Macie w końcu kolejny rozdział! Musicie mi wybaczyć za tą nieobecnosć..
Postaram się dodać za niedługo kolejny rozdział!!
Objaśnienie:
J: - ja (Nathalie),
N: - Niall,
Z: - Zayn,
V: - Vik,
Jann: - Jannette,
O: - ochroniarz.
_________________
Owinęłam nogi wokół niego i powoli odpinałam jego koszulę. W sypialni, Horan szybko pozbył się moich spodni i zabierał się za odpinanie moich guzików. Znów wziął mnie na ręce, podszedł do łóżka, a ja w tym czasie zdjęłam niepotrzebną garderobę z siebie. Trzymał mnie tak mocno przy sobie, tak pewnie. Zupełnie jakbym nic nie ważyła... Ułożył mnie ostrożnie na pościeli i pieścił moje ciało. Wszystko sprawiało że chciałam go więcej i więcej. Przejęłam inicjatywę i odwróciłam nas tak, że byłam na nim. Całowałam jego tors, szyję, kości policzkowe, usta...
Obudziłam sie naga, mojego narzeczonego w łóżku nie było. Zabrałam szybko z podłogi jego koszulę i wyszłam z sypialni zapinając jej guziki.
J: Niall?! - zawołałam schodząc na dół.
N: Jestem w kuchni. - usłyszałam i podążyłam do wspomnianego pomieszczenia. - Wyspałaś się? - odezwał się od razu kiedy weszłam do środka. Pachniało śniadaniem...
J: Nie. - odparłam krótko.
N: To czemu wstałaś? Zepsułaś mi niespodziankę. - zmarszczył brwi.
J: Oh Kochnie... - zaśmiałam sie - To może wrócę do sypialni i udamy że wcale mnie tu nie było? - spojrzałam na niego z rozbawieniem.
N: Nie. Zjedzmy już tutaj. - uwielbiam te jego minki. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Zaraz po śniadaniu poszłam sie przygotować. Koniec tego obijania sie. Trzeba zacząć znów działać! Tym bardziej, że ta kuzyneczka mojego Horana zaczęła coś kombinować. Wyjechała tylko na chwile, ale Zayn powęszył trochę i wysłał mi szczegóły na maila.
J: Musimy dzisiaj to załatwić. - powiedziałam przez telefon, gdy tylko weszłam do biura.
Z: Tak wiem, ale dziwnie mi będzie... To jego rodzina. - Malik z wątpliwościami? A to coś nowego...
J: Nie mamy innego wyjścia. Daliśmy jej szanse, to ona pakuje się w kłopoty... -stwierdziłam - Dowiesz się gdzie dzisiaj będzie?
Z: Tak, już to zrobiłem. - cudownie - Dzisiaj idzie na jakiś bal, pewnie z kimś z branży i wtedy można byłoby ją dorwać... Albo chociaż poobserwować...
J: Dokładnie tak. Wyślij mi adres, gdzie ma odbyć sie ten bal. - rozłączyłam się i poszłam na sam dół. Trzeba się uzbroić.. Zabrałam moje ulubione zabawki, pasujące do okazji.
Idealnie nadają się pod elegancką sukienkę. Paula Jonson dzisiaj zginie i nie będzie to łatwe morderstwo. Chyba że pierwsza zaatakuje!
N: Jestem w kuchni. - usłyszałam i podążyłam do wspomnianego pomieszczenia. - Wyspałaś się? - odezwał się od razu kiedy weszłam do środka. Pachniało śniadaniem...
J: Nie. - odparłam krótko.
N: To czemu wstałaś? Zepsułaś mi niespodziankę. - zmarszczył brwi.
J: Oh Kochnie... - zaśmiałam sie - To może wrócę do sypialni i udamy że wcale mnie tu nie było? - spojrzałam na niego z rozbawieniem.
N: Nie. Zjedzmy już tutaj. - uwielbiam te jego minki. Jak powiedział, tak zrobiliśmy. Zaraz po śniadaniu poszłam sie przygotować. Koniec tego obijania sie. Trzeba zacząć znów działać! Tym bardziej, że ta kuzyneczka mojego Horana zaczęła coś kombinować. Wyjechała tylko na chwile, ale Zayn powęszył trochę i wysłał mi szczegóły na maila.
J: Musimy dzisiaj to załatwić. - powiedziałam przez telefon, gdy tylko weszłam do biura.
Z: Tak wiem, ale dziwnie mi będzie... To jego rodzina. - Malik z wątpliwościami? A to coś nowego...
