CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

czwartek, 14 maja 2015

55. I give you a proposal..

Witam, witam!!!
Trochę czekaliście, ale musiałam napisać, do tego spełniliście warunek więc dodaje kolejny!!
Dzieję sie w nim troche i myślę że takiej Nath sie nie spodziewaliście..! :D


Objaśnienie: 
J: - ja (Nath),
V: - Viktor,
N: - Niall, 
C: - Carl,
K: - kierowniczka sierocińca.

Przypomnienie:
Midnight Memories - restauracja Nathalie :)
____________________________


Oni zaczynają sie mnie bać tak jak Ciebie. Zamieniam sie w Ciebie. - stwierdził z przerażeniem.
J: Ej!! - uderzyłam go poduszką, którą akurat miałam pod ręką. - Przyjadę jutro, ogarnę najważniejsze sprawy. - wstałam z miejsca.
V: A jak sytuacja z Niallem? - zapytał nagle również sie podnosząc.
J: Daje rade...
V: On?! Czy Ty? - zapytał znacząco.
J: Znasz odpowiedź.... - wyszłam z jego domu i wróciłam do pałacu. Było już przed północą i blondyn pewnie śpi. I dobrze, lepiej żeby nie wiedział co robiłam, to źle działa na jego emocje. Wykąpałam sie i poszłam do swojego łóżka, nie było go tu. Położyłam sie i już zasypiałam, kiedy usłyszałam otwierające sie drzwi. - Myślałam że już śpisz... - powiedziałam gdy pokazała sie jego sylwetka, tuż obok mojego łóżka.
N: Czekałem na Ciebie... - odpowiedział nieśmiało - Jesteś cała? - zmartwił się.
J: Nic mi nie jest... - blondyn ułożył się obok mnie.
N: Na pewno? Nie sądzę, żebyś w pełni wyzdrowiała... - spojrzałam na niego. Chciałam go zbesztać za tą troske, ale widziałam w jego oczach takie przejęcie i ból, ze nie chciałam mu jeszcze dokładać. 
J: To nie pierwszy raz... Nie przejmuj się.
N: Jak mam się nie przejmować? Hmm? Czy Ty się mną nie przejmujesz? - zapytał zaciekawiony.
J: Przejmuje się, dobrze wiesz że mi na Tobie zależy i... - urwałam uświadamiając sobie co właśnie powiedziałam.
N: Co? - byłam prawie pewna że sie uśmiecha.
J: Nic. Śpij już... - odwróciłam się do niego plecami. Zagryzałam mocno wargę próbując powstrzymać uśmiech na mojej twarzy. Ciesze się że to powiedziałam, nawet jeśli nie przyznam się do tego kolejny raz!
J: Nie za bardzo sie przyzwyczaiłeś?! - zaśmiałam sie gdy przylgnął do moich pleców.
N: Nie. Tak jest o wiele przyjemniej... - czułam, że mając go przy sobie, nie potrzeba mi niczego więcej. Mam wrażenie, że tylko w nocy mogę sobie pozwolić na uczucia... Zasnęłam przy nim od razu, nawet koszmary opuściły moją głowę. Mimo, że ostatnio były częstymi gośćmi mojej wyobraźni. Wstałam z samego rana, z trudem wyplątałam sie z ramion blondyna. Załatwiłam wszystkie poranne rzeczy i bez śniadania udałamsię do garażu. Nie miałam wcześniej czasu się przygotować, wiec wybrałam auto nafaszerowane bronią i pojechałam do restauracji. W między czasie zajmę się kolejnym zabójcą.

V: Ciesze sie że już jesteś... - wszedł do biura. Automatycznie spojrzałam na zegar.
J: Jestem już od  godziny. Całkiem sporo zarobiłeś, ale dużo też wydałeś. Co sie stało?! - spojrzałam wyczekująco na Niego.
V: Nic takiego, kupiłem potrzebne produkty, jakiś nowszy sprzęt... - wzruszył ramionami.
J: Nowy sprzęt?! A ten co mamy jest już stary? Pamiętam, że pół roku temu zamawiałam nowe urządzenia... Nie przesadzasz czasami? - zapytałam surowo. - Co z towarem? Robisz zapasy?
V: Chciałem żeby było taniej. - tłumaczył sie.
J: Viktor musisz zrozumieć że Midnight Memories nie za darmo ma status najlepszej restauracji w całym kraju. Między innymi za to, że mamy zawsze świeże i najwyższej jakości składniki... Jeżeli zrzucisz ją na dno, to ja zrzucę tam Ciebie! - starałam się być opanowana.
V: Nathalie spokojnie, mogę to wyjaśnić... - chyba widział, że jestem na granicy.
J: Kupić w zapasie możesz jedynie przyprawy, wszystko ma być świeże, zrozumiałeś?! - chłopak skinął głową.
V: Tak, przepraszam. - powiedział skruszony.
J: Kiedy zrobiłeś te zakupy? - zapytałam zakładając fartuch.
V: Przed wczoraj chyba...
J: Musimy to jakoś wykorzystać jak najszybciej. - weszliśmy do kuchni, znów czułam na sobie przestraszone spojrzenia.
V: W jaki sposób? - spojrzał na mnie. Chwile milczałam i zastanawiałam sie jak to rozwiązać. 
J: Może jakoś charytatywnie? - spojrzałam na niego - Poszukaj numeru do jakiegoś domu dziecka... Nie jest późno, więc zdążymy porobić dania na obiad, kolacje i desery... - Vik o nic nie pytał, poszedł do biura i pewnie zaczął szukać. Weszłam do spiżarni i zaczęłam sie rozglądać, jest dużo warzyw, owoców, w lodówkach mięso. - Carl! - zawołałam go gdy wyszłam z pomieszczenia. Kucharz szybko do mnie podszedł.
C: Tak? - o proszę, nie zająknął sie.
J: Zorganizuj sobie grupkę kucharz. - w tym momencie podszedł Vik.  - Znalazłeś?
V: Tak, mam kilka numerów. - spojrzał na Carla.
C: Ilu ma być tych kucharzy? - mężczyzna brzmiał na bardziej pewnego siebie.
J: Poczekaj chwilkę... Vik dzwoniłeś czy sie zgadzają?
V: Tak, dzwoniłem na razie do tego najbardziej potrzebującego. Jest tam sporo dzieci, bo przed setką i wiem, że najbardziej przyda im sie pomoc...
J: Dobra, to im pomożemy, Carl do godziny... - spojrzałam na zegar - ...11am masz ugotować jakieś 100 porcji na lunch, potem na obiad i na końcu na kolacje wliczając w to desery. Weź sobie tyle kucharzy by restauracja funkcjonowała tak samo i żeby to zrealizować. - rozporządziłam.
C: A maksymalnie ilu mogę wziąć? - spytał dla pewności.
J: Viktor, każdy jest dzisiaj w pracy? - spojrzałam na chłopaka
V: Tak, nikt nie zgłaszał nieobecności...
J: Okay. - wyszłam na środek kuchni tak by każdy mnie dobrze widział i słyszał. - Słuchajcie! - krzyknęłam - Restauracja ma działać jak zawsze, bez opóźnień! - widziałam po ich minach że nie rozumieją o co mi chodzi. - Carl weźmie 5 z was i przygotujecie to co on wam powie. Reszta realizuje zamówienie klientów. - skinęli głowami. - Carl? - zwróciłam sie teraz do niego - Przygotuj potrawy tak, żeby tam na miejscu je tylko upiec, ugotować... Weźmiemy wszystko co potrzeba i dokończymy dania w ich kuchni... Ja do 11am zajmę sie zamówieniami restauracji, a potem pojedziemy do sierocińca. - zarządziłam i zajęłam sie pracą. Każdy pracował na pełnych obrotach, ale muszą dać rade... 
Nim sie spostrzegłam byliśmy wśród dzieci. Poszłam z opiekunką całego sierocińca ustalać szczegóły, a Carl ze swoimi kucharzami gotował w tutejszej kuchni. - Ile dziennie wydajecie na posiłki? - zapytałam kierowniczki
K: Około kilku tysięcy.. - przyznała ze smutkiem, już wiem czemu ten sierociniec wyglądał jak po wojnie...
J: Mam dla Ciebie propozycje...

...
__________________

To co sądzicie?! Jaką Nath ma propozycje?! W ogóle spodziewaliście sie po niej takiej szlachetnej rzeczy?! Dowiecie się po 9 komentarzach!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

11 komentarzy:

  1. Cudowny nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Łooo takej Nath to ja się nie spodziewałam ..... <3

    OdpowiedzUsuń
  3. no tego to ja się nie spodziewałam !!! no to jest superaśny rozdział ! :) czekam na nexta <3 Jula

    OdpowiedzUsuń
  4. JEEEEJ *.* KOCHAM ♥ JAKA HOJNA ^.^ NIE SPODZIEWAŁAM SIĘ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Next :* <3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuuuuudoooooooo ^.^ *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa co to za propozycja więc dawaj szybko nastepny ! /N

    OdpowiedzUsuń
  9. Tuturutuuu... ja tu czekam na kolejny!!! To jest cudowne!!!! ^^

    OdpowiedzUsuń