CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

poniedziałek, 1 czerwca 2015

67. You were to say everything!!!

Hej!! 
Mówiłam wam że ten tydzień będzie ciężki?! Taki jest!!!!!!!! :/
Ale jakoś pisze! :*


Objaśnienie raczej znane, ale..
J: - ja ( Nath),
N: - Niall.
_______________________

Zaparzyłam sobie kawę i wsłuchiwałam się w przerażającą cisze.. Jest zdecydowanie za cicho, muszę go znaleźć. Pierwsze co sprawdziłam to jego sypialnie, a z niej jego łazienkę, pusto! Przeszłam do biura i sprawdziłam na kamerach każdy możliwy kąt pałacu i ogrodu. Nialla nie ma!! Zniknął! Wzięłam telefon i wybierałam już do niego numer, gdy zauważyłam, że frontowe drzwi się otwierają... Wzięłam broń, schowałam ją za pasek od spodni za plecami i wróciłam na parter. W salonie był już Niall, a to znaczyło że gdzieś wybył!
N: Już wróciłaś?! - zapytał zdziwiony. Chyba chciał ukryć swoją nieobecność.
J: Tak, jestem od jakiejś godziny. - zmieszał się.
N: Ohh... - mruknął i odwrócił ode mnie wzrok.
J: Gdzie byłeś?! - powiedziałam oschle i usiadłam na przeciwko Niego.
N: Nigdzie. - powiedział szeptem, wciąż nie patrzał w moje oczy.
J: Jesteś pewien?! W pałacu na pewno Cie nie było! Jeśli chcesz to sprawdzę o której wyszedłeś i gdzie pojechałeś! - warknęłam - Z dokladnością, co do sekundy. - pochyliłam się lekko w jego strone.
N: Tak? Ciekawe jak to zrobisz?! - burknął. - Nie jesteś wszechwiedząca...
J: Może nie, ale każdym pomieszczeniu, w domu, są po trzy albo więcej kamer i jakbyś nie wiedział cały teren jest monitorowany. Poza tym, jeśli tak bardzo nalegasz, mogę włamać sie do systemu monitorującego cały Londyn i namierzyć każdego kogo chce... - powiedziałam szybko. Niallowi lekko szczęka opadła. Nie spodziewał się? - Więc pytam ostatni raz! GDZIE. BYŁEŚ?! - zacisnęłam zęby.
N: Spotkać sie z chłopakami! Zadowolona?! - krzyknął, w jego oczach też była złość.
J: Mówiłam Ci że nie możesz! Zapomniałeś o tych wszystkich mordercach?! - buzowało sie we mnie - Oni tylko czekają na moje potkniecie! - jak on mógł złamać mój zakaz?!! 

