CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

piątek, 15 maja 2015

56. I help you, but you must..


Witam słońca.. :*
Mam kolejny rozdział :D <3 
Oceńcie sami :D

Objaśnienie:
J: ja(Nathalie),
K: - kierowniczka sierocińca,
V: - Viktor,
T: - Ted
C: - Carl,
Lou: - Louis.

__________________________

Nim sie spostrzegłam byliśmy wśród dzieci. Poszłam z opiekunką całego sierocińca ustalać szczegóły, a Carl ze swoimi kucharzami gotował w tutejszej kuchni. - Ile dziennie wydajecie na posiłki? - zapytałam kierowniczki
K: Około kilku tysięcy.. - przyznała ze smutkiem, już wiem czemu ten sierociniec wyglądał jak po wojnie...
J: Mam dla Ciebie propozycje... - kobieta spojrzała w moje oczy - Mianowicie pomogę wam w taki sposób co dzisiaj, pod jednym warunkiem. - powiedziałam swoim pewnym głosem.
K: Słucham, jaki to warunek?
J: Z zaoszczędzonych, na jedzeniu, pieniędzy zróbcie tu remont. Wierze, że wydajecie tak dużą kwote na pisiłki. Prowadze retaurację wiec wiem coś o tych kosztach. Podejrzewam, że po kilku miesiącach  będzie w stanie wyremontować, choć, połowe ośrodka. Zgadzasz sie? - kobieta była zaskoczona moją propozycją.
K: Tak, oczywiście. - uśmiechnęła sie.
J: Dobrze, wyśle do Ciebie mojego asystenta i adwokata, podpiszecie umowę. Oczywiście prawnik zapisze odpowiednie klauzule w umowie. - ostrzegłam ją 
K: Prosze się nie martwić. Spadła nam Pani z nieba, bałam się że w najbliższym czasię będę musiała zamknąć sierociniec. - widziałam łzy w jej oczach - Dzięki Pani te dzieci będą miały takie warunki na jakie zasługują... - uśmiechnęłam się do niej i poszłam do Carla. 
J: Wracam do restauracji, a wy jak skończycie to wracajcie do domów, po kolacji oczywiście... - kucharz skinął głową.
C: Myśli pani, że będą sie mnie słuchać? - zapytał przestraszony.
J: Tak. - uśmiechnęłam sie do Niego i spojrzałam na resztę - Carl rządzi, jeśli mi sie poskarży to wyciągnę konsekwencje. - powiedziałam stanowczo i wyszłam... 
Dzień w restauracji minął mi szybko, załatwiłam sprawę z adwokatem i przygotowałam do tej rozmowy Viktora. Chłopak był zaskoczony moją decyzją, ale myślę, że to było pozytywne zaskoczenie. Nie miałam już sił na polowanie, ale nie mogłam odpuścić. Z
bronią przed sobą weszłam do domu Sokoła. Było już ciemno i przez okna wpadały jedynie światła ulicznych latarń. Czułam przyspieszony rytm serca, co sie ze mną dzieje?! Usłyszałam jakieś kroki, a po chwili zapaliło się światło. Nie zwlekałam i pociągnęłam za spust. Sokół cofnął sie kilka kroków i sam wystrzelił. Nie miałam czasu nawet sie schować i poczułam jak pocisk ociera sie o moje udo. Z wściekłości władowałam w mężczyzne cały swój magazynek, mimo, że już dawno nie żył. Kurwa, zranił mnie!! Znalazłam jakąś szmatę, zrobiłam prowizoryczną opaskę uciskową i kulejąc wsiadłam do samochodu. Przez całą drogę do pałacu uciskałam krwawiące miejsce. Udało mi sie jakoś dojechać, nie chciałam tylko żeby Niall mnie zobaczył w takim stanie. Przeszłam tak szybko jak tylko sie dało i zamknęłam sie w łazience. Wyjęłam apteczkę i znalazłam co potrzeba. Rozebrałam sie ostrożnie i obejrzałam miejce postrzału. Ranę trzeba zszyć! Kurwa!! Przygotowałam wszystko, odkaziłam igle i ranę i usiadałam na blacie i zaczęłam mój bolesny zabieg. Zagryzałam jakąś szmatkę, by nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. On nie może sie dowiedzieć że jestem ranna. Po jakiejś godzinie tortur zaszyłam skórę, zabandażowałam nogę i mogłam wszystko posprzątać. Wytarłam blaty i podłogę by nie było śladów po krwi. Kulejąc wyszłam z pomieszczenia. Dotarłam do bezpośredniej windy, która zabierze mnie do biura. W pałacu było dziwnie cicho, włączyłam więc monitorink i zaczęłam sprawdzać nagrania. Chłopak siedział w pokoju gier, musi sie strasznie tu nudzić, ale nic nie poradzę. Nie szłam do Niego, byłam wykończona, sprawdziłam szybko stareg mafioza i udałam się do sypialni...
Tak jak sie spodziewałam, obudziłam sie przy blondynie. Gdy tylko sie podniosłam poczułam ten okropny ból. W łazience wzięłam leki przeciwbólowe i pozostało mi czekać na ich działanie. Ubrałam się i bez kawy czy śniadania pojechałam do Midnight Memories. Vik ma dzisiaj spotkanie z kierowniczką sierocińca, muszę jeszcze tylko sprawdzić umowę, którą miał przygotować Ted. Wybrałam do Niego numer podczas jazdy do restauracji.
T: Tak słucham? - odpowiedział jak zawsze służbowo.
J: Dzień dobry Ted. Jesteś już w kancelarii? - zapytałam od razu
T: Witaj Nathalie, tak jestem.
J: Zaraz będę. - rozłączyłam się i skręciłam w odpowiednią ulicę, lek zaczął działać. Po chwili byłam już w biurze mojego adwokata.
T: Pewnie chodzi o umowę... 
J: Tak, postanowiłam wczoraj, że pomogę jednemu sierocińcowi. Jest tam niezły syf, do tego wydają mnóstwo pieniędzy na jedzenie... - staruszek słuchał mnie z zaskoczeniem.
T: Czemu chcesz im pomóc? - zaciekawił się
J: Sama nie wiem, może musiałbyś to widzieć... A może po prostu przez, że sama kiedyś byłam sierotą... - dodałam ciszej - Przez kilka miesięcy moja restauracja będzie dla nich gotować. Wyznaczę do tego kilku kucharzy. Oczywiście wszystkie produkty będą finansowane przeze mnie. I w końcu to co zaoszczędzą na posiłkach, muszą zainwestować w remont ośrodka. - mężczyzna sie uśmiechnął
T: To bardzo szlachetne z twojej strony... Dobrze, poprawie umowę jeżeli cokolwiek chcesz w niej zmienić... - podał mi dokument. Przeczytałam wszystko, pokazałam co podlega zmianie i z gotowym papierem wstałam z miejsca. - Jeśli chcesz to pojadę tam z Tobą. - zaproponował
J: Liczyłam na Twoją obecność, ale pojedziesz z kierownikiem Midnight Memories. - wstałam z miejsca - O której moglibyście to załatwić? - spojrzałam na niego
T: Myślę że około 10am.. - również sie podniósł.
J: Dobrze, wyśle do Ciebie Viktora i pojedziecie tam... Obserwuj go jak załatwia interesy, to ten któremu chce wszystko przepisać. - powiedziałam znacząco do Teda.
T: Rozumiem, możesz na mnie liczyć. - uśmiechnął sie i wyszłam. Od razu ruszyłam do restauracji. Tak sie złożyło że minęłam dom Stylesa, a przed nim kilka samochodów. O ile dobrze sobie przypominam to należą do reszty dawnego zespołu... Zignorowałam ten fakt i pojechałam do lokalu. Gdy tylko weszłam do biura zadzwonił mój telefon. Nie odebrałam od razu, Vik siedział przy biurku.

http://data.whicdn.com/images/51936893/tumblr_mhxb8iemmF1qaee5oo1_500_large.gif
VIKTOR

J: O 9:30am, pojedziesz po adwokata i razem pojedziecie do sierocińca. Podpiszecie umowę i pamiętaj, to twoje pierwsze ważne zlecenie... - spojrzał na mnie.
V: Nie odbierzesz? - nie zwrócił uwagi na to co powiedziałam.
J: Skup sie! - krzyknęłam na niego i rozłączyłam połączenie - Ted przygotował umowę. Ty masz jedynie ja przedstawić i podpisać, zrozumiałeś?
V: Tak.. A przez jaki czas będziemy im pomagać? - wstał z mojego miejsca.
J: Myślę, że góra 6 miesięcy... Muszą wyrobić sie w czasie, ale jeśli ta kobieta wzięła sobie moje słowa na poważnie, to spokoojnie zdążą... A teraz do roboty! - wygoniłam do i mogłam zobaczyć kto dzwonił. To Louis..?!
J: Co chciałeś? - zapytałam od razy gdy odebrał.
Lou: Chcieliśmy spędzić trochę czasu z Niallem, ale ...

...
______________

Co myślicie?! Co sądzicie o tej pomocy ze strony Nathalie?! 
Dowiecie się po 10 komach!!! <3
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

12 komentarzy:

  1. Naat ! Cudowny jak zwykle ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Naat ! Cudowny jak zwykle ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wooow to takie... szlachetne i piękne :') xD <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! ❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale...w takim momęcie powaga !?!?! no to dodawaj szybko nexta czekam <3 Jula

    OdpowiedzUsuń
  7. Aż brak mi słów... po prostu nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny czekam na next'a

    OdpowiedzUsuń
  9. no to co to za problem ?? dawaj szybko następny <3 /N

    OdpowiedzUsuń