CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!

środa, 29 kwietnia 2015

44. Louis you are IDIOT!!

Hej :* 
Powiem wam coś.. Przeczytałam ostatnio wszystkie rozdziały w tym FF.. I sama nie wiem czy chce dalej go pisać.. :/

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie)
B: - Bella,
Lou: - Louis
V: Viktor,
C: - Carl,
R: - Roy.

___________________________

J: Taki marny jest los wszystkich Sokołów Billa.. - zaśmiałam sie.
B: Ty jesteś jedna, a nas?! Nie wygrasz.. - mówiła z trudem.
J: Jak na razie idzie mi świetnie i to wy jesteście na straconej pozycji! Milion funtów... Na tyle Bill wycenia wasze życia...  - kolejny pocisk wylądował w jej ciele. Krew rozlewała sie pomału, a ja wystrzeliłam w nią jeszcze ze trzy pociski, upewniając się, że na pewno nie żyje. Już miałam opatrzyć sobie ranę na brzuchu, gdy usłyszałam dźwięk syreny policyjnej. Szybko wybiegłam stamtąd mijając sie z... Tomlinsonem?!?!
Lou: Nathalie?! - był zaskoczony i jednocześnie przerażony. Być może właśniedomyślił się co tu zaszło. Niech on stad idzie!
J: Louis idź stąd! Będziesz miał kłopoty! - krzyczałam na Niego, po co ten idiota przyszedł.
Lou: Słyszeliśmy strzały! - dalej szedł w stronę jej domu.
J: Człowieku spierdalaj stąd! - byłam wściekła, Tomlinson wyraźnie pakuje sie w kłopoty.
Lou: Jak Ty sie odzywasz...?!
J: Wiesz co?! Mam Cie gdzieś! Rób co chcesz!! - wsiadłam do swojego auta i odjechałam spokojnie, nie wzbudzając podejrzeń mijającej sie ze mną policji. Louis Tomlinson pójdzie siedzieć, już to wiem! Czemu oni nigdy nie słuchają! Zatrzymałam sie kawałek dalej tak by miała dobry widok na jej dom, zauważyłam jak ładują Tomlinsona do radiowozu! Kurwa mówiłam! Niall sie kłócił z policjantami, ale nic nie zdziała. Idioci! Odpaliłam auto i odjechałam, a niecałe 5

minut później wyprzedził mnie  radiowóz na sygnale z Tomlinsonem w środku. Kretyn!! - Kurwa mać! Mówiłam mu!! - krzyczałam sama do siebie, moja rana wymaga opatrzenia, więc nie miałam zamiaru na razie zaprzątać sobie Nim głowy. Szybko znalazłam się w domu i a jeszcze szybciej byłam pod prysznicem. Musiałam zmyć z siebie całą krew, a trochę jej już było. Wytarłam ciało delikatnie i przykleiłam wielki plaster, rana nie była głęboka i nie trzeba było szyć. Ubrałam sie w dresy i poszłam do biura. Muszę go jakoś wyciągnąć z więzienia, to pewne że przypiszą mu to morderstwo. Nawet jeśli nie znajdą na Niego żadnych dowodów. Z jego kartoteką mogą bez dokładnego zbadania sprawy, go zamknąć. Od kiedy ja jestem taka pomocna?! Wcześniej nawet bym nie powstrzymywała go by tam nie szedł! Jeszcze nie było niczego o Louisie w bazie policyjnej. Pewnie trochę to potrwa zanim zorientują się, że to nie On i nawet jeśli znajdą jakiś dowód, że to ja, to nic mi nie zrobią. Policja raczej jest mi wdzięczna za to że likwiduje groźnych morderców. Jutro sie tym zajmę, do tego czasu pewnie wpiszą w system Tomlinsona... 
Zabrałam sie za tworzenie nowej umowy dla Vika, skoro jest kierownikiem, to musi być zatrudniony na innych warunkach. w krótce przepisze na niego cały interes, ale nie powiem mu o tym. Zostanie to moją tajemnicą. Stwierdziłam że mam jeszcze sporo czasu do wieczora i mogę w końcu poćwiczyć. Upewniłam sie że rana jest dobrze opatrzona i zjechałam do mojej podziemnej siłowni. Najpierw bieżnia, skakanka, rowerek, kilka pompek... I tak zleciało mi do wieczora, wychodząc z siłowni byłam cała mokra, mój oddech był nierówny i ciężki. Spompowałam sie za wszystkie czasy! Wykąpałam sie, zmieniłam plaster i przed snem sprawdziłam czy Bill nic nie knuje już tego dnia i poszłam spać. Czasami mam wrażenie że to wszystko co robię, że blokuje każdy jego ruch, przychodzi mi to za łatwo... Ale jestem uczniem Billa, a zawsze uczeń przerasta swojego mistrza...
          Wchodząc do restauracji słyszałam jakieś dziwne dźwięki dochodzące z kuchni, dobrze że jeszcze lokal zamknięty.
J: Co tu sie, kurwa, dzieje!? - warknęłam gdy weszłam na kuchnie. Każdy z kucharzy zwiesił głowę i zaczęli zajmować sie tym czym nie powinni. - Ogłuchliście?! - buzowało we mnie. - Jeżeli zaraz mi ktoś nie powie, o co chodzi zwolnię każdego i przysięgam, załatwię was tak, że nie znajdziecie jakiejkolwiek pracy w całym kraju! - zagroziłam, oni wiedzą że byłabym do tego zdolna. - Viktor mów! - powiedziałam przez zęby.
V: Nathalie sam nie wiem jak do tego doszło.. - zaczął
J: Za mało wam płace? - popatrzałam na każdego z nich, każdy milczał. Nawet nie chcieli na mnie patrzeć - Odpowiadać, kurwa, jak pytam!
C: Nie... - odezwał sie Carl.
J: Carl? - chłopak spojrzał na mnie - ...Powiedz co tu sie dzieje. - wzięłam głęboki wdech by powstrzymać sie od użycia broni.
C: Inni kucharze dowiedzieli się że Viktor został naszym szefem.. - spuścił głowę.
J: Inni kucharze? Nie wliczasz siebie do tego? - zapytałam krzyżując ręce na piersi.
C: Nie, ja uwieżyłem jak Pani mówi to za pierwszym razem... - w końcu na mnie spojrzał.
J: Podejdź tu... - wskazałam na miejsce za sobą. Zajął szybko swoje miejsce, a Viktor stanął obok mnie. - To kto ma z tym problem? Dlaczego wy sie tak boicie ze mną rozmawiać?! - warknęłam na nich, połowa z nich podskoczyła ze strachu. - Mam sie z każdym po kolei umówić na kawę po pracy, żebyście na mnie patrzyli? - rzuciłam od niechcenia.
R: Ze mną byś mogła... - odezwał sie Roy. Jest najstarszy z kucharzy, ale nie staruszek.
J: Zapomnij! - uśmiechnęłam sie - Macie mówić mi o swoich problemach. Jeśli nie chcecie wszyscy na raz zapraszam po kolei do biura... Carl i Vik wy pierwsi! - zarządziłam i poszliśmy do mojego gabinetu, usiadłam za biurkiem, a oni zajęli miejsca przede mną. Viktor nie był przejęty tym że tu jest, a Carl..? Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje...
V: Sam nie wiem sjak do tego doszło... - zaczął
J: Carl, zacznij oddychać... - wpatrywałam się w niego - Powiedz mi, czemu sie tak boisz?
C: Yyy... No... No bo...
J: Jesteśmy dorośli, przestań się jąkać... - ponaglałam go
C: Jest pani władcza, groźna. Czasami myśle, że chce pani połowę z nas zabić swoim spojrzeniem... - otworzył sie, tylko co w tym takiego strasznego?
J: Byłeś zastraszany w dzieciństwie? - wypaliłam
V: Nath topytanie chyba nie jest na miejscu... - zgromiłam go wzrokiem.
C: Widzi pani. Wystarczy, że pani na niego spojrzy, a on milknie. To przerażające... I nie, nie byłem zastraszany. - przyznał. - Jakby sie pani czasem uśmiechnęła, czy dała jakąś pochwałę... Było by inaczej.
J: Pomyśle nad tym. Carl nie masz sie czego bać, nie zawiodłeś mnie i w końcu zacząłeś ze mną normalnie rozmawiać. Możesz wrócić do pracy... - uśmiechnęłam sie do niego, co lekko odwzajemnił. Oboje wstali z miejsca i chcieli wychodzić. - Viktor ty siadaj! - powiedziałam stanowczo. Carl tylko na mnie spojrzał i wyszedł.


V: Myślisz że sie zmienią? - usiadł na poprzednie miejsce.
J: Nie wiem. A teraz mów skąd sie wzięła ta kłótnia? - spojrzałam na niego.
V: Carl powiedział ci prawdę. Chyba musieli usłyszeć jak gadałem sam ze sobą, po twoim telefonie...
J: Czekaj... - przerwałam mu - Gadałeś sam ze sobą? - zaśmiałam sie
V: Tak! - powiedział znacząco - Nie mam innych przyjaciół. - oparł plecy o fotel. 
J: Ahaa - przeciągnęłam - To jest Twoja nowa umowa. Mam nadzieje, że wszystko Ci odpowiada. - podałam mu teczkę z dokumentem. Chłopak wziął ją i zaczął przeglądać papiery, Ja tymczasem udostępniłam mu wszystkie potrzebne wejścia do systemu. Sam teraz będzie rządził, a ja będę gościnnie tu pracować. - Jeżeli sie spiszesz i restauracja nie pójdzie na dno to będziesz ustawiony do końca życia. - spojrzałam na niego, dalej przeglądał umowę.
V: Zwariowałaś?!!

_______________

Louis w więzieniu! Spodziewaliście sie?! Oceniajcie!! 7 komów!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!



Naat

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

43. Die bitch!!

Hej!
Jeszcze raz dziękuje Ci Paulina G. za nominacje!!
+ Twoje komy będą liczyły sie jako 1 więc możesz dodawać tylko jeden, a nie 4.. :*

Objaśnienie: 
Ja: - ja (Nath)
V: - Viktor,
B: - Bella,
Lou: - Louis.  

Przypomnienie:
Midnight Memories - restauracja Nathalie
_________________


J:Jeszcze raz dzięki i zapomnij o mnie..
K: To ja dziękuje.. - rozłączyłam sie, cieszyłam sie że i mi sie udało i jej. Szybko zrobiłam internetowy przelew, ja nie poczuje a ona zyska.. Wysłałam jej wyznaczoną kwotę i mogłam jechać do domu. Już żadnego pracownika nie było, zamknęłam lokal i ruszyłam do domu. Po drodze minęłam sie z Tomlinsonem, miał dziwny wyraz twarzy, jakby zaskoczony.. Dawno sie z nim nie sprzeczałam, ale niech żyje własnym życiem.. 

        Kolejny dzień przyszedł bardzo szybko, nie jechałam dzisiaj do restauracji. Musiałam załatwić pewną sprawę z Bellą. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Vikiego.
V: Nie będzie cie dzisiaj? - zapytał lekko zawiedziony.
J: Nie będzie. - odpowiedziałam krótko - I nie po to dzwonie. - powiedziałam szybko.
V: Coś się stało? - zmartwił się.
J: Viktor właśnie, oficjalnie zostałeś kierownikiem Midnight Memories. - zrobiłam sobie kawę. Już dawno o tym myślałam, ale jakoś nie miała z nim o tym porozmawiać.
V: Co?! Czyli nie blefowałas wtedy? - był zaskoczony.
J:Oczywiście, że nie. Dalej będę sie tam pojawiać, ale od teraz formalnie jesteś kierownikiem, wciąż kelnerem, ale kierownikiem. - wzruszyłam ramionami sama do siebie.
V: Co ty wygadujesz?
J: Pogadamy o tym jutro, narazie! - rozłączyłam sie i otworzyłam teczkę Belli. Po kilku godzinach wiedziałam już o niej wszystko, nawet to że Bella pracuje dla Billa. To oznacza że mogę ją zastrzelić. Uzbroiłam sie po zęby bronią i jechałam do niej. Miała wynajęte mieszkanie blisko Nialla, czyli pożądanie sie za to wzięła, ale ze mną nie wygra. Zaparkowałam samochód przed jej domem, faktycznie mieszkała na przeciwko Horana. Zauważyłam że pod jego domem stoi samochód Tomlinsona. Zignorowałam to i poszłam do mojej pracownicy. Chwile czekałam zanim mi otworzy.
B: Co Ty tutaj robisz? - była zaskoczona.
Bella!
 
J: Nie spodziewałaś sie mnie? - weszłam do środka, dziewczyna była zdezorientowana moją wizytą.
B: Nie.. Ale mogłam.. - poszliśmy do salonu. - Czego chcesz?! - warknęła
J: Nie jesteś zbyt miła dla swoich szefów, co? - zaśmiałam sie.
B: Nie bardzo. Nie lubię jak mną rządzą, więc Tobie też sie to nie uda.. - usiadła na kanapie.
J: Nawet nie będę próbować, to nie ma sensu... - uśmiechnęłam sie do niej. To będzie bardzo łatwe!
B: To po co przyszłaś?! - spojrzała na mnie.
J: Bill mnie wysłał. - byłam ciekawa jej reakcji. Oczy zrobiły sie większe i nawet lekko rozchyliła usta w zaskoczeniu.
B: Zmieniłaś zdanie i zabijesz Nialla Horana? - szybko mi uwierzyła. - No, nie spodziewałam sie tego po Tobie... - uśmiechnęła sie w przyjacielski sposób. To ma być morderca, tak łatwo ufa ludziom?! - Zaplanowałam już to... - podniosła sie z miejsca i podeszła do okna. - Widzisz ten dom na przeciwko? - podeszłam do niej i spojrzałam na domek blondyna - To on tam mieszka, stwierdziłam że podpuszczę go na patent z pożyczeniem szklanki cukru, to będzie łatwe... - zaczęła sie śmiać.
J: Aż za łatwe. - zaśmiałam sie sztucznie, to ma być plan?! - Ile Bill Ci za to zlecenie da? - moja ciekawość nie zna granic.
B: Sporo, jakieś milion. Musi mu nieźle przeszkadzać. - zamyśliła sie. Wyjęłam zza paska od spodni broń i chowałam ją za plecami.
J: Za to mi przeszkadzasz Ty! - powiedziałam już groźnie i wycelowałam w nią moją bronią. Dziewczyna na początku była zaskoczona, ale potem zaczęła sie śmiać.
B: Jednak sie w nim kochasz?! - śmiała sie jak jakaś wariatka.
J: Nie zakochałam sie! - krzyknęłam - Po prostu nie rozumiem jak można polować na niewinne osoby! - złość zaczęła się we mnie buzować.
B: Dla mnie nie ma różnicy, czy winna czy nie. Jest zlecenie to je biore! - odepchnęła mnie od siebie i  wybiegła z pokoju. Poszłam w jej kierunku z wyciągnięta przed siebie bronią.
J: Bella przede mną nie uciekniesz. - mówiłam wchodząc na górę.
B: Jak to nie?!! - usłyszałam, a zaraz po tym odgłos wystrzału. Schowałam sie szybko za ścianą tak by pocisk mnie nie trafił. - Nie wiesz z kim zadarłaś! - kolejny raz strzeliła w moją stronę, a potem władowała w moją barykadę cały magazynek. Miałam szanse, wbiegłam do końca na górę i wleciałam do jej sypialni. Nie było jej tu, ale z okna miała dobry widok na dom Horana. Do tego ustawiona była snajperska broń przy nim. Musiała już długo sie przymierzać... Usłyszałam zatrzaskujące sie w głębi domu drzwi. Wyszłam szybko z sypialni i poszłam w tamtym kierunku, dziewczyna zeeszła do kuchni, słyszałam jak czegoś szuka. Podeszłam cicho do niej i przyłożyłam jej zimna lufę do głowy. Blondynka znieruchomiała, to są jej ostatnie minuty.
J: Chyba Ty nie wiesz z kim zadarłaś! - zaśmiałam sie i odbezpieczyłam broń.
B: Pożałujesz! - krzyknęła i szybkim ruchem odskoczyła ode mnie. Zauważyłam że ma nóż w ręku. Cofnęłam sie tak szybko jak było to możliwe, ale poczułam jak końcówka ostrza rozcina moje ubranie, zatapiając się w mojej skórze.

J: Suko! - warknęłam i złapałam sie za krwawiący brzuch. Dziewczyna zaczęła uciekać, ale zanim zniknęła za ścianą strzeliłam w nią, dostała w plecy. Upadła na podłogę, ale usilnie starała sie podnieść. Podeszłam do niej i stanęłam nad nią. - Taki marny jest los wszystkich Sokołów Billa.. - zaśmiałam sie.
B: Ty jesteś jedna, a nas?! Nie wygrasz.. - mówiła z trudem.
J: Jak na razie idzie mi świetnie i to wy jesteście na straconej pozycji! Milion funtów... Na tyle Bill wycenia wasze życia...  - kolejny pocisk wylądował w jej ciele. Krew rozlewała sie pomału, a ja wystrzeliłam w nią jeszcze ze trzy pociski, upewniając się, że na pewno nie żyje. Już miałam opatrzyć sobie ranę na brzuchu, gdy usłyszałam dźwięk syreny policyjnej. Szybko wybiegłam stamtąd mijając sie z... Tomlinsonem?!?!
Lou: Nathalie?!
...

______________
Co sądzicie o tej części?! Blog idzie jak burza i chyba będzie trzeba przystopować! Może 1 rozdział na tydzień?! Jak myślicie?!
Minimum 6 komów od różnych osób!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!




Naat

Nominacja do Liebster Award!! 2 już :D

Hejo!! <3
 
No, no, no.. <3 <3
Paula to kolejny raz od Ciebie, dziękuje !! :* :*

Ja nominuje!!
1. http://no-control-harry-styles-ff.blogspot.com/
2. http://one-direction-imaginy-naat-i-snickers.blogspot.com/

Pytania i odpowiedzi.. :
1.Dlaczego założyłaś bloga ?
Dlatego, że miałam pomysł na FF, i tak wyszło że założyłam :)

2.Ulubione blogi z ff ?

No Control.. :) 

3.LS czy ES ?

Żadne, szczęście chłopaków najważniejsze :)

4.Ulubiona piosenka chłopaków i nie chłopaków ?

Ulubiona piosenka 1D to, 'Little Things' i 'You & I' <3 A nie chłopaków to chyba 'Amnesia' - 5 Seconds of Summer.

5.Wierzysz w magię ?

Hmm.. Nie wiem.. Zależy o jaką magie chodzi.. :) 

6.Co myślisz o gejach, lesbijkach ? 

Nic, jestem tolerancyjna.. Nie ważne z kim człowiek jest szczęśliwy, ważne że w ogóle jest!

Moje pytania do nominowanych:
1. Skąd czerpiesz pomysły na imaginy/opowiadania?
2. Ile masz lat?
3. Ulubiona piosenka?
4. Twoje marzenia?
5. Masz TT? IG? SNAPA?
6. Inspirujący cytat?

...

Jeszcze raz dziekuje :* !!!!!!!!!!!!!



Naat

niedziela, 26 kwietnia 2015

42. I wish that I could wake up with amnesia ...

Hej :*
Było 7 więc jest 42 rozdział.. :)

ALE CO NAJWAŻNIEJSZE!!!!!!!!!1 BLOG MA JUŻ PONAD 10 000 WYŚWIETLEŃ!!!!!!!! DZIĘKUJE!!!

Objaśnienie:
J: - ja (Nath),
N: - Niall,
K: - Kami,
V: - Vik.

Przypomnienie:
Midnight Memories - restauracja Nathalie.
___________________________

  Wpadliśmy do tego pomieszczenia, leżąc na samym środku pokoju. Wstaliśmy, blindyn zamknął drzwi, przyciskajac mnie do nich.
J: Może na łóżku? - spytałam gdy zaczął odpinać moją sukienkę i zsunął ją ze mnie. Stałam przez nim w samej skąpej bieliźnie i widziałam jak pożera mnie wzrokiem. Podeszłam i zdjęłam z Niego t-shirt, sam pozbył sie swoich spodni.
N: Masz ochotę na szampana? - podszedł do szafki i wyjął musujący trunek, nalał do kieliszka i podał mi go. Czułam jak bąbelki pękają w moich ustach.
J: Chcesz? - podniosłam lekko swój kieliszek. Blondyn skinął głową na 'tak', nabrałam w usta alkoholu i pocałowałam go wlewając mu szampana ze swoich ust. Chłopak oblizał swoje wargi i odstawił mój kieliszek. Przyciągnął mnie do siebie i tym razem całował mnie agresywniej i pewniej. Poczułam jak kladzie mnie na łóżku. Niall zjeżdżał coraz niżej z pocałunkami, wiedziałam że przeszkadza mu moja bielizna. Odpiął delikatnie stanik i 
rzucił go gdzieś na podłogę. Blondyn bawił sie moimi piersiami, ssał je i podgryzał.. Czułam jak ciarki przechodzą przez moje ciało. Byłam świadoma że będę tego żałować, ale dałam ponieść sie chwili. Zamknęłam oczu, czując jak jego przyjemne pocałunku powodują tą całą rozkosz. - Niall? - zapytałam cicho po jakimś czasie.
N: Hmm? - mruknął i przyssał sie do mojej szyi.
J: Nie będziesz żałował? - chłopak spojrzał w moje oczy.
N: Nigdy w życiu. - przewróciłam go na plecy i usiadłam na niego okrakiem.
J: Obyś mówił prawdę. - złączyłam nasze usta, dłońmi błądziłam po jego torsie, a biodrami kręciłam delikatne kółka. Wiedziałam, że go tym pobudze......
    Obudziłam sie z ogromnym bólem głowy. Podniosłam sie do pozycji siedzącej i złapałam sie za czoło, które mocno pulsowało. - Gdzie ja jestem? - spytałam szeptem sama siebie, zaczęłam sie rozglądać. Moje ubrania leżały na podłodze, do tego były tam też jakieś męskie ciuchy. Spojrzałam w lewo i... - O nie.. - wyskoczyłam z łóżka, miałam na sobie koszulkę blondyna. Błyskawicznie ubrałam sie w swoją sukienkę, zabrałam torebkę i wyszłam stamtąd. To nie mogło sie stać! Musze coś wykombinować, oby nie pamiętał, że to byłam ja.. Na dole zauważyłam jakąś całkiem ładną brunetkę. - Cześć... Mogę z tobą porozmawiać? - podeszłam do niej.
Dz: Jasne.. - uśmiechnęła sie.
J: Jestem Nathalie i... - dziewczyna dziwnie na mnie patrzała - ...Mam dla Ciebie propozycje nie do odrzucenia. 

Dz: Ja jestem Kami... - uścisnęła moją dłoń - Co to za propozycja?
J: Znasz Nialla Horana? - spojrzałam na nią
 

K: Taak! - odpowiedziała radośnie. - Ale on nie zwraca na mnie uwagi... - powiedziała smutniej.
J: Możemy to zmienić, jeśli chcesz. Tylko zależy mi na czasie i zgódź się...
K: Ale na co? 
J: Dam Ci jakieś 50 tysięcy funtów, jeśli pójdziesz do pokoju na górze i położysz sie koło Horana na łóżku. A i załóż jego białą koszulkę. - bałam sie jej reakcji. Pewnie ma mnie za wariatkę.
K: Co?! - była zaskoczona - Oszalałaś!
J: Proszę Cie... On musi być przekonany, że to z tobą spędził noc. Przecież nic cie to nie kosztuje... - namawiałam ją
K: No nie wiem... - świetnie! Waha sie, a to dobry znak!
J: Kami, nie daj sie prosić. Będziesz do przodu o 50 kawałków, a do tego Niall będzie myślał, że to z tobą spał... Może coś z tego wyjdzie? - zachęcałam.
K: Dobra. - zgodziła sie z małym uśmiechem.
J: Dzięki. Drugi pokój po lewej, tylko pamiętaj bądź w jego koszulce! - odchodziłam od niej.
K: Jak dasz mi hajs?! - zawołała
J: Nie martw sie, znajde Cię. Wystarczy że znam Twoje imię... - uśmiechnęłam sie i już mnie tam nie było. Na parkingu zauważyłam moje BMW, nie mam pojęcia jak Vik wrócił do domu. Szybko podeszłam do mojego cacka i wsiadłam za kierownice, po chwili pędziłam już do pałacu. Coś nie dawało mi spokoju, czułam jakbym nie była sama. Spojrzałam na tył samochodu i zaczęłam sie na głos śmiać. Viktor spał na tylnych siedzeniach. Nie budziłam go, niech alkohol z niego wyparuje. Zaparkowałam pod domem i poszłam do łazienki. Ból głowy dalej był, ale przez to wszystko nawet o nim zapomniałam. Jak ja mogłam spędzić z nim noc?! To... to... to było wspaniałe!! Ale nie, stop!! Zrobi się nieciekawie jeśli on będzie pamiętał, że to ja z nim byłam, a nie Kami. Wzięłam leki przeciwbólowe i  wzięłam prysznic, owinęłam sie w ręcznik i poszłam do sypialni. Ubrałam sie w dresy i poszłam do kuchni. Mój brzuch domagał sie jedzenia. Zrobiłam szybko jakieś naleśniki i usłyszałam jak drzwi frontowe sie otwierają.
V: Ale mnie boli.. - marudził, zaśmiałam sie cicho i wyjęłam z szafki leki. Chłopak wszedł do pomieszczenia i usiadł przy stole.
J: Masz. - podałam mu tabletkę i wodę. Nałożyłam nam po kilka naleśników i usiadłam na przeciwko niego.
V: Gdzie byłaś? - zapytał po jakimś czasie.
J: Nie ważne... - uśmiechnęłam sie, co było niekontrolowane.
V: Widziałem jak tańczyłaś z Niallem. - na jego twarzy pojawił sie zadziorny uśmiech.
J: Tylko tańczyliśmy. Nie powinno cie to interesować! - zdenerwowałam sie. Nikt nie może o tym wiedzieć, nawet Viktor!
V: Dobra, dobra... - zaśmiał sie. - Ja i tak wiem swoje.
J: Nic nie wiesz. - mruknęłam
V: Mała spokojnie. Nikomu nic nie powiem.. Przecież jesteś dorosła, nie masz żadnego partnera, wiec czemu sie tak boisz do tego przyznać? - mówił łagodnie, co rozzłościło mnie jeszcze mocniej.
J: Nie jesteś moją matką! - krzyknęłam i wstałam od stołu. - Jadę do restauracji! - wyszłam z kuchni i poszłam do sypialni sie przebrać. Pomalowałam sie szybko, ubrałam bardziej eleganckie ubrania i zabrałam potrzebne mi dokumenty.
V: Nath.. - spojrzał na mnie jak zakładałam w przedpokoju kurtkę - Nie chciałem, przepraszam. - tłumaczył sie.
J: Nie ważne Vik! Co ty tu jeszcze robisz?! - warknęłam, chłopak spuścił głowę i zabrał swoje kluczyki. Chwile później wyjechaliśmy z mojej posiadłości. Wyprzedziłam go przy pierwszej możliwej okazji, miałam gdzieś co o tym wszystkim myśli... Dojechałam do Midnight Memories i mogłam wpaść w swój własny świat. Nie rozmawiałam z nikim, przyjmowałam tylko zamówienia i gotowałam. Na szczęście ani Viktor, ani ta Bella nie pokazywali mi sie dzisiaj na oczy. Pod koniec mojej pracy poszłam do biura i musiałam uregulować rachunek z Kami. Skoro Niall nie dzwonił, ani sie nie pokazał to znaczy że jej uwierzył. Nie trudno było znaleźć jej numer, jak i wszystkie informacje na jej temat. Moja propozycja to była dla niej jak gwiazdka z nieba. Nie miała cudownego życia, ledwo wiązała koniec z końcem. Nie dziwię sie że ją przyjęła.
K: Halo? - odebrała z niepewnością w głowie.
J: Cześć, pamiętasz mnie. Nathalie z tej strony. - powiedziałam łagodnie.
K: Tak pamiętam.. - westchnęła
J: Udało sie? - zapytałam z nadzieją
K: Chyba tak, wiesz jaki był niezadowolony? Mamrotał coś że to z Tobą był, ale jakoś udało mi sie go przekonać... Gdybyś widziała jak na mnie patrzył, z jakim odrzuceniem... - głos jej sie załamywał, było mi jej żal. Horan ty skurwielu! Jak ty ją potraktowałeś?!
J: Przepraszam... Naprawdę mi przykro... Zaraz na koncie będziesz miała swoje pieniądze. I najlepiej wyjedź z Londynu gdzieś daleko, zacznij nowe życie. Nie przejmuj sie nim. - skąd we mnie tyle dobroci?! Ale ona pomogła mi więc i ja jej pomogę.
K: Co?! Czemu? - zdziwiła sie
J: Nie myślałaś kiedyś by wyjechać gdzieś gdzie nikt cie nie zna i zacząć od nowa? - czułam że sie ze mną zgadza. - Jeszcze raz dzięki i zapomnij o mnie.
K: To ja dziękuje.. - rozłączyłam sie, cieszyłam sie że wszystko się udało. Szybko zrobiłam internetowy przelew, ja nie poczuje a ona zyska. Wysłałam jej wyznaczoną kwotę i mogłam jechać do domu. Już żadnego pracownika nie było, zamknęłam lokal i ruszyłam do domu. Po drodze minęłam sie z Tomlinsonem, miał dziwny wyraz twarzy, jakby zaskoczony... Dawno sie z nim nie sprzeczałam, za czym kompletnie nie tęsknie...
...
_________________
Spodziewaliście sie takiego przekrętu ze strony Nath?!
Ja tak :D Ale liczę że wy nie będziecie sie wymigać od komentowania i będzie uch tu 7 :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

sobota, 25 kwietnia 2015

41. You're here?

Hej :*
Widze że spełniacie warunek!! :D Cieszem się <3
Za 10 dni mam matury, więc będzie mnie tu mniej.. Ale możecie dalej komentować!!! <3
_______________________


J:Przywiozłeś mnie do klubu Stylesa?! - zapytałam zaskoczona widząc gdzie jesteśmy. Chłopak wzruszył ramionami i wysiedliśmy. - Dobra, zapominamy dziś o wszystkim. Dzisiaj pijemy, tańczymy i bawimy sie... - uśmiechnęłam sie zadziornie i weszliśmy do klubu. Od razu uderzył nas zapach alkoholu, papierosów i tańczących ludzi.
V: Co ci zamówić? - uśmiechnął sie, gdy podeszliśmy do baru.
J: Coś mocnego, na rozluźnienie. - odwzajemniłam jego uśmiech i czekałam na zamówiony alkohol. - Kamikadze? Zaszalałeś.. - zaśmiałam sie
V: Dzisiaj bez umiaru! 
- krzyknął i podniósł jeden w czterech kieliszków niebieskiego trunku. Zrobiłam to samo i wypijałam jeden za drugim. Czułam jak mocny płyn rozlewa sie w moim wnętrzu i jak fala gorąca uderza w moją głowę. Ruszyliśmy na parkiet i zaczęliśmy nasz szalony wieczór. Z Vikim bawiłam sie świetnie. On tańczył z jakimiś dziewczynami, a ja z chłopakami i nie tylko. Co chwile z dużym uśmiechem na siebie spoglądaliśmy. - To może teraz razem? - zapytał gdy piliśmy wódkę.

J: Co razem?! - krzyknęłam, biorąc kieliszek do ręki.
V: Zatańczymy razem! - przekrzyknął muzykę. Przechyliliśmy alkohol i poszliśmy na parkiet. Czułam sie świetnie, alkohol spowodował że zapomniałam o złym i bawiłam sie jak kiedyś. Viktor jest świetnym tancerzem, nie pozwalał mi usiąść przez kolejne godziny.
J: Przerwa wariacie! - zaśmiałam sie i poszliśmy usiąść.
V: Już jesteś zmęczona? - zapytał z udawanym zaskoczeniem.
J: Ej! Niemądry jesteś?! - zaśmiałam sie
V: Dobra, to ja lecę tam i idę sie bawić, a Ty odpoczywaj... - wskazał na łazienki i z uśmiechem odszedł. Zamówiłam sobie czerwonego drinka i patrzałam na tłum bawiących sie ludzi.
N: Nie spodziewałem się Ciebie tutaj?!! - usłyszałam koło siebie znajomy głos, więc spojrzałam na niego. Niall uśmiechał się bardzo szeroko, był już równie mocno pijany co reszta obecnych tu ludzi. Skinęłam głową i upiłam łyk swojego trunku.
J: Nie tańczysz? - spojrzałam na Nialla.
N: Na razie nie! - zaśmiałam sie widząc jak stara sie przekrzyczeć dudniącą muzykę. Wypiłam drinka i złapałam go za rękę, splatając nasze palce razem. Pomimo buzującego we mnie alkoholu, czułam te znajome mrowienie. Zawsze tak się dzieje, gdy mnie dotyka!
J: Chodź! - ruszyliśmy na parkiet, przecisnęłam sie z nim na sam środek i zaczęliśmy sie bawić. Co chwile wybuchaliśmy śmiechem, było zabawnie i nie mogłam przestać na niego patrzeć. Wyglądał na szczęśliwego i śmiem podejrzewać że to przeze mnie. Niektóre dziewczyny chciały mi go, w tańcu, odbić, ale ja byłam tą lepszą i nie dał im sie. Został mi wierny.
N: Chodź postawie ci drinka... - teraz On złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę baru. Czułam że dzisiaj nie będę mieć żadnych hamulców. - Proszę! - podał mi kolorowego drinka z wielkim uśmiechem. Po jego oczach widziałam że jest już mocno pijany z resztą tak jak ja. Vik już dawno zniknął mi z oczu, ale nie miałam zamiaru go szukać. Zabawię sie z Horanem. Szybko wypiliśmy po trzy drinki i wróciliśmy na parkiet. Zmysłowe tance, przypadkowe lub całkowicie specjalne dotykanie sie naszych ciał powodowało, że w blondyna oczach pojawiało sie pożądanie.Sama miałam coraz większą ochotę wpić sie w jego usta.
N: Wiesz co... - powiedział mi na ucho tak bym usłyszała.
J: Słucham?! - wykrzyknęłam
N: Przez to słowo, do głowy przyszło mi pewne powiedzenie. - zaśmiał sie, a ja dopiero teraz skojarzyłam co powiedziałam.
J: To odpowiedz mi na to... - uśmiechnęłam sie zadziornie przejeżdżając dłonią po jego mięśniach brzucha.
N: Nie mogę! - krzyknął
J: Dlaczego? - zdziwiłam sie
N: Bo z Tobą sie nie rucha... Z tobą sie kocha... - powiedział do mojego ucha i zaczął składać drobne pocałunki na mojej szyi. Rozpalał mnie.
J: To było słabe, ale... - spojrzał w moje oczy - Kupuje to! - przysunęłam sie do niego i złączyłam nasze wargi. Jego dłonie zjechały na moją pupę i przycisnął mnie bardziej do siebie, czułam jego twardą erekcje. Odwzajemniał pocałunek z wielkim pożądaniem. Po jakimś czasie jednak oderwał sie ode mnie.
N: Chodźmy w cichsze miejsce. - zaproponował i bez czekania na moją odpowiedz ruszyliśmy w stronę schodów. Domyślam sie że tam są jakieś pokoje, nasz pijany krok był tak zabawny że śmialiśmy sie po drodze. Gdy dotarliśmy do drzwi, blondyn już całował moją szyje i dekolt. Wpadliśmy do tego pomieszczenia, leżąc na samym środku pokoju. Wstaliśmy, blindyn zamknął drzwi, przyciskajac mnie do nich.
J: Może na łóżku? - spytałam gdy zaczął odpinać moją sukienkę i zsunął ją ze mnie. Stałam przez nim w samej skąpej bieliźnie i widziałam jak pożera mnie wzrokiem. Podeszłam i zdjęłam z Niego t-shirt, sam pozbył sie swoich spodni.
N: Masz ochotę na szampana? - podszedł do szafki i wyjął musujący trunek, nalał do kieliszka i podał mi go. Czułam jak bąbelki pękają w moich ustach.
J: Chcesz? 
...
________________

I co sądzicie?! Myślicie, że skończy sie..... ?!
Zobaczycie jak spełnicie warunek, i czas podnieść poprzeczkę, 7 komów!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!