N: Co z tego że mówiłaś?! - wstał z miejsca i spojrzał na mnie wściekle, on też sie gotował ze złości - Skąd mam wiedzieć że mogę ci ufać?!! - wrzasnął na mnie, że co kurwa?! Teraz sie obudził?!
J: Poważnie?! - zaśmiałam się - Nikt Cie do tego nie zmusza... - odpowiedziałam spokojnie, chociaż myślałam że zaraz wybuchnę - Po takim czasie dopadły cię wątpliwości? - przekrzywiłam lekko głowę
N: Jaką mam pewność, że gdy sie od ciebie odwrócę nie dostane kulki w plecy ?!! - jego ton nie ustępował.
J: Może stąd że do tej pory żyjesz?!! - odpowiedziałam tak samo ostro - Niech zgadnę! Widziałeś się z Tomlinsonem... 
N: To czy widziałem Louisa czy nie, nie ma tu nic do rzeczy... - odpyskował
J: Zdziwiłbyś sie... Śmiało! Wracaj do Niego! Niech zabija za mnie! 
N: Nie mogłaś mi po prostu pozwolić?! Teraz nie było by tej całej szopki! 
J: Nie mogłam! - zaczęłam wychodzić z pomieszczenia 
N: Nie skończyliśmy! - warknął na mnie
J: Oczywiście, że nie! 
N: Więc nie lekceważ mnie! 
J: A Ty co robisz?! Lekceważysz moje rozkazy! Miałeś mówić mi wszystko! WSZYSTKO, rozumiesz?!! Zataiłeś przede mną twój nieodpowiedzialny wypad do miasta!! - wrzeszczałam na niego. - Wiesz że przez to jesteś w jeszcze większym niebezpieczeństwie?!! 
N: O nic cie nie prosiłem! Po co w ogóle chciałem cie poznać?! - teraz żałuje?! -  Nie wiem czy dożyje jutra... - dopiero teraz schodził z tonu. Usiadł na kanapie i zakrył twarz dłońmi.
J: Myślisz że ja wiem?! Żyje w takiej nieświadomości całe swoje życie... Robiłam co mogłam żebyś trzymał sie ode mnie z daleka. - powiedziałam zła, ale już bez krzyku. - Nie zatrzymuje cie. Skoro jesteś taki pewny, że sobie poradzisz to proszę, możesz sobie iść. Wyprowadź się... - zamilkłam i wyjęłam zza pleców pistolet - Może ci sie przydać. - położyłam przed nim na stoliku bron. Chłopak spojrzał na nią, a potem na mnie.
N: Nie poradzę sobie bez ciebie. - powiedział prawie niesłyszalnie. - Ja już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, jak długo tu będę... I szczerze mówiąc nic o tobie nie wiem... - blondyn był przerażony. Wciąż nie jest nawet świadom w jakie gówno sie wpakował.
J: Słuchaj Niall. - westchnęłam - Staram sie jak mogę żeby nic ci sie nie stało... Za to ty nie robisz nic by mi pomóc. Jeżeli chcesz być bezpieczny musisz mi o wszystkim mówić i nie możesz sam wychodzić z pałacu. Oni są w stanie namierzyć cie w kilka sekund, a za spust pociągają bez mrugnięcia okiem. - spojrzał na mnie.
N: Są tak niebezpieczni jak ty? - zapytał nerwowo.
J: Nie.. - zaśmiałam sie - Nikt nie jest tak niebezpieczny jak ja. - w jego oczach pojawił sie większy strach. - Dlatego masz wielkie szczeście, że nie jesteś moim wrogiem. - mrugnęłam do niego i wyszłam. Wkurwił mnie niesamowicie! Cudem się opanowałam! Ja robię wszystko żeby nikt go nie dopadł, a on odwdzięcza mi sie czymś takim?! Zeszłam na sam dół i weszłam do zbrojowni. Wzięłam broń i przeszłam do strzelnicy. Pociski rozrywały każdą plansze jaka tylko sie pojawiła. Nie wiem dokładnie ile magazynków w ten sposób wystrzeliłam.. Ale dużo! Byłam odużona wściekłością!
N: Nath...? - usłyszałam za sobą i bez chwili namysłu odwróciłam sie i celowałam prosto w jego głowę. W oczach blondyna pojawił sie ogromny strach i podniósł ręce, cofajac się kilka kroków. Mrugnęłam kilkakrotnie i opuściłam broń wypadając z transu. - Chciałem ci ją oddać... - podał mi pistolet, który mu dałam.
J: Zatrzymaj ją. Naprawdę może ci sie przydać choćby broniąc sie przede mną. - powiedziałam obojętnie, odkładając rozładowany UZI i spojrzałam na Nialla.
N: Ja nawet nie potrafię sie nim posługiwać. - odłożył ją na stolik.
J: Nic trudnego... Celujesz i pociągasz za spust. - wzruszyłam ramionami, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Spojrzał na mnie takim wzrokiem że wiedziałam, że nie zrozumiał. - Spójrz...

...
______________________

I kolejny rozdział czeka na komentarze!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
10 to minimum!!!!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat


10 komentarzy: