Boli mnie wszystko.. W pracy cały dzień stoję, więc rozumiecie! :/
Ale jak widzicie udaje mi sie coś pisać, pomimo zmęczenia!!!
Objaśnienie:
J: - ja ( Nathalie),
R: - Rayn,
N: - Niall.
T1,T2: - Typ1, Typ2.
_____________________________
R: Wstrzymać ogień!! - usłyszałam głos Rayn'a. Słyszałam też jego kroki, dużo ludzi mu nie zostało. Zauważyłam po drugiej stronie jakąś ściankę, która mnie doskonale ochroni przed pociskami. Policzyłam w myślach do trzech i wybiegłam zza osłony. W biegu wystrzeliłam masę pocisków tak by zabić jak największą ilość osób. Nie tylko moje pociski fruwały w powietrzu i zanim dobiegłam do ściany poczułam jak coś wbija się w moje ciało. Dostałam!! Schowałam się za ścianą i zacisnęłam ranę. To wkurzyło mnie jeszcze bardziej! I myślę że już tylko Sokół został mi został... Zdusiłam w sobie ból i wychyliłam sie ostrożnie. Nie było go, zwiał!
J: Kurwa. - warknęłam do siebie i wyszłam zza ściany. Szybko przeszłam przez drzwi do kolejnego pomieszczenie i zauważyłam jak w kolejnych drzwiach znika Rayn. Strzeliłam w jego kierunku zanim zniknął i usłyszałam jak syknął. Musiał dostać! W miarę szybko i pomimo swojego stanu doszłam do niego i zauważyłam że trzyma sie za plecy i ucieka. Wystrzeliłam kolejne i było po nim. Upadł na ziemie twarzą do dołu. Nawet nie miałam siły do niego podchodzić. Wróciłam sie, słyszałam jakieś głosy, sprawdziłam ilość pocisków. Jeden tylko, wymieniłam magazynek i weszłam do pokoju pełnego martwych ciał.
T1: Nie ruszaj sie!! - krzyknął gdy tylko mnie zobaczył. Bez żadnego zawahania władowałam w niego dwa pociski i poszłam dalej.
J: Nie mam czasu na pogaduszki! - powiedziałam do siebie i dalej kierowałam sie do wyjścia.
T2: Stój, bo strzelam! - kolejny typ wyszedł nie wiadomo skąd.
J: Ja strzele! - mówiąc to faszerowałam go amunicją. Chce już stąd jak najszybciej wyjść! Wsiadłam do samochodu i starając się nie zemdleć jechałam do pałacu. Z trudem, ale po jakiś 20 minutach byłam pod domem. Weszłam tylnymi drzwiami, by nie spotkać po drodze Horana i ukrytą windą wjechałam na piętro gdzie była moja sypialnia. Szybko przeszłam do łazienki i rozebrałam sie z nasiąkniętych krwią ubrań. Otarły mnie dwa pociski. Jeden na ranieniu, a drugi na biodrze po tej samej stronie ciała... Ten na ramieniu tak, że brakowało mi kawałka skóry... Będzie paskudna blizna... - Fuck! - powiedziałam do siebie i zaczęłam je odkażać. Ramie musze jakoś zszyć, wyjęłam odpowiednie przyrządy. Zagryzłam jakiś ręcznik i zaczęłam mój zabieg. Po około 25 minutach byłam już opatrzona, przykleiłam zwykły plaster i weszłam pod prysznic. Umyłam się dostatecznie szybko i dokończyłam bandażowanie ran. Zawinięta w ręcznik wyszłam z łazienki. Ubierając sie myślałam o Billu i tym co on odpierdala?! Wysyła na mnie moich dawnych znajomych! Rayn'a poznałam kilka lat temu. Chciał połączyć ze mną siły, jak jeszcze w tym siedziałam. Nie działałam w duetach, więc odrzuciłam jego propozycje. Jak każdą inną od Sokołów. Przez to narobiłam sobie więcej wrogów i tylko czekają na okazje by sie zemścić. Nie dość, że działałam sama to jeszcze byłam najlepsza. To drażniło ich najbardziej, więc propozycja Billa jest dla nich najlepszą okazną... A to że mogą zabić kogoś z mojego otoczenia jest najgorszą zemstą jaka może być. Każdy w tej branży wie że utrata kogoż ważnego jest największym ciosem. Na szczęście Rayn już nic nie zrobi i jeśli chodzi o kilka następnych dni to Niall jest bezpieczny. Muszę dokładniej inwigilować Billa by skuteczniej chronić Irlandczyka..
Włosy rozczesałam i zeszłam do kuchni, gdzie właśnie był Niall.
J: Cześć. - powiedziałam i podeszłam do blatu, by zrobić sobie kawę.
N: Hej.. Zrobiłem kolacje.. - spojrzał na mnie z niepewnym uśmiechem.
J: Super... - wyjęłam tableti przeciwbólowe i usiadłam do stołu. Nialler postawił przede mną porcje spaghetti. Ładnie pachniało. Usiadł na przeciwko mnie unikając kontaktu wzrokowego. Wzięłam pierwszy kęs i czułam jak blondyn mi sie przygląda, jakby badał moją reakcje.
N: Nie smakuje Ci? - spytał patrząc prosto w moje oczy. Widać było, że bardzo sie starał.
J: Jest bardzo dobre i miło jest zjeść coś z rąk amatora. - uśmiechnęłam sie. Przez blondyna twarz przebiegła ulga. Przyłożył sie do tego dania, na pewno spędził przy przygotowaniu tego posiłku z pół dnia. Zabijanie może być wyczerpujące, więc miło tak po 'pracy' wrócić do domu i zjeść kolacje nieugotowaną przez siebie samą. Taką prostą, nie wymagającą skomplikowanych składników. Dawno nawet ja tak nie gotowałam, ale lata praktyki w mojej restauracji oduczyły mnie od tego. Niall jest moim powrotem do prostych rzeczy. Zjadłam ze smakiem i posprzątałam po kolacji. Ból był odczuwalny, ale znośny i nie chciałam mu pokazywać że cierpię.
N: Boli Cię coś? - zapytał gdy siedzieliśmy już w salonie.
J: Cześć. - powiedziałam i podeszłam do blatu, by zrobić sobie kawę.
N: Hej.. Zrobiłem kolacje.. - spojrzał na mnie z niepewnym uśmiechem.
J: Super... - wyjęłam tableti przeciwbólowe i usiadłam do stołu. Nialler postawił przede mną porcje spaghetti. Ładnie pachniało. Usiadł na przeciwko mnie unikając kontaktu wzrokowego. Wzięłam pierwszy kęs i czułam jak blondyn mi sie przygląda, jakby badał moją reakcje.
N: Nie smakuje Ci? - spytał patrząc prosto w moje oczy. Widać było, że bardzo sie starał.
J: Jest bardzo dobre i miło jest zjeść coś z rąk amatora. - uśmiechnęłam sie. Przez blondyna twarz przebiegła ulga. Przyłożył sie do tego dania, na pewno spędził przy przygotowaniu tego posiłku z pół dnia. Zabijanie może być wyczerpujące, więc miło tak po 'pracy' wrócić do domu i zjeść kolacje nieugotowaną przez siebie samą. Taką prostą, nie wymagającą skomplikowanych składników. Dawno nawet ja tak nie gotowałam, ale lata praktyki w mojej restauracji oduczyły mnie od tego. Niall jest moim powrotem do prostych rzeczy. Zjadłam ze smakiem i posprzątałam po kolacji. Ból był odczuwalny, ale znośny i nie chciałam mu pokazywać że cierpię.
N: Boli Cię coś? - zapytał gdy siedzieliśmy już w salonie.
J: Hm? - spjrzałam zaskoczona na niego.
N: Zranili Cię? - dopytywał
J: Nie, czemu pytasz? - skłamałam.
N: Brałaś tabletki, do tego widziałem, jak ostrożnie stawiasz lewą nogę. Lewą rękę też mało używasz... - zauważył
J: Nic się przed tobą nie ukryje, co? - zaśmiałam się
N: Zapomniałaś, że obserwuje Cię od samego początku? - uśmiechnął się - To coś poważnego? Moze pojedziemy do lekarza? - zmartwił się.
J: Nic poważnego, tylko draśniecia...
N: Co?! - wstał gwałtownie z miejsca. - Myślałem, że może w restauracji się nadwyrężyłaś...
J: Właśnie dlatego nigdy Ci o niczym nie mówie. - westchnęłam - Nie panikuj! Potrafie opatrywać takie rany. - wrócił na miejsce.
N: A jak w Midnight Memories? - zmienił temat
J: Duży ruch dzisiaj był, ale nie miałam problemu żeby wszystko ogarnąć. - uśmiechnęłam się do Niego - Teraz przez kilka dni będziesz bezpieczniejszy... Powoli kończą sie Billowi ludzie. - zaśmiałam sie, to był pocieszający fakt, że ja jedna niszczę wielką armie.
N: Czyli że mogę spotkać sie z przyjaciółmi?
...
________________________
Pisajcie co sądzicie.. I bądzicie dla mnie wyrozumiali!!!!!
Może by tak z 10 komów!!!!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!
Naat
N: Czyli że mogę spotkać sie z przyjaciółmi?
...
________________________
Pisajcie co sądzicie.. I bądzicie dla mnie wyrozumiali!!!!!
Może by tak z 10 komów!!!!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!
Naat
Zajebisty rozdzial*-*
OdpowiedzUsuńSuper! Bardzo mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ♡♡ ;**/Zosia
OdpowiedzUsuńNext ♡ rozdział jak zawsze mega ♥
OdpowiedzUsuńSuper ♥
OdpowiedzUsuńŚwietny jak zawsze *.* <3
OdpowiedzUsuńGeeeeeeeeeeeeeeeeeeeenialny *-* ♥
OdpowiedzUsuńOMG KOCHAM TO CZYYTAĆĆ <3 ^^
OdpowiedzUsuńEkstra !!! Rozumiem że nie masz czasu i jesteś zmęczona ale ciesze sie ze znajdujesz czas na tego bloga :) czekam na nexta ❤Jula
OdpowiedzUsuń*------* love /A
OdpowiedzUsuńsuper!! ciekawe czy Nath pozwoli Horanowi spotkać się z przyjaciółmi :) czekam nn /N
OdpowiedzUsuń