Warunek nie spełniony, ale dodaj rozdział, bo pewnie w tygodniu nie będzie czasu.. :/
A i myślę, że FanFiction zmierza ku końcowi.. :*
Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn,
V: - Viktor.
Przypomnienie: Midnight Memories - restauracja Nathalie.
__________________
J: To co chcesz robić?
N: Chce chodzić razem na spacery, jeść romantyczne kolacje, przeżywać takie chwile że gdy będziemy opowiadać to przyjaciele będą nam zazdrościć... - rozkręcał się.
J: Ale ja nie mam przyjaciół...
N: A Viktor?
J: Racja. - zaśmiałam się - On wciąż myśli, że nieżyje... - zmartwiłam się.
N: To chodźmy do Midnight Memories na kolację. Zarezerwuje stolik... - położył się przodem do mnie.
J: Myślisz, że to dobry pomysł?
N: Oczywiście... - dotknął delikatnie dłonią mój policzek i głaskał go kciukiem. Przez moje ciało przeszły rozkoszne mrowienia. - Tak bardzo Cię kocham... - szepnął. Nie odpowiedziałam mu, przybliżyłam się i cmoknęłam go w usta. Mój buziak przerodził się w delikatny, pełny namiętności pocałunek. Z każdym kolejnym muskaniem miałam ochotę na więcej, pragnęłam go bardziej, uzależniałam się bez końca. Teraz wiem, że ta moja przerwa w życiu, była wielkim błędem. Brakowało mi go jak cholera, jak ja mogłam doprowadzić do takiego rozstania? Aż dziwne, że nie przestał mnie kochać... Przekręciłam nas tak, że Nialler leżał na plecach, a ja siedziałam na nim okrakiem. Nasze usta dalej tańczyły w namiętności. Podwinęłam jego koszulkę i dłońmi błądziłam po jego torsie. Czułam jak drży! Podobało mi się to. Postanowiłam się z nim podroczyć... Ściągnęłam z niego t-shirt i zjechałam z pocałunkami na szyję, potem obojczyki i tors. Moje ręce jeździły po żebrach blondyna.
J: Too.. - zaczęłam z buziakami wracać do jego ust - Na co masz najpierw ochotę? - zawisłam nad nim i patrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam kręcić delikatnie biodrami. Horan był lekko zdezorientowany, jego oczy płonęły pożądaniem.
N: Na... na... - nie mógł wydusić słowa - Na Ciebie. - upił sie w moje usta, odwzajemniłam od razu. Poczułam jak wypycha biorda w górę, przyciskając do mnie swoją nabrzmiałą, już, erekcję. Po chwili jednak znów sie odsunęłam.
J: Nie dobrze, bo ja mam ochotę coś zjeść. - stwierdziłam i zeszłam z Niego. Poprawiłam zalotnie włosy i zaczęłam wychodzić z sypialni. Byłam rozbawiona, miał cudowną minkę. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, mam ochotę na...
N: Może moje naleśniki? - zjawił się czybko, czytając mi w myślach. On jest idealny pod każdym względem!
J: Wspaniale... Zawołaj Kochanie, jak będą gotowe... - zaśmiałam sie i mijając się z nim dałam mu soczystego całusa w policzek. Mam teraz chwile, żeby sprawdzić czy Bill wysłał kolejną armie. On nie będzie zwlekał, bochce przeżyć z Horanem jakieś szczęśliwe chwile... Niall mnie stąd szybko nie wypuści! Znalazłam sie w biurze i odpaliłam komputer, a gdy zobaczyłam co Bill pisał do Sokołów, rosyjskich morderców i innych gangsterów, przeraziłam się. Zginę szybciej niż myślę! To co było do tej pory to zaledwie potyczki... Teraz będzie prawdziwa wojna! Jeśli Bill nie zniknie z tego świata w najbliższych dniach, będzie po Nas...
J: Too.. - zaczęłam z buziakami wracać do jego ust - Na co masz najpierw ochotę? - zawisłam nad nim i patrzałam mu prosto w oczy i zaczęłam kręcić delikatnie biodrami. Horan był lekko zdezorientowany, jego oczy płonęły pożądaniem.
N: Na... na... - nie mógł wydusić słowa - Na Ciebie. - upił sie w moje usta, odwzajemniłam od razu. Poczułam jak wypycha biorda w górę, przyciskając do mnie swoją nabrzmiałą, już, erekcję. Po chwili jednak znów sie odsunęłam.
J: Nie dobrze, bo ja mam ochotę coś zjeść. - stwierdziłam i zeszłam z Niego. Poprawiłam zalotnie włosy i zaczęłam wychodzić z sypialni. Byłam rozbawiona, miał cudowną minkę. Weszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, mam ochotę na...
N: Może moje naleśniki? - zjawił się czybko, czytając mi w myślach. On jest idealny pod każdym względem!
J: Wspaniale... Zawołaj Kochanie, jak będą gotowe... - zaśmiałam sie i mijając się z nim dałam mu soczystego całusa w policzek. Mam teraz chwile, żeby sprawdzić czy Bill wysłał kolejną armie. On nie będzie zwlekał, bochce przeżyć z Horanem jakieś szczęśliwe chwile... Niall mnie stąd szybko nie wypuści! Znalazłam sie w biurze i odpaliłam komputer, a gdy zobaczyłam co Bill pisał do Sokołów, rosyjskich morderców i innych gangsterów, przeraziłam się. Zginę szybciej niż myślę! To co było do tej pory to zaledwie potyczki... Teraz będzie prawdziwa wojna! Jeśli Bill nie zniknie z tego świata w najbliższych dniach, będzie po Nas...
Wpatrywałam sie w te wszystkie wiadomości, maile i nawet nie zauważyłam że dzwoni mój telefon. - Halo? - odebrałam po czasie.
Z: W końcu odebrałaś... Jak się trzymasz? - jego głos nie świadczył o tym, że chce pogadać o moich uczuciach.
J: Co się dzieje? - zmieniłam od razu temat
Z: Spostrzegawcza jak zawsze... Pamiętasz tą kuzynkę Nialla? - skinęłam sama do siebie głową - Okazuje się, że jednak taka święta nie jest. To prawda, że jest rodziną naszego Horana, ale miała kiedyś bliskie kontakty z Maxem. On, z kolei, jest pracownikiem innego gangstera, który pracuje dla Billa. Pojebana ta piramida, ale takie są fakty.
J: Wiedziałam kurwa, że coś z nią, nie tak! - zdenerwowałam się - I to Styles ją znalazł. Jak on prowadzi swoje interesy bez dogłębnego sprawdzania ludzi...? - westchnęłam
Z: Harry dogłębnie sprawdza tylko kobiety... - zaśmiał się - Co zamierzasz?
J: Przychodzi mi do głowy tylko likwidacja, ale to kuzynka Nialla, wiec odpada... Może... hmm... Może niech Styles ją odwoła. Niech zniknie, wyparuje. Tak będzie dla Niej najlepiej, a ja nie zmuszona zabijać rodziny Twojego przyjaciela. - to musiało być najlepsze rozwiązanie.
Z: Niech i tak będzie. - rozłączył się, odłożyłam telefon i odwróciłam się do drzwi. Niall w nich stał i patrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
Z: W końcu odebrałaś... Jak się trzymasz? - jego głos nie świadczył o tym, że chce pogadać o moich uczuciach.
J: Co się dzieje? - zmieniłam od razu temat
Z: Spostrzegawcza jak zawsze... Pamiętasz tą kuzynkę Nialla? - skinęłam sama do siebie głową - Okazuje się, że jednak taka święta nie jest. To prawda, że jest rodziną naszego Horana, ale miała kiedyś bliskie kontakty z Maxem. On, z kolei, jest pracownikiem innego gangstera, który pracuje dla Billa. Pojebana ta piramida, ale takie są fakty.
J: Wiedziałam kurwa, że coś z nią, nie tak! - zdenerwowałam się - I to Styles ją znalazł. Jak on prowadzi swoje interesy bez dogłębnego sprawdzania ludzi...? - westchnęłam
Z: Harry dogłębnie sprawdza tylko kobiety... - zaśmiał się - Co zamierzasz?
J: Przychodzi mi do głowy tylko likwidacja, ale to kuzynka Nialla, wiec odpada... Może... hmm... Może niech Styles ją odwoła. Niech zniknie, wyparuje. Tak będzie dla Niej najlepiej, a ja nie zmuszona zabijać rodziny Twojego przyjaciela. - to musiało być najlepsze rozwiązanie.
Z: Niech i tak będzie. - rozłączył się, odłożyłam telefon i odwróciłam się do drzwi. Niall w nich stał i patrzał na mnie ze smutkiem w oczach.
J: Niall...? - szepnęłam. Chłopak bez słowa wyszedł, poderwałam sie z miejsca i pobiegłam za nim. - Niall?! - wołałam, ale on nie reagował - Horan! Do cholery! - wrzasnęłam, zatrzymał sie i spojrzał na mnie. - Słyszałeś, że nie chce jej skrzywdzić. - tłumaczyłam.
N: Słyszałem. - powiedział krótko i znów zaczął ode mnie odchodzić. Znaleźliśmy się w salonie, usiadłam blisko niego i wpatrywałam sie w jego twarz. - Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - odezwał się po kilku minutach i spojrzał na mnie. W ciszy pokiwałam głową na 'nie'. - To, że nie wiesz komu możesz ufać. Okazuje się, że nawet rodzina ma interes w tym, że mogę zginąć. - jego głos cichł, łamał się z każdym słowem. Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam prosto w jego oczy.
J: Wiem jak to jest. Moje życie tak właśnie wygląda... A teraz uczysz mnie, że może być znacznie lepiej... Mam Ciebie i tylko to jest najważniejsze... Zmieniłeś moje życie. Przysięgam Ci że nikt Cię nie skrzywdzi. - zapewniłam go, złapałam jego poliki i pocałowałam czule.
N: Chodź, naleśniki stygną. - zmienił temat, zeszłam z niego i trzymając się za ręce przeszliśmy do jadalni. Blondyn ustawił nasze talerze na przeciwko siebie, a przez to będzie dzieliło nas jakieś półtora metra, to zdecydowanie za dużo. Przestawiłam swój posiłek obok niego i zaczęłam jeść. Takie jakie je zapamiętałam...
Kolejne dni?! Były niesamowite.
N: Słyszałem. - powiedział krótko i znów zaczął ode mnie odchodzić. Znaleźliśmy się w salonie, usiadłam blisko niego i wpatrywałam sie w jego twarz. - Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? - odezwał się po kilku minutach i spojrzał na mnie. W ciszy pokiwałam głową na 'nie'. - To, że nie wiesz komu możesz ufać. Okazuje się, że nawet rodzina ma interes w tym, że mogę zginąć. - jego głos cichł, łamał się z każdym słowem. Usiadłam mu na kolanach i spojrzałam prosto w jego oczy.
J: Wiem jak to jest. Moje życie tak właśnie wygląda... A teraz uczysz mnie, że może być znacznie lepiej... Mam Ciebie i tylko to jest najważniejsze... Zmieniłeś moje życie. Przysięgam Ci że nikt Cię nie skrzywdzi. - zapewniłam go, złapałam jego poliki i pocałowałam czule.
N: Chodź, naleśniki stygną. - zmienił temat, zeszłam z niego i trzymając się za ręce przeszliśmy do jadalni. Blondyn ustawił nasze talerze na przeciwko siebie, a przez to będzie dzieliło nas jakieś półtora metra, to zdecydowanie za dużo. Przestawiłam swój posiłek obok niego i zaczęłam jeść. Takie jakie je zapamiętałam...
Kolejne dni?! Były niesamowite.
Paula Jonson zniknęła, na szczęście się posłuchała!
Ja i Niall, żyliśmy tak beztrosko jak jeszcze nigdy. Nawet zaczęłam się ekscytować na myśl, że za niedługo będzie moim mężem.
J: Niall, pojedziemy dzisiaj do Midnight Memories? - spojrzałam na chłopaka, który właśnie zakładał swoją koszulę. To była cudowna noc!
N: Możemy... - złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku i nie zapowiadało się żeby puścił. - Kocham Cię i nawet nie wiesz jak sie cieszę że Cię mam. - szeptał do mojego ucha. Czułych słówek w naszym życiu też jest coraz wiecej...
J: Ja też się ciesze, że mnie masz. - zaśmialiśmy się, ściągnęłam jego koszulę i ubrałam się w swoje ubrania. Bez śniadania pojechaliśmy do mojej restauracji, tam zjemy. Z resztą nie było mnie tu od prawie dwóch miesięcy. Wiem, że Viktor sobie radzi jako szef, ale i tak przyda mu się z powrotem pomoc. - Oni wszyscy myślą że nie żyje... - powiedziałam gdy podjechaliśmy pod lokal. Załozyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. - Pracownikom powiemy, że byłam ciężko chora i musiałam wyjechać z kraju, dobrze? Vik może znać całą prawdę. - spojrzałam na narzeczonego kiedy szliśmy przez parking. Blondyn skinął głową i po chwili byliśmy w środku. Jeszcze mało gości, się nie dziwie, jest przedpołudnie. - Możesz iść na kuchnie, ja idę do biura... - cmoknęłam go i poszłam. Oby Viktor był w środku. Weszłam do środka. Chłopak siedział przy biurku i pewnie pracował...
V: Nie mam teraz czasu, musisz poradzić sobie sam Carl! - warknął, nawet nie spojrzał kto wszedł, ale to też świadczy o tym jak mu ciężko. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, jakby był na skraju załamania...
J: Nie za wygodnie Ci? - stwierdziłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet szybko na mnie spojrzał. Przetarł kilka razy oczy, jakby im nie ufał...
V: Nathalie?
...
________________
I jak?! Dłuższy co?! C;
Oby się tylko spodobał! I żeby było 15 komów tym razem!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat
J: Niall, pojedziemy dzisiaj do Midnight Memories? - spojrzałam na chłopaka, który właśnie zakładał swoją koszulę. To była cudowna noc!
N: Możemy... - złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie. Zamknął mnie w szczelnym uścisku i nie zapowiadało się żeby puścił. - Kocham Cię i nawet nie wiesz jak sie cieszę że Cię mam. - szeptał do mojego ucha. Czułych słówek w naszym życiu też jest coraz wiecej...
J: Ja też się ciesze, że mnie masz. - zaśmialiśmy się, ściągnęłam jego koszulę i ubrałam się w swoje ubrania. Bez śniadania pojechaliśmy do mojej restauracji, tam zjemy. Z resztą nie było mnie tu od prawie dwóch miesięcy. Wiem, że Viktor sobie radzi jako szef, ale i tak przyda mu się z powrotem pomoc. - Oni wszyscy myślą że nie żyje... - powiedziałam gdy podjechaliśmy pod lokal. Załozyłam na nos okulary przeciwsłoneczne. - Pracownikom powiemy, że byłam ciężko chora i musiałam wyjechać z kraju, dobrze? Vik może znać całą prawdę. - spojrzałam na narzeczonego kiedy szliśmy przez parking. Blondyn skinął głową i po chwili byliśmy w środku. Jeszcze mało gości, się nie dziwie, jest przedpołudnie. - Możesz iść na kuchnie, ja idę do biura... - cmoknęłam go i poszłam. Oby Viktor był w środku. Weszłam do środka. Chłopak siedział przy biurku i pewnie pracował...
V: Nie mam teraz czasu, musisz poradzić sobie sam Carl! - warknął, nawet nie spojrzał kto wszedł, ale to też świadczy o tym jak mu ciężko. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy, zapadnięte policzki, jakby był na skraju załamania...
J: Nie za wygodnie Ci? - stwierdziłam i skrzyżowałam ręce na piersi. Brunet szybko na mnie spojrzał. Przetarł kilka razy oczy, jakby im nie ufał...
V: Nathalie?
...
________________
I jak?! Dłuższy co?! C;
Oby się tylko spodobał! I żeby było 15 komów tym razem!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat