoną, a nawet nie zachowujemy się jak para... Ymmm... Znaczy nie ma w naszym związku tych wszystkich prostych, beztroskich rzeczy... Wariowałem tu bez Ciebie. Tyle

czasu nie miałem Cię przy sobie, a Ty teraz chcesz lecieć nie wiadomo gdzie... Proszę Cię... - czemu on mi to robi?! Czemu sprawia, że mam pierdolone wyrzuty sumienia!?
J: Co Ty ze mną robisz? - wyszeptałam i wtuliłam się w niego. - Musisz mi powiedzieć co chciałbyś zmienić? Nigdy nie miałam życia miłosnego... Nawet z Tommim było inaczej...
N: Z tym Tommim? - zdziwiłam się że wie o kogo chodzi... 
J: Skąd...
N: Zayn mi powiedział, że go zabiłaś. Chciałbym poznać więcej szczegółów... - usiadłam na łóżku i chwile zbierałam się w sobie.
J: To mój byly narzeczony, ojciec mojego pierwszego dziecka. - nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy 
N: Gdzie ono jest? - usiadł obok mnie
J: Nie żyje. Nigdy się nie urodziło... Pewnego wieczora znalazłam martwego Tommiego w naszym domu. Potem skrępowali mnie i przestrzelili mój brzuch na wylot... Byłam w ósmym miesiącu... - łzy spływały na moje policzki.
N: Tak mi przykro Kochanie... - przytulił mnie do siebie. 
J: Dlatego tak się broniłam przez znajomością z Tobą, może dlatego tak źle przeżyłam śmierć naszego dziecka... - wzięłam głęboki wdech - Więc pokaż mi co to szczęśłiwe życie. - uśmiechnęłam się do Niego, ścierajac resztki moich łez.
N: Postaram się być lepszy...
J: Już jesteś idealny. - pocałowałam go - To co chcesz robić?
N: Chce chodzić razem na spacery, jeść romantyczne kolacje, przeżywać takie chwile że gdy będziemy opowiadać to przyjaciele będą nam zazdrościć... - rozkręcał się.
J: Ale ja nie mam przyjaciół... 
N: A Viktor? 
J: Racja. - zaśmiałam się - On wciąż myśli, że nieżyje... - zmartwiłam się.
N: To chodźmy do Midnight Memories na kolację. Zarezerwuje stolik...  - położył się przodem do mnie. 
J: Myślisz, że to dobry pomysł?
N: Oczywiście... - dotknął delikatnie dłonią mój policzek i głaskał go kciukiem. Przez moje ciało przeszły rozkoszne mrowienia. - Tak bardzo Cię kocham...
...

_______________________
Obym, po tak długim czasie, nie zawiodła.. :*
A warunkiem będzie 17 komów!!!!!!!!!!!!!
+ dziękuje jeszcze raz za nominacje!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat