CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

piątek, 26 czerwca 2015

80. We are too weak..

Hejo hej!!
Zapewne widzieliście już nową reklamę perfum :D <3 Between Us?! <3
A jeśli chodzi o FanFiction to nieubłaganie zbliżamy sie do końca.. Może będzie jakieś jeszcze 20 rozdziałów.. Maxx..
____________________


*Wciąż oczami Nialla*
    Znalazłem ją w ostatnim pokoju do jakiego wszedłem. Leżała skulona, trzęsąca sie na łóżku. Moje serce miękło, podszedłem do Niej, biorąc z fotela koc, przykryłem ją i położyłem sie za jej plecami przytulając się do Niej...
J: Nie przestane cie kochać, nigdy... - szepnąłem i sam starałem sie uspokoić. W głowie mi sie nie mieściło, że była w ciąży... Byłem wściekły, ale jej stracić nie mogę. A dziecko? Kocham je, mimo że dowiedziałem sie wczoraj, zawsze będę je kochał, było częścią mnie...
    Gdy otworzyłem oczy nie było jej w moim uścisku. Bałem sie że znów gdzieś zniknie. Szybko usiadłem i zauważyłem ją na skraju łóżka, odetchnąłem. - Nath? - usiadłem obok niej. - Nie zostawię Cie... - zapewniłem ją.
N: Spieprzyłam Niall. Nie pierwszy raz ktoś przeze mnie umiera, ale... - znów zaczęła płakać. 
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUPVsQbxf9ykaOjRJTkuK0ModvEGkZzVWmnm6vX02KA2ThtZnSlfXtLDiyTipoiDrLAtgSqtM61IR1RbASOOzLk1ekImz9WisvvbA9fIBbYsMtqH4lZoGtYVy6H79e6QZ3ecM4DqB7bKI/s1600/gif2_large+(1).gif
J: Nie płacz... - objąłem ją.
N: Straciłeś kiedyś kogoś bliskiego? Ale tak bardzo bliskiego, tak że sam miałeś ochotę umrzeć? - nakręcała sie, jej oddech stawał sie szybszy, głos mocniejszy...
J: Tak. Mimo że miałem zaledwie 4 lata... Kochałem tą dziewczynkę, a ona zniknęła tak z dnia na dzień. Wiem co czujesz, dlatego nie chce stracić Ciebie! - wyznałem, Nathalie wtuliła sie we mnie. Oby mi wierzyła! - Kocham Cie... - ucałowałem jej głowę. Brunetka nic nie odpowiedziała, normalne że na takie słowa mi nie odpowiada. - Wracajmy do domu. - odsunąłem sie delikatnie od niej. Bez słowa podniosła sie z miejsca i zabrała swoje rzeczy. Wyszliśmy z domku, widziałem po Nathalie, że nie czuje sie najlepiej. - Jedziemy jednym! - zarządziłem i poprowadziłem jej do auta którym przyjechałem. Już wiem, że będzie milczeć przed kolejne dni...
    Tak było, Nath nie odzywała sie, zamknęła sie w sobie. Viktor też sie martwił, dzwonił do mnie, jak ona nie odbierała, ale powiedzieć o dziecku mu nie mogłem... Zszedłem na dół do siłowni, wiedziałem że dziewczyna tu jest. Nathalie biegała na bieżni. Długo musiała już ćwiczyć bo jej koszulka była mokra, a poliki czerwone. Ciężko oddychała, ale nie moglem jej rozproszyć. Bieżnia była na bardzo szybkim trybie i mogłaby zrobić sobie krzywdę. Stwierdziłem, że pójdę popracować do końca nad domkiem nad jeziorkiem. Zabrałem z garażu potrzebne mi narzędzia, kilkanaście desek i pojechałem na miejsce mojej budowy. Altanka nabiera końcowych kształtów, ściany powymieniane, wystarczy skończyć mały tarasik i poprzybijać kilka desek. Zrobiłem to, teraz kolej na dach nad tym tarasem... Myślałem o mojej Nath, po tym wypadku, po stracie naszego dziecka, dziewczyna znów stara sie nie okazywać żadnego uczucia. Tak jak długo pracowałem na to by chociaż w pałacu je okazywała tak teraz nie ma niczego. Wróciło jej skamieniałe serce!
Całość zajęła mi kilka godzin, posprzątałem wszystko i wróciłem do pałacu. Nathalie była w kuchni i przygotowywała, najprawdopodobniej, kolacje.
J: Hej... - podszedłem do niej i cmoknąłem jej policzek. Nie wykazała żadnego zadowolenia moim gestem. Już wiedziałem że coś jest nie tak i najlepiej będzie jak zniknę jej dzisiaj z oczu.
N: Cześć.. - mruknęła, nie odezwałem sie już tylko poszedłem do siebie, zabrałem czyste ubrania i znalazłem sie w łazience. Nagi wszedłem pod prysznic mogłem sie zrelaksować. Nie mam pojęcia co ją dzisiaj ugryzło. Myślałem, że przez naszą wspólną tragedię się do siebie zbliżymy, a tu raz jest jak do rany przyłóż, a raz bez kija nie podchodź. Nie zapytam o co chodzi tym razem, bo mógłbym tego nie przeżyć. Nathalie jest nadpobudliwa gdy jest wkurwiona. Kocham ją, ale takie jej zachowanie odsuwa ją ode mnie. Ubrałem sie i wyszedłem z łazienki, byłem głodny, ale nie chce jej wchodzić w drogę, zszedłem więc do drugiej kuchni i zabrałem sie za robienie kolacji..

*Oczami Nathalie*
Nie mam już sił, wszystko sie posypało, muszę wykombinować coś by było lżej...
J: Niall gdzie jesteś!?? - krzyknęłam na cały dom. 
N: W kuchni... - usłyszałam i skierowałam sie w tamtym kierunku. Weszłam do pomieszczenia i nikogo tam nie zastałam.
J: Kurwa Niall!! - warknęłam - Nie baw sie ze mną! - wykrzyknęłam wściekła.
N: Nie ta kuchnia! Ale chodź do salonu!! - wzięłam jeden głęboki wdech i poszłam do dużego pokoju. Chłopak na szczęście już tam był i oczywiście jadł. Nie odezwałam sie tylko usiadłam na przeciwko niego i starałam sie uspokoić nerwy. - Chcesz? - uśmiechnął sie do mnie, Niall bardzo często próbuje rozładować moje złości swoim uśmiechem i udaje mu sie, ale nigdy tego nie pokazuje...
J: Nie. Przez chwilą dowiedziałam sie, że szykuje sie na nas spora grupa Sokołów... - powiedziałam zgodnie z prawdą. W jego oczach było widać przerażenie.
N: I co teraz zrobimy? - spytał przestraszony i odsunął od siebie posiłek. Zauważyłam, że jak sie denerwuje to przestaje mieć ochotę nawet na jedzenie.
J: Jesteśmy zbyt słabi żeby sie bronić. Wiec musimy atakować. - widziałam na jego twarzy niezrozumienie.
N: Co masz na myśli?
J: Musimy cie wytrenować, wyszkolić. Nauczyć korzystać z broni. - stwierdziłam - Wtedy będzie prościej, bo będziemy mogli razem ich załatwiać.
N: Może to i dobry pomysł. - nie był dość przekonany. Podniosłam sie z miejsca i usiadłam koło niego.
J: Niall, dasz rade... Ja to wiem. Ja w Ciebie wierze... - starałam sie go pocieszyć, ale chyba średnio mi to wychodziło.
N: Taak.. 
...

_____________________
 Dziękuje że czytacie!!
12 komów!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Minimum!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

14 komentarzy: