CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

poniedziałek, 22 czerwca 2015

76. Pregnancy?! No, only not it!

Hejo hej :*
Późno jest, ale dodaje..
Oby sie tylko spodobał.. :*

Objaśnienie:
J: - ja (Niall, potem Nathalie),
N: - Nath (potem Niall),
V: - Viktor,
L: - Lekarz,
K: - kierowniczka sierocińca,
B: - Bruno.
_________________________

*Wciąż oczami Nialla*
J: Musisz iść do lekarza. - powiedziałem cicho.
N: Nie ma takiej potrzeby. - mruknęła wyrwała sie i zeszliśmy na dół. - Proszę. - podałem jej wodę i uśmiechnąłem sie do niej troskliwie.
N: Pewnie przemęczenie, przestań sie martwić. - powiedziała po chwili.
J: Obiecaj mi, że jak jeszcze raz zasłabniesz to pojedziemy do lekarza. - złapałem ją za dłoń.
N: My? - zdziwiła sie
J: Nie pozwole Ci samej przez to przechodzić... - powiedziałem stanowczo - Z resztą to 
niebezpieczne...
N: Nie rozśmieszaj mnie Niall. Ja lepiej wiem co jest dla mnie niebezpieczne, a co nie, więc nie pouczaj mnie! - zdenerwować sie przez co zaczęła sie trząść.
J: Musisz być taka uparta?! - poderwałem sie z miejsca i wziąłem ją na ręce. Dziewczyna rzucała sie i chciała wyrwać, ale nie pozwoliłem jej na to.
N: Co ty wyprawiasz?! - wrzeszczała
J: Uspokój sie! - teraz to ja krzyknąłem - Nie powstrzymasz mnie choćbyś miała mnie po drodze zastrzelić. - powiedziałem nawet na nią nie patrząc. Wsadziłem ją do auta i zapiąłem pas. Sam szybko znalazłem sie za kierownicą i ruszyłem z piskiem opon. Po drodze zadzwoniłem do jej lekarza i poinformowałem go, że zaraz ją przywiozę. Katem oka widziałam jak siedzi naburmuszona ze skrzyżowanymi rękoma na piersi. Uśmiechnąłem sie sam do siebie, cieszyłem sie że postawiłem na swoim. Dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do poczekalni.
J: Nie gniewaj sie... - powiedziałem łagodnie, dziewczyna spojrzała na mnie, ale w jej oczach widziałem dziwną radość. Nie była zła! Co było dla mnie pozytywnym szokiem.
N: Gdzie sie podział ten potulny Niall, który wykonywał wszystkie moje rozkazy? - uśmiechnęła sie.

J: Nauczył sie stawiać na swoim. - przybliżyłem sie do niej i objąłem ramieniem. Nie zaprotestowała, co uszczęśliwiło mnie jeszcze bardziej. Wiem, że mnie kocha i czasami naprawdę potrafi to okazać, ale w niektórych momentach nienawidzi mnie z całych sił.
L: Nathalie? - pojawił się lekarz. Brunetka podniosła sie z miejsca wyrywając sie z moich ramion.
J: Chcesz żebym poszedł z Tobą? - spytałem z lekką nadzieją.
N: Nie. - powiedziała z uśmiechem, pochyliła sie nade mną i złożyła krótkiego buziaka na moim policzku, po czym zniknęła w gabinecie lekarza. To było coś nowego!! Taki gest z jej strony?!! Siedziałem jak zaczarowany, pocałowała mnie z własnej nieprzymuszonej woli. Musze to gdzieś zapisać! Wyszła po jakiś 30 minutach i jej mina nie była najlepsza. W jej oczach było przerażenie i wściekłość. Przeszła obok mnie nawet nie zwracając na mnie uwagi. Poszedłem za nią dorównując jej kroku. Byłem zaskoczony jej zachowaniem. Nic nie mówiła, zajęła miejsce za kierownicą. Usiadłem szybko po drugiej stronie i zapiąłem pas. Jej złość nie wróżyła spokojnej jazdy.
J: Powiesz co sie stało? - spytałem cicho, spoglądając na nią. Wyraz twarzy miała jak z kamienia, nie odpowiedziała. Wciskała pedał gazu w podłogę i już kilka minut później byliśmy w domu. Może jak dam jej czas to mi sama powie?! Nie wytrzymam zbyt długo, a wiem że jest zdolna do nawet kilkudniowego milczenia. Wysiadła jak poparzona z samochody i zniknęła od razu w pałacu. Nie powie mi... Chyba mogę przestać na to liczyć!

*Oczami Nathalie*
Weszłam wściekła do swojej sypialni i łaziłam po niej w tą i z powrotem... 
Czemu nie mogłam być po prostu przemęczona, zachorować na raka, albo inną ciężką chorobę?! Jak ja teraz mam żyć? Jeśli sie dowiedzą co mi jest, będzie jeszcze gorzej... 
Jedna głupia impreza, troche więcej alkoholu i jedna, jedyna taka noc z Niallem, a takie konsekwencje?! Zachowaliśmy sięjak niedojrzałe szczeniaki!! Kurwa!! Dlaczego ciąża!!? Jak ja mam teraz żyć?! Przecież muszę dalej zabijać wysłanników Billa, a dziecko?! Teraz to ono będzie w tarapatach... Nie chciałabym stracić kolejnego!! Jedyną dobrą wiadomością jest to, że zaszłam w ciążę. Po tym jak powiedzieli mi że już nigdy nie będę mieć własnego dziecka. Ciesze sie i jestem wściekła!! Jak powiem Horanowi to będzie sie troszczył, mógłby też, nawet przez przypadek, komuś powiedzieć. Jeśli Bill sie dowie będzie po nas... 
Położyłam sie na łóżku i głaskałam po brzuchu. Starałam sie uspokoić wpatrując sie w sufit, ale to na nic. Nie jestem w stanie teraz normalnie oddychać, a co dopiero uspokoić nerwy. Jeszcze muszę wymyślić co powiedzieć Niallowi, wymyślić jakąś wymówkę i oby w przemęczenie uwierzył... Leżałam z zamkniętymi oczami, usłyszałam jak sypialnia sie otwiera. Nie zareagowałam na to, tak samo jak na to, że wszedł na łóżko i zagarnął mnie w swoje ramiona.
N: Nie wiem co sie dzieje, ale nie zostawię Cie z tym samą... - szepnął, czułam sie koszmarnie. Ledwo co sie pogodziliśmy, a teraz ta ciąża. Nie powiem mu, choćbym nie wiem co podejrzewał, nie powiem. Dla jego dobra! 
Wstałam z samego rana nie budząc mojego blondyna. On zazwyczaj o świcie ma jeszcze twardy sen, więc cmoknęłam delikatnie jego wargi. Nie zareagował, czyli faktycznie śpi... Robię tak od jakiegoś czasu, mimo że o tym nie wie. To jest to takim moim małym sposobem na okazywanie mu moich uczuć...  
Kolejne dni w restauracji był spokojne albo po prostu nie zwracałam na to uwagi. Ciągle myślałam o moim stanie zdrowia. Vik patrzał na mnie troskliwie, ale o nic nie pytał. Niall za to wypytuje cały czas, jakoś nie moge go przekonać do przemęczenia... 
         Dzisiaj mija jakieś dwa tygodnie od wizyty u lekarza. Wiem że Horan jest na mnie zły i pewnie czuje że go okłamuje, ale tak musi być... Ubrałam sie w leginsy i skórzaną kurtkę, ogólnie cała na czarno. Związałam włosy w wysokiego kitka i zmierzałam do biura. Dzisiaj w restauracji ma być kolacja dla dzieci. Mam nadzieje, że Vik ogarnął miejsce na obrazki. Zabrałam kluczyki od Cabrioleta i zabierając potrzebne dokumenty i rzeczy, wyszłam z domu. Szybko dojechałam do Midnight Memories, samochód Vika już był. W środku panował mały harmider. Kelnerzy sprzątali i ustawiali sale, Viktor  
przyczepiał ostatnie rysunki już, a kucharze przyrządzali wszystko.
V: I jak? - spojrzał na mnie z uśmiechem.
J: Dobrze. - odwzajemniłam słabo jego gest i poszłam do biura. Odpaliłam system i stwierdziłam że Bruno mógłby dzisiaj zagrać dla dzieci. Ma kilka żywszych piosenek które mogą sie spodobać. Wybrałam numer i zadzwoniłam do Niego. - Zagrasz dzisiaj dla dzieci z sierocińca? - powiedziałam przez telefon.
B: Jasne. Będzie zabawnie. - zgodził się,
J: O 4pm przychodzą. - poinformowałam go i rozłączyłam sie. Zajęłam sie sprawami restauracji i wkradłam sie do systemu Billa. Włączyłam przekierowywanie wszystkich powiadomień na mój telefon i zabierając fartuch wyszłam z biura. Dzień leciał strasznie szybko, nim sie obejrzałam dzieci zajadały kolacje, bawiąc sie przy tym. Viktor sie postarał, porozwieszał nawet balony, załatwił jakieś zabawki...
K: Dziękujemy Pani za wszystko co dla nas zrobiłaś. - kolejne podziękowania. - Panu również. - teraz zwróciła sie do Vikiego.
V: Mi nie należą sie podziękowania, ja wykonywałem polecenia 
Nathalie. - uśmiechnął sie do kierowniczki ośrodka.
K: Będziemy wdzięczni do końca życia, nikt nie wykazał sie wobec nas tak wielką pomocą. - znów sie wzruszyła, uśmiechnęłam sie do niej. Podeszła do nas pewnie jej córka i zabrała ją do stolika. Ta kobieta pewnie wiele nerwów zjadła, martwiąc sie o dobrobyt tych wszystkich dzieci.
V: Spisałaś sie. - powiedział do mnie, obejmując mnie ramieniem. Patrzeliśmy razem na wszystko. Bruno śpiewał dla dzieci, było tu wesoło, pierwszy raz w restauracji miałam taką kolacje.
J: Wiesz, gdybyś wtedy nie zjebał teraz by tego nie było. - zaśmieliśmy sie - Więc to też twoja zasługa... 
Chwile jeszcze postaliśmy i wróciliśmy do pracy. Zabrałam sie około 9pm za gotowanie dań dla normalnych gości. Dzieci z sierocińca wyszli o 7pm, więc mieliśmy jeszcze czas na posprzątanie. Zapowiadała sie długa noc w lokalu. Tak też było, o 11pm, zaczęliśmy dopiero sprzątać, jednak gdy miałam już sprawdzić dzisiejszy stan konta dostałam powiadomienie z...
...
________________________

I nie mówicie mi że krótki, bo to jeden z dłuższych rozdziałów.. :D
I może zwiększymy warunek do 13..?! Tylko jeden więcej!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

13 komentarzy:

  1. Kurde ... ciąży się nie spodziewałam ;) ale jestem ciekawa co z tego wyniknie ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW! Jak zwykle cudowny <3 Niespodziewałam się takiego obrotu sprawy *.* Jeszcze ciąża <3 Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciąża?! :O podejrzewałam wszystko, ale na pewno nie to.. xD jestem ciekawa co z tego wyniknie... :) ;*/Weraa.xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny i taki dłuuugi i więcej takich długich :3

    OdpowiedzUsuń
  5. wow jest w ciąży ciekawe jak to będzie,z niecierpliwoscia czekam na nn:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Spoko c:
    ~~~~Kropka

    OdpowiedzUsuń
  7. Nath w ciąży?!?!?!! No tego sie nie spodziewałam. Czekam nn ❤ Jula

    OdpowiedzUsuń
  8. FAJNE, ŻE HEY!!! ANIA

    OdpowiedzUsuń
  9. ale długi i super

    OdpowiedzUsuń
  10. G.E.N.I.A.L.N.E

    OdpowiedzUsuń