Naat

piątek, 24 kwietnia 2015

40. Party!!!

Witam!! <3
To dzisiaj!! Dzisiaj skończony pewien rozdział w moim życiu!! Jak myslicie, chodzi o blogowanie?!

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
B: - Bella,
V: - Viktor.

__________________

Vik wyszedł na sale i po chwili wrócił z ładną blondynką. Już wiedziałam dlaczego ją przyjął. Wyglądała niewinnie i na pewno jej wygląd przekonywał o tym.
V: To jest nasza nowa kelnerka. - stanęli przede mną.
B: Kto to jest?! - zapytała z oburzeniem?! Czy ciekawością?! Widziałam zaskoczenie na twarzach innych pracowników. Żaden tu nawet nie próbuje sie przy mnie odzywać.
V: To Twoja szefowa, odnoś sie z szacunkiem! - skarcił ją, ale ona sie nie przejęła.
B: Szefowa?! Widzę ją pierwszy raz, przecież to Ty mnie przyjąłeś! - pyskowała
J: Viktor załatwia takie sprawy. - odezwałam sie łagodnie, jeszcze! - Jestem Nathalie Horan,  dzięki mnie najlepsi kucharze w Londynie mają prace. A Ty pracujesz w najlepszej restauracji w całym kraju. Masz jeszcze jakieś wątpliwości do tego kim jestem?! - podeszłam krok w jej stronę, Vik sie za to cofnął.
B: Moje stanowisko i tak nie jest zadowalające. - mruknęła i zaczęła oglądać swoje paznokcie. Zaczęło sie we mnie gotować, co za bezczelna panna!
J: Wcale sie nie dziwie. Gdybym ja cie przyjmowała nie dostałabyś tej pracy! - uśmiechnęłam sie sztucznie. - A teraz stań razem z innymi! - gdybym potrafiła zabijać wzrokiem, zrobiłabym to. - Ktoś ma jeszcze jakieś problemy?! - spojrzałam na każdego po kolei - Ciesze sie! - powiedziałam gdy nikt sie nie odezwał. - Macie słuchać Viktora, gdy mnie nie ma. To on jest tutaj kierownikiem! - czułam jak Viktor się we mnie wpatruje.
B: Zobaczymy jaka będziesz mądra gdy Twój kochaś zniknie. - powiedziała sobie pod nosem. Byłam już niemal pewna, że poluje na Nialla. Musze opracować plan zamordowania jej. Taka lalunia nie może być wielkim wyzwaniem. Razem z Viktorem wróciłam do swojego gabinetu, usiadłam za biurkiem i zaczęłam grzebać w komputerze.
V: Mówiłaś poważnie? - zapytał zaciekawiony.
J: Daj mi jej dokumenty. - nawet na niego nie spojrzałam, położył przede mną teczkę z jej imieniem i nazwiskiem: Bella Mars. Mówi mi coś to nazwisko, ale teraz za cholerę nie mogę sobie przypomnieć.
V: Wiesz jak mi z tym źle. - mówił cicho - Chciałem żeby było lepiej, a narażam Twoje życie...
J: Przestań, dobrze wiesz że nikt mi nie zagraża. - spojrzałam na niego - ...Ja sie tym zajmę, możesz wrócić do pracy. - uśmiechnęłam sie słabo do niego, nie odwzajemnił i wyszedł z mojego biura. 
Bella Mars, Bella Mars... Mars, poznałam kiedyś jednego Marsa. Był w porządku i pomógł mi w jakiejś sprawie, ale nie przypominam sobie, żeby on miał jakąś rodzinę. Przeglądałam jej dokumenty do 6pm, nie mogę jej bez żadnej podstawy zwolnić, a tym bardziej zabić. Musze mieć niezbite dowody! Przebrałam sie w fartuch i poszłam zając sie gotowaniem. Na Viktora twarzy dalej był smutek, ale grał przed innymi, że wszystko w porządku. Wpadłam na pomysł i wiedziałam ze to poprawi mu humor. - Vik! - zawołałam go gdy danie było gotowe.
V: Tak? - spojrzał na mnie smutniej. 

J: Pamiętasz, że masz do mnie dzisiaj przyjechać? - powiedziałam z uśmiechem do chłopaka.
V: Tak... Co planujesz? Dresscode obowiązuje? - zaśmiał się i wyszedł z zamówieniem. Zajęłam sie kolejnym, kiedy brunet wrócił do mnie z powrotem. 
J: Bądź przystonjy... - zamrugał kilkukrotnie. 
V: A zwykle nie jestem? - zaciekawił się. Wzruszyłam ramionami, pozostawiając go bez odpowiedzi. Oboje wróciliśmy do pracy. 
V: Nath, dzisiaj przyjadę po Ciebie o 10pm, więc możesz już jechać do domu. - podszedł do mnie jakiś czas później. Automatycznie spojrzałam na zegarek, była 9pm.
J: Czyli pozamykasz?
V: Tak, a Ty już jedź...- uśmiechnął sie tak jak tylko on potrafi.
J: Na pewno? - spojrzałam na niego znacząco.
V: Na pewno! Jedź. - pchnął mnie lekko w stronę mojego gabinetu Ściągnęłam fartuch i przebrałam sie. Zgarnęłam potrzebne dokumentu, w tym teczkę dziewczyny i pojechałam do domu. Miałam zamiar dzisiaj wybawić sie za wszystkie czasy, a Belle ogarnę jutro. W pałacu byłam chwile później, od razu powędrowałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wytarłam sie i podkręciłam włosy. Założyłam seksowną bieliznę i wybrałam sobie strój na imprezę. Wróciłam do łazienki i zrobiłam sobie mocniejszy makijaż. Nim sie spostrzegłam po domu rozległ sie dzwonek domofonu, wcisnęłam guzik i odebrałam.
V: Już jestem... - bez odpowiedzi otworzyłam mu bramę i dalej sie szykowałam. Zostało mi tylko założyć drobiazgi, spryskać sie perfumami i założyć szpilki. Usłyszałam jak Vik wchodzi do domu, przeszłam przez tajne przejście i znalazłam sie w kuchni. Zanrałam butelke dobrego, drogiego wina i dwa kieliszki. Znalazłam przyjaciela w salonie. - Woow.  - mruknął, spojrzałam z uśmiechem na niego. - Nie spodziewałem się tego... -  Sam wyglądał niesamowicie i pewnie gdybym sobą nie była, pociągał by mnie. 
J: Chodź na taras. - uśmiechął się odbierajac ode mnie wino. Usiedliśmy w wygodnych fotelach i popijaliśmy trunek. 
V: Co to wszystko jest? Po co mnie tu ściągnęłaś? - zaciekawił się
J: Sam mówiłeś, że nie zrobiłeś otwarcia tego miejsca. Właśnie to robimy, a potem jedziemy na impreze... - wyjaśniłam.
V: Naprawde?! - nie wierzył.
J: Tak. - pociągnęłam spory łyk.
V: Nie spodziewałem się. 
J: Dobrze, że się wystroiłeś. - zaśmiełam sie.

V: W takim razie może moglibyśmy pojechać Twoim autem... ? - zaproponował nieśmiało.
J: Którym ? - uśmiechnęłam sie i zeszliśmy do garażu. Chłopak wybrał  BMW i ruszyliśmy. Droga minęła nam szybko i wesoło. - Przywiozłeś mnie do klubu Stylesa?! - zapytałam zaskoczona widząc gdzie jesteśmy. Chłopak wzruszył ramionami i wysiedliśmy. - Dobra, zapominamy dziś o wszystkim. Dzisiaj pijemy, tańczymy i bawimy sie... - uśmiechnęłam sie zadziornie i weszliśmy do klubu. Od razu uderzył nas zapach alkoholu, papierosów i tańczących ludzi.
V: Co ci zamówić? - uśmiechnął sie, gdy podeszliśmy do baru.
J: Coś mocnego, na rozluźnienie. - odwzajemniłam jego uśmiech i czekałam na zamówiony alkohol. - Kamikadze? Zaszalałeś.. - zaśmiałam sie
V: Dzisiaj bez umiaru!
...

___________________
Pisajcie co sądzicie.. :D
Minimum 6 komów!!!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!


Nath na impreze!




Naat

środa, 22 kwietnia 2015

39. I'm sorry, Nathalie..

Hej!! <3
Jutro mam zakończenie roku szkolnego!! A tym samym, zakończenie mojej przymusowej edukacji!! :D :D
Kto sie cieszy ze mną?!

Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
V: - Viktor,
M: - morderca,
C: - Carl,
B: Bella.

__________________________

Przez tyle lat nie zasłużyłem na Twoje zaufanie?! - podeszłam do niego i się przytuliłam. Chłopak odwzajemnił od razu przyciskając mnie bardziej. Robił to z tą naszą przyjacielską miłością.
J: Przepraszam... - wyszeptałam, żałowałam tych oskarżeń.
V: W porządku. Rozumiem... Wiesz, jeszcze nie robiłem tu wielkiego otwarcia... - próbował się wyswobodzić.
J: Jeszcze chwile... - powiedziałam cicho, wtulając się mocniej. Czułam jak się rozsypuje. Nie sądziłam, że te wszystkie sytuacje tak mnie przytłaczają.
V: On naprawdę Cie zmienił... - stwierdził, zerknęłam na Niego. Vik patrzał mi z ogromną troską w oczy. - Wcześniej nawet nie chciałaś bym ja cie przytulił, a teraz robisz to sama... Co sie z Tobą dzieje!?
J: Vik.. Ja.. Ja chyba... - nie potrafiłam nawet tego powiedzieć, te słowa nigdy nie przejdą mi przez gardło.
V: Zakochałaś sie w nim... - bardziej stwierdził, niż zapytał. Czułam jak łzy zbierają sie w moich oczach, a żąłądek się dziwnie skręca. Brunet znów przytulił mnie do siebie, wiedziałam że mocze łzami jego koszulkę.
J: Dobra, bo zaraz puszcze pawia... - odsunęłam sie od Niego, masując się lekko po brzuchu. - ...Wiem co trzeba zrobić by zapomnieć. - uśmiechnęłam sie i starłam resztki łez.
V: Impreza? - zapytał z nadzieją.
J: To dobry pomysł... - usiadłam na fotelu. - Praca, treningi, siłownia, zabijanie... - zaczęłam wymieniać. Widziałam jak z Viktora twarzy uśmiech znika.
V: Wróciłaś... - powiedział znacząco i podniósł sie z miejsca. - Musze iść, ciesze sie że ci sie spodobało. - pochylił sie nade mną i złożył małego buziaka na moim poliku. Zgromiłam go za to wzrokiem, ale zaraz potem się uśmiechnęłąm. - Dziękuje. Przyjedź po zamknięciu... - zdążyłam powiedzieć za nim wyszedł. Ja nie miałam zamiaru opuszczać tego wspaniałego miejsca. Postarał sie i nawet jeśli odkryłam to za szybko, to niespodzianka mu się i tak sie udała. Po jakimś czasie stwierdziłam że bezczynnie siedzieć nie mogę, Bill nie próżnuje. Weszłam do biura i odpaliłam komputer, mafioza wysłał kolejną turę Sokołów i normalnych zabójców. Namierzyłam pierwszego z nich i nie minęło nawet 15 minut, a ja już z najlepszą bronią jechałam w miejsce gdzie on jest. Szybko odnalazłam podejrzanego typa, to był ten sam co znalazł nas w Miami. Weszłam na szczyt budynku, na przeciwko domu Tomlinsona.
J: Możesz mi coś wyjaśnić?! - podeszłam do mordercy, Niall może być u Louisa, skoro On obserwuje jego dom. Mężczyzna odwrócił sie w moją stronę i spojrzał swoimi ciemnymi oczami.
M: Chyba nie mamy sobie nic do powiedzenia... - jego broń lekko drgnęła, wściekł sie.
J: A ja jednak mam pytanie... - uśmiechnęłam sie na swój złowieszczy sposób i wyjęłam broń. Mężczyzna spodziewał sie jej, bo nawet nie mrugnął gdy ją zobaczył. - Co z tego masz? Co Bill Ci daje w zabójstwo niewinnej osoby? - był zaskoczony, chyba sie tego nie spodziewał. Zaczął sie zastanawiać, a ja nakręciłam tłumik na swój pistolet.
M: Sądzę, że nie powinno cie to interesować! - warknął, wkurzył sie jeszcze bardziej. Połowa sukcesu za mną! Wściekły Sokół to martwy Sokół.
J: Chce wiedzieć... Nie mów że nic z tego nie masz. - zaśmiałam sie
M: Kupe forsy i... - nie zdążył dokończyć, bo strzeliłam mu w sam środek klatki piersiowej. Przewrócił sie, powoli się wykrwawiając. Podeszłam do niego i uklęknęłam przed nim. Jego ciało dostało dreszczy, powili życie z niego uchodziło.
J: Nie jest to już ważne, nie wiem tylko dlatego tak sie go słuchacie, skoro idziecie na pewną śmierć... - pociągnęłam drugi raz za spust i zeszłam stamtąd. Może nie powinnam jego ciała tam zostawiać, ale zajmą sie nim ludzie Billa. Niech pochowają sami swojego kumpla. Wróciłam do domu i stwierdziłam że muszę sie zrelaksować. Powędrowałam do łazienki i napełniłam wannę po brzegi gorącą wodą. Ustawiłam kilka zapachowych świeczek i dodałam olejków do wody. Ułożyłam sie wygodnie w niej i chcąc nie chcąc wracałam myślami do wakacji. To był najwspanialszy czas mojego życia. Samo to, że Niall był blisko, było wszystkim czego potrzebowałam. Nienawidziłam sie za to że moje serce zaczęło wariować na jego widok czy na samą myśl o nim. To sprowadza na niego większe tarapaty, a mafioza nie odpuści dopóki nie będzie miał tego czego chce, czyli naszej śmierci. Musze sie od blondyna całkowicie odizolować, a to chyba proste nie będzie. Chociaż od powrotu z Miami, Horan sie nie odezwał, może sobie odpuścił?! Moje głębokie przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, wytarłam dłonie i spojrzałam na wyświetlacz. To Vik, przyłożyłam komórkę do ucha.
J: Ważne?!
V: Chyba powinnaś kogoś dla przykładu zwolnić! - powiedział wściekły, od razu wyszłam z wanny i owinęłam sie ręcznikiem.
J: Co sie dzieje?! - wcześniej sie nie skarżył, więc trochę się zmartwiłam.

V: Nie wiem, prawie cała kuchnia ma jakieś 'ale' do tego że Ciebie nie ma i ja rządze.. - usłyszałam ze zamyka za sobą jakieś drzwi.
J: Za pół godziny będę! - rozłączyłam sie. Nie może tak być, trzeba przyprowadzić mój lokal do porządku. Może faktycznie zaniedbałam go ostatnio, ale Viktor zawsze umiał prowadzić tą restaurację. Ubrałam sie, związałam włosy w kitka i pomalowałam sie, włożyłam wygodne buty i mogłam jechać. Wsiadłam do auta w którym miałam najważniejsze rzeczy, wyrobiłam sie w czasie i wściekła weszłam do restauracji. Goście, kelnerzy i kucharze patrzeli na mnie z lękiem w oczach,. Uśmiechnęłam sie lekko do siebie i weszłam do swojego gabinetu. Za biurkiem siedział Vik, głowę miał opartą na dłoniach i patrzał w podłogę. - Viktor? - podniósł głowę i spojrzał na mnie ze smutkiem. Już dawno go takiego nie widziałam, chłopak wstał z miejsca i podszedł do mnie.
V: Nie radze sobie... Ona...
J: Kto?! - przerwałam mu
V: Poczekaj, daj mi skończyć... - złapał mnie za ramiona. - Nie mówiłem Ci, ale ostatnio przyjąłem do pracy jeszcze jedną kelnerkę, bo Samanta jest chora. Potrzebowaliśmy jej. - usiadł na kanapie.
J: Do czego zmierzasz? - ponaglałam go.
V: Ma na imię Bella. Na początku, przez te kilka dni, było dobrze... Ale ona coś knuje, słyszałem jak rozmawia przez telefon, mówiła coś o Tobie i Niallu... - oblał mnie zimny pot. Sokół w mojej restauracji?! 
Viktor!
Jestem pewna że Bill za tym stoi.
J: Pokaż mi która to. - wstał z miejsca, miał poczucie winy w oczach. - Vik... - złapałam go za ramie - Uspokój sie, to nie Twoja wina. Nie wiedziałeś. - chłopak skinął głową i wziął głęboki wdech. - Ja wiem jak to rozegrać. - uśmiechnęłam sie do niego i wyszliśmy. Gdy tylko znaleźliśmy sie w kuchni każdy kucharz na nas spojrzał. Bali sie! I dobrze!! - Carl! - zawołałam go, stanął przede mną z trzęsącymi sie kolanami.
C: T-tak? - zająknął sie.
J: Miałeś jakieś kłopoty gdy mnie i Viktora nie było?! - widziałam, że sie zastanawia. Zaprzeczył przestraszony głową i już chciał odejść. - Poczekaj! Nie skończyłam! - powiedziałam głośniej. - Stań tu... - wskazałam mu miejsce za Vikim. - Viktor chciałabym poznać nowych pracowników, jeśli tacy są. - powiedziałam do przyjaciela, chłopak wyszedł przede mnie i poszukał w tłumie owej Belli.
V: Gdzie jest Bella?! - zapytał patrząc na kelnerów.
K1: Chyba na sali, miała zanieść zamówienie. - Vik wyszedł na sale i po chwili wrócił z ładną blondynką. Już wiedziałam dlaczego ją przyjął. Wyglądała niewinnie i na pewno jej wygląd przekonywał o tym.
V: To jest nasza nowa kelnerka. - stanęli przede mną.
B: Kto to jest?! - zapytała z oburzeniem?! Czy ciekawością?! Widziałam zaskoczenie na twarzach innych pracowników. Żaden tu nawet nie próbuje sie przy mnie odzywać.
V: To Twoja szefowa, odnoś sie z szacunkiem! - skarcił ją, ale ona sie nie przejęła.
B: Szefowa?! ...

...
______________________
Hmm.. Myślicie że Bella będzie zagrażać? 
Dowiecie sie po 6 komach!!!!!!!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!




Naat

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

38. You must forget!!

Hej :*
Nie spełniacie warunków.. :(

Objaśnienie:
J: - ja( Nath ),
V: Viktor,
C: - Carl.
___________________

J: Widzimy sie jutro w Midnight Memories.. - odprowadziłam go do drzwi.
V: Na pewno? - spojrzał na mnie znacząco.
J: Tak, ale nie wiem o której będę... Musze kilka spraw posprawdzać. Między innymi Ciebie.. - uśmiechnęłam sie zadziornie. Odpowiedział podobnym uśmiechem i wyszedł. Przez okno widziałam że z powrotem wsiada do mojego auta, wygodny jest... Wsiadłam do ukrytej windy i po chwili byłam w swoim gabinecie, odpaliłam komputer, monitoring i już wiem że nocka zawalona. Przejrzałam szybko nagrania z kamer, tylko Vik sie tu kręcił, chociaż nie kazałam mu tego. Co on tu robił?!
 Chyba muszę być ostrożniejsza i traktować go jak dawniej. Nic sie nie może zmienić. Nikt z mojego towarzystwa nie może poznać mojej słabej strony, dalej trzeba być zimną suką... 
Dowiedziałam sie w jakich interesach Bill pojechał do Rosji, między innymi chce tam otworzyć jakieś kasyna, ale głównie po to by zawrzeć układ. Chyba tworzy potężną armie, żeby sie mnie pozbyć! Ale skoro to juz o mnie chodzi to dlaczego polują na Nialla?! 
Dopiero nad ranem położyłam sie spać, byłam zmęczona, mimo że wstałam po 12. Ogarnęłam swój poranny wygląd, pomalowałam sie, uczesałam i ubrałam. Niecałe pół godziny później byłam pod swoim lokalem. Gdy tylko weszłam na kuchnie, każdy pracownik patrzał na mnie z przerażeniem. Moja kamienna mina nie mówiła im niczego. Przeszłam przez pomieszczenie nie witając sie z nikim, w biurze zastałam Vikiego. To nawet dobrze się składa...
V: Hej Nath. - uśmiechnął sie i wstał z mojego fotela.
J: Nie za wygodnie Ci?!. - powiedziałam bez żadnego uśmiechu, chłopak był zdezorientowany moim zachowaniem.
V: Wszystko w porządku? - zapytał po chwili.
J: Musimy poważnie pogadać! - powiedziałam oschle
V: Coś nie tak? Jeszcze wczoraj...
J: Wczoraj nie wiedziałam, że taki jesteś... - przerwałam mu.
V: Wiesz co, ochłoń troche i przyjde do Ciebie później. - zostawił mnie samą. Bez nakręcania się zajęłam się sprawami firmy. Odpaliłam komputer i zaczęłam sprawdzać finanse restauracji, przez ten czas sporo zarobiliśmy. Nie narozrabiał, nie było żadnych szkód Na zapisach z kamer też nie bylo widać żadnych nieporozumień, A nawet zaczęłam mu troszke zazdrościć. Większość pracownikow z którymi rozmawiał, uśmiechali się do Niego... Tylko wciąż siedziała  mi w głowie jego wizyta u mnie. Ciekawiło mnie, co on tam robił?! Wzięłam telefon i napisałam do niego sms. ' Masz 30 sekund i widzę Cie w moim gabinecie!'. Oczywiste było to, że czekałam dłużej na bruneta. Wszedł do mojego gabinetu i patrzał na mnie ze smutkiem. - Siadaj! - rozkazałam i sama rozłożyłam sie wygodnie na swoim fotelu.
V: Co chciałaś? - zapytał przestraszony?! Hmm... Czyżby coś ukrywał?!
J: Zastanawiam się w co Ty grasz...  - skrzyżowałam ręce na piersi. Vik sie nie odezwał wiec kontynuowałam. - Jak sytuacja w restauracji? - chłopak naprawdę nie wiedział o co mi chodzi.
V: Dobrze, nie wiesz jeszcze? Aż dziwne że pytasz mnie o to... - zaśmiał sie ironicznie.
J: Pytam, bo chce wiedzieć to od Ciebie! - zdenerwowałam sie
V: Było spokojnie! - uniósł sie lekko - Nie owijaj w bawełnę tylko mów o co Ci chodzi, bo sam zaczynam się wkurwiać. Okres masz?! Czy jak? - zignorowałam jego kąśliwe komentarze.
J: Co robiłeś w moim pałacu?! - pochyliłam sie lekko w jego stronę - Nie prosiłam cie o podlewanie kwiatków! - warknęłam.
V: Nie mogę Ci jeszcze powiedzieć... - spuścił głowę, czyli coś ukrywa!
J: Viktor jeżeli dowiem sie że coś kombinujesz za moimi plecami...
V: Nic nie kombinuje... - przerwał mi - ...Chcesz to Ci pokaże! - wstał z miejsca i podszedł do mojego biurka wyciągając w moją stronę swoją dłoń. Nie złapałam za nią, wstałam i wyszliśmy z gabinetu.
J: Carl! - zawołałam jednego z kucharzy, mężczyzna ze strachem w oczach podszedł do nas.
C: Tak proszę Pani?
J: Rządzisz! - odwróciłam sie na piecie i zaczęłam odchodzić.
C: Ja?!
V: Dasz rade. - usłyszałam Vikiego i po chwili jechaliśmy już do pałacu. Chłopak prowadził moje auto, wjechał na teren mojej posiadłości i zatrzymał sie przed wejściem. - Chodź! - wysiedliśmy - To miała być niespodzianka, wiem jak zapracowana jesteś i postanowiłem coś zrobić... - mówił co jakiś czas odwracając sie do

mnie. Obeszliśmy cały pałac, aż na drugą stronę posesji. Chwile później stałam już na pięknym tarasie. Nie było tu go wcześniej. Była tu wielka ruina, ja nigdy nie miałam czasu sprzątnąć całego syfu... A teraz, wspaniale urządzony taras, aż chciałoby sie tu zostać już do końca dnia... Spojrzałam zaskoczona na Vikiego, uśmiechał sie, wiedział że mu to świetnie wyszło.
J: To ty? - zapytałam dla pewności.
V: A niby kto?! Chciałem żebyś miała gdzie spędzać miło czas. Pracujesz strasznie dużo, uganiasz sie za mordercami i bandytami, mogłabyś mieć gdzie odpoczywać... - uśmiechnął sie i podszedł do mnie. - A Ty myślałaś że co?!
J: Jaa.. Nie wiem co myślałam. Wiesz przecież jaka jestem podejrzliwa. - zaczęłam wszystko dokładnie oglądać.
V: Myślałaś że spiskuje przeciwko Tobie?! Oszalałaś?! - podniósł głos, chyba sie zdenerwował. - Jesteś najgroźniejszą osobą jaką kiedykolwiek w życiu spotkałem, jak mógłbym to zrobić?! - spojrzał w moje oczy. Widziałam jaki jest zawiedziony tym, że mu nie ufam. - Tak wiele Ci zawdzięczam! Przez tyle lat nie zasłużyłem na Twoje zaufanie?! - podeszłam do niego i się przytuliłam. Chłopak odwzajemnił od razu przyciskając mnie bardziej. Robił to z tą naszą przyjacielską miłością.
J: Przepraszam... - wyszeptałam, żałowałam tych oskarżeń.
V: W porządku. Rozumiem... Wiesz, jeszcze nie robiłem tu wielkiego otwarcia... - próbował się wyswobodzić.
J: Jeszcze chwile... - powiedziałam cicho, wtulając się mocniej. Czułam jak się rozsypuje. Nie sądziłam, że te wszystkie sytuacje tak mnie przytłaczają.
V: On naprawdę Cie zmienił... - stwierdził, zerknęłam na Niego. Vik patrzał mi z ogromną troską w oczy. - Wcześniej nawet nie chciałaś bym ja cie przytulił, a teraz robisz to sama... Co sie z Tobą dzieje!?
J: Vik.. Ja..
...

__________________
To jak?! Podoba sie?!
Zasługuje chociaż na 5 komów??! Mam nadzieję, że tak!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!




Naat

sobota, 18 kwietnia 2015

37. We must come back!!!

Cześć!!
Postanowiłam coś!! A mianowicie, jeśli będzie dalej taka mała WASZA frekwencja to moja także będzie sie pomniejszać.. Nie rozumiem, czemu taka nagła zmiana w was, wcześniej nie było problemu ze spełnianiem warunku, a teraz?! 

Objaśnienie:
J: - ja(Nath),
N: - Niall,
V: Vik.

Przypomnienie: 
Midnight Memories - restauracja Nathalie. 
___________________________


N: Pomóż mi. - wyciągnął rękę. Podeszłam do niego i złapałam za nią, chłopak zamiast skorzystać z mojej pomocy wciągnął mnie do wody.
J: Oszalałeś?! - krzyknęłam, teraz nie było mi tak do śmiechu.
N: Dałaś sie nabrać jak małe dziecko... Hahaha !!! - teraz to on sie śmiał. Podpłynęłam do niego, oparłam dłonie o jego ramiona i zanurzyłam go w basenie. Chwile później siedziałam już na brzegu i moczyłam nogi. Niall dalej był w wodzie, ale trzymał sie moich kolan. Buzia mu sie nie zamykała, przez co czas leciał bardzo szybko i miło...
            Do czasu obiadu siedzieliśmy nad basenem.
N: Chodźmy zjeść... Umieram z głodu! - wyszedł z wody i wytarł sie ręcznikiem. Wyglądał świetnie w samych spodenkach i roztrzepanych włosach. Szybko znaleźliśmy sie w kuchni, robiliśmy obiad ciągle sie śmiejąc. Coś czuje, że nigdy nie zapomnę tych wakacji! Cały dzień był wspaniały, Niall zaskakuje mnie na każdym kroku. Gdy dzień dobiegł końca, yszliśmy na ulice przed moim domem. Chwile staliśmy patrząc na siebie. - Dziękuje... - uśmiechnął sie i zbliżył do mnie. Wiedziałam, co chce zrobić, ale w porę zauważyłam za nami podejrzane auto. Wcześniej go tu nie było! Chłopak chciał mnie pocałować ,ale odsunęłam sie tak, że przytulił mnie do siebie. Słyszałam jak wzdycha z niezadowolenia, ale nie było to teraz ważne. Odsunął sie ode mnie, w oczach miał zaskoczenie.
J: Wracamy do domu. - powiedziałam gdy zauważyłam ze kierowca na nas patrzy. - Już! - warknęłam i zaciągnęłam go z powrotem do domu.
N: Co sie dzieje? - zapytał przestraszony.

J: Tu nie jest już bezpiecznie, jak mogłam być tak nieostrożna... - łaziłam w kółko i gadałam sama do siebie.
N: O co chodzi? - pytał, ale ja go ignorowałam, wzięłam telefon i zaczęłam wpisywać odpowiednie hasła by wejść w komputer Billa. Jak mogłam tak to zaniedbać! - Nathalie!! Powiedz mi o co chodzi!! - krzyknął, spojrzałam na niego, wiedziałam ze nie możemy tu dłużej zostać.
J: Ktoś nas obserwuje, musimy natychmiast wracać do Londynu. - wstałam z miejsca i z komody wyjęłam małą broń. Blondyn był przerażony widząc pistolet. Schowałam go za pasek od spodni na plecach i weszliśmy do garażu. - Zabierzesz szybko swoje rzeczy z hotelu i lecimy do domu! - mówiłam rozkazująco. Niall nic sie nie odezwał podczas drogi, widziałam jaki jest przestraszony. Na szczęście ten koleś nas nie śledził i mam nadzieje że nie będzie tego robił. Chwile później byliśmy już w jego hotelu. Z prędkością świata znaleźliśmy sie w jego pokoju, dopakował swoja walizkę i mogliśmy wracać.
N: Ja nic nie rozumiem, jak to nas obserwują? - mówił cicho gdy byliśmy już w drodze powrotnej.
J: Nie musisz rozumieć, wystarczy że ja wiem o co chodzi... - nawet na niego nie spojrzałam. Chłopak nie skomentował, zaparkowałam pod swoja posiadłością i podejrzamy facet dalej siedział w samochodzie. Nie przypominał mi nikogo, a to oznacza ze Bill współpracuje z jakąś zagraniczną mafią. Moje życie komplikuje sie z każdą chwilą. 
Weszliśmy do domu, pobiegłam szybko do sypialni i spakowałam swoje rzeczy i niecałe 15 minut później prowadziłam Nialla na lądowisko. - Irish Nathalie prosi o pozwolenie na start. - powiedziałam do kontrolera. Chwile później wzbijaliśmy się w powietrze.
N: Ty potrafisz latać? - słyszałam w słuchawkach głos Nialla. Był zaskoczony, przerażony i zafascynowany.
J: Potrafię wiele rzeczy. - uśmiechnęłam sie słabo.
N: To jest takie popieprzone! - zezłościł sie, rozumiałam o co mu dokładnie chodzi. - Jeszcze niecałe dwie godziny temu byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, myślałem że między nami będzie już tak zawsze... A teraz przed kimś uciekamy. - był rozżalony.
J: Nie zmuszałam cie do wejścia w moje życie! Sam sie w nie wepchałeś! - byłam zła, nie dość, że chronię mu tyłek, to jeszcze ma pretensje.
N: Kto to był?! I czego od nas chciał?! - spojrzałam na niego, co mam mu odpowiedzieć?! To był twój morderca?!
J: Jeszcze nie wiem, musisz mi zaufać. - powiedziałam ciszej. Przez resztę lotu Niall sie nie odezwał, w między czasie zadzwoniłam do Vikiego że ma podstawić moje auto na lotnisko główne w Londynie. Był zaskoczony ze wracam tak szybko, ale też szczęśliwy. On przez moje wybryki ma na głowie dużo obowiązków. Po 4 godzinach znów prosiłam wierze kontrolną Londynu o pozwolenie na lądowanie.  Niall nie może wiedzieć że mieszkam w pałacu. Wylądowaliśmy na lotnisku,

wysiedliśmy i na całe szczęście moje Camaro już tam stało. Zostawiłam śmigłowiec i wsiedliśmy do auta, widziałam że blondyn bije sie z własnymi myślami.
N: Rozumiem, że to co w Miami, to w Miami? - zapytał niepewnie.
J: Tak, nikt nie może sie dowiedzieć co sie między nami wydarzyło, najlepiej będzie jak sam zapomnisz... - nie spojrzałam na niego, nie chciałam widzieć tego smutku w jego oczach. One wyrażają zawsze tak dużo emocji...
Podjechaliśmy pod jego dom, blondyn nawet sie ze mną nie pożegnał. Miał do tego pełne prawo! Zraniłam go, ale tak będzie lepiej. Pokazałam mu swoje słabości. On jeden miał ze mną taki kontakt od bardzo długiego czasu... Zgarnęłam po drodze Vikiego i wróciłam po śmigłowiec, chłopakowi cisnęło sie wiele pytań na język, ale nie odezwał sie ani razu. On zabrał mój samochód a ja poleciałam śmigłowcem do pałacu. Chwile później siedziałam już w swoim salonie i czekałam na przyjaciela. W pewnym sensie brakowało mi go.
V: Nawet nie wiesz jak tęskniłem!! - usłyszałam jego głos, a potem on sam wszedł do salonu. Uśmiechnęłam sie do niego, co chłopak odwzajemnił dwa razy mocniej.
J: Ja też, ale zdecydowanie mniej... - zaśmiałam sie, wstałam z miejsca i podeszłam do niego. Przylgnęłam do Viktora wtulając sie w jego ciało. Odwzajemnił od razu przyciskając mnie mocniej, czułam sie jak wrak człowieka. Miałam ochotę sie rozpłakać..
V: Co sie stało że tak szybko wróciliście? - zapytał gdy siedzieliśmy już na kanapie.
J: Byłam nieostrożna... - położyłam swoja broń, którą dalej miałam za plecami, na stół przed nami.
V: Zaatakowali was? - zapytał przerażony.
J: Nie. - zaprzeczyłam od razu - Pozwoliłam mu wejść w moje życie. Zatraciłam sie i nawet nie wiedziałam kiedy Bill nas namierzył. - mój głos łamał sie z każdym słowem.
V: Ale w porę zadziałałaś. Nic sie na pewno nie stało. Teraz Niall pewnie będzie trzymał sie z daleka i wrócisz do swojej normy i serca z kamienia. - uśmiechnął sie słabo, nie byłam pewna, co do tego, że Niall się usunie. Chociaż po tym co powiedziałam blondynowi pewnie już nie będzie chciał mnie znać. Moja rozmowa z Viktorem zeszła już na luźniejsze tematy, opowiadał co działo sie w restauracji przez ten niecały tydzień, jak mu szło i jak pracownicy sie go boją... On powoli zamienia sie we mnie!!
J: Dobra Vik, spadaj.. - wstaliśmy z wygodnej kanapy - Widzimy sie jutro w Midnight Memories.. - odprowadziłam go do drzwi.
V: Na pewno? - spojrzał na mnie znacząco.
J: Tak, ale nie wiem o której będę... Musze kilka spraw posprawdzać. Między innymi Ciebie.. - uśmiechnęłam sie zadziornie. Odpowiedział podobnym uśmiechem i wyszedł. Przez okno widziałam że z powrotem wsiada do mojego auta, wygodny jest... Wsiadłam do ukrytej windy i po chwili byłam w swoim gabinecie, odpaliłam komputer, monitoring i już wiem że nocka zawalona. Przejrzałam szybko nagrania z kamer, tylko Vik sie tu kręcił, chociaż nie kazałam mu tego. Co on tu robił?!
...
_______________________


Pomyślcie nag moimi słowami na początku posta!!
Warunek?! Myślę żeby zacząć od 6.. Dacie rade, 12 dawaliście, a 6 nie dacie!!?
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!





Naat