J: Nie mamy innego wyjścia. Daliśmy jej szanse, to ona pakuje się w kłopoty... -stwierdziłam - Dowiesz się gdzie dzisiaj będzie?
Z: Tak, już to zrobiłem. - cudownie - Dzisiaj idzie na jakiś bal, pewnie z kimś z branży i wtedy można byłoby ją dorwać... Albo chociaż poobserwować...
J: Dokładnie tak. Wyślij mi adres, gdzie ma odbyć sie ten bal. - rozłączyłam się i poszłam na sam dół. Trzeba się uzbroić.. Zabrałam moje ulubione zabawki, pasujące do okazji.
Idealnie nadają się pod elegancką sukienkę. Paula Jonson dzisiaj zginie i nie będzie to łatwe morderstwo. Chyba że pierwsza zaatakuje!
Po kilkudziesięciu minutach miałam już idealnie wybraną broń. Powędrowałam do sypialni i założyłam na siebie sukienkę, ułożyłam włosy i pomalowałam się. Przymocowałam każdą broń do ciała i można było ruszać. Schodziłam ze schodów gdy przede mną pojawił się Nialler.
N: Gdzie się wybierasz? - skrzyżował ręce na torsie.
J: Musze coś załatwić... - powiedziałam wymijająco.
N: Coś? - zdziwił się, albo tylko udał zdziwienie - Czy może kogoś? - był zły! Ale ja już nie mogę siedzieć bezczynnie w pałacu!
J: Masz racje... - podeszłam do niego z pewnością - Kogoś i jeśli się dowiesz kogo to będziesz wściekły... - wyznałam prawdę.
N: W takim razie chce jechać z Tobą. - on też przybrał pewną siebie postawę.
J: Nie ma takiej opcji! - zakazałam - Nie pozwalam na to! - wyminąłem go w nerwach.
N: Dlaczego? - złapał mnie za dłoń.
J: Bo... - zacięłam się - Hmm... Po pierwsze, nie chce by Ci się coś stało, a po drugie, osoba która zginie może wywołać u Ciebie niepotrzebne emocje. Skomplikujesz wszystko...
N: Mimo wszystko, chce jechać! - powiedział stanowczo.
J: Dobrze, skoro tak, idź ubrać jakiś garnitur. Nie możemy się wyróżniać... - stwierdziłam. Horan zwycięsko się uśmiechnął i pobiegł szybko na górę. Nie poszłam za nim. On nie może ze mną jechać, to zbyt niebezpieczne. Zniknął na górzę, a ja w ekspresowym tempie znalazłam się na zewnątrz. Wsiadłam w samochód i tak szybko jak się dało wyjechałam na ulice Londynu. Musiałam go zostawić. Jeśli coś by mu się stało, nie podarowałabym sobie! Albo jeśli Jonson wykorzystałaby fakt, że jest ze mną?! Zbyt ryzykowne!
N: Gdzie się wybierasz? - skrzyżował ręce na torsie.
J: Musze coś załatwić... - powiedziałam wymijająco.
N: Coś? - zdziwił się, albo tylko udał zdziwienie - Czy może kogoś? - był zły! Ale ja już nie mogę siedzieć bezczynnie w pałacu!
J: Masz racje... - podeszłam do niego z pewnością - Kogoś i jeśli się dowiesz kogo to będziesz wściekły... - wyznałam prawdę.
N: W takim razie chce jechać z Tobą. - on też przybrał pewną siebie postawę.
J: Nie ma takiej opcji! - zakazałam - Nie pozwalam na to! - wyminąłem go w nerwach.
N: Dlaczego? - złapał mnie za dłoń.
J: Bo... - zacięłam się - Hmm... Po pierwsze, nie chce by Ci się coś stało, a po drugie, osoba która zginie może wywołać u Ciebie niepotrzebne emocje. Skomplikujesz wszystko...
N: Mimo wszystko, chce jechać! - powiedział stanowczo.
J: Dobrze, skoro tak, idź ubrać jakiś garnitur. Nie możemy się wyróżniać... - stwierdziłam. Horan zwycięsko się uśmiechnął i pobiegł szybko na górę. Nie poszłam za nim. On nie może ze mną jechać, to zbyt niebezpieczne. Zniknął na górzę, a ja w ekspresowym tempie znalazłam się na zewnątrz. Wsiadłam w samochód i tak szybko jak się dało wyjechałam na ulice Londynu. Musiałam go zostawić. Jeśli coś by mu się stało, nie podarowałabym sobie! Albo jeśli Jonson wykorzystałaby fakt, że jest ze mną?! Zbyt ryzykowne!
Zanim pojechałam na wskazany, przez Malika, adres odwiedziłam Midnight Memories. Klientów była cała sala, a przy drzwiach długa kolejka. Vik naprawdę dobrze sobie radzi. Zauważyłam go rozmawiającego z jakąś dziewczyną. Przyjżałam się jej dokładnie. Nie była wysoka, miała długie, brązowe włosy i sprawiała że Viktor się uśmiechał. niesamowicie mocno sie uśmiechał.
J: Cześć... - podeszłam do nich. Owa brunetka uśmiechnęła sie do mnie. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, więc w jej oczach nie było strachu. Co jest czymś nowym dla mnie.
V: O Nathalie jesteś? - skinełam głową - To jest właśnie Jannette.. Jannette to jest Nath, moja przyjaciółka i szefowa w jednym... - przedstawił nas sobie. Uścisnęłyśmy sobie serdecznie dłonie.
Jann: To ja już nie będę Ci przeszkadzać. - stwierdziła.
V: Zadzwonie. - cmoknął jej policzek.
Jann: Miło było Cię poznać Nathalie. - posłała mi serdeczny uśmiech.
J: Ciebie również. - odeszła. - Więc to ona? - spojrzałam na bruneta który wpatrywał sie maślanymi oczami w jej oddalającą się postać. - Żyjesz?! - zaśmiałam się.
V: Ta-tak. - ocknął się. - Co Cię sprowadza? - spojrzał na mnie.
J: Przyjechałam sprawdzić jak sobie radzisz. Ale widzę że świetnie, pomimo osobistych wizyt... - zauważyłam.
V: Spokojnie. Jannette nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dostarcza nam świeże kwiaty do restauracji i przyszła ustalić jakie ma dostarczyć roślinki na jutro. - uśmiechnął się zwycięsko. Wiedział że mnie zaskoczył...
J: Dobra, nie mam już pytań. - zaśmiałam się.
V: Ładnie dziś wyglądasz, kolacja z Niallem?
J: Nie, praca. - powiedziałam znacząco, zrozumiał bo jego uśmiech zniknął. - Uciekam.
V: Uważaj na siebie. - cmoknął mój policzek. Skinęłam tylko głową i wyszłam z lokalu. Wystukałam w GPS-ie odpowiedni adres i pojechałam. Na parkingu
widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.
O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest?
...
______________
I jak?!
Dacie chociaż 10 komów?!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat
J: Cześć... - podeszłam do nich. Owa brunetka uśmiechnęła sie do mnie. Nie znała mnie, nie wiedziała kim jestem, więc w jej oczach nie było strachu. Co jest czymś nowym dla mnie.
V: O Nathalie jesteś? - skinełam głową - To jest właśnie Jannette.. Jannette to jest Nath, moja przyjaciółka i szefowa w jednym... - przedstawił nas sobie. Uścisnęłyśmy sobie serdecznie dłonie.
Jannette <3 |
V: Zadzwonie. - cmoknął jej policzek.
Jann: Miło było Cię poznać Nathalie. - posłała mi serdeczny uśmiech.
J: Ciebie również. - odeszła. - Więc to ona? - spojrzałam na bruneta który wpatrywał sie maślanymi oczami w jej oddalającą się postać. - Żyjesz?! - zaśmiałam się.
V: Ta-tak. - ocknął się. - Co Cię sprowadza? - spojrzał na mnie.
J: Przyjechałam sprawdzić jak sobie radzisz. Ale widzę że świetnie, pomimo osobistych wizyt... - zauważyłam.
V: Spokojnie. Jannette nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Dostarcza nam świeże kwiaty do restauracji i przyszła ustalić jakie ma dostarczyć roślinki na jutro. - uśmiechnął się zwycięsko. Wiedział że mnie zaskoczył...
J: Dobra, nie mam już pytań. - zaśmiałam się.
V: Ładnie dziś wyglądasz, kolacja z Niallem?
J: Nie, praca. - powiedziałam znacząco, zrozumiał bo jego uśmiech zniknął. - Uciekam.
V: Uważaj na siebie. - cmoknął mój policzek. Skinęłam tylko głową i wyszłam z lokalu. Wystukałam w GPS-ie odpowiedni adres i pojechałam. Na parkingu
widziałam już Zayna, stał elegancko ubrany i palił papierosa. Podeszłam do niego, zgasił niedopałek i bez słowa ruszyliśmy. Przepuścił mnie w drzwiach i podeszliśmy do ochroniarza, stojącego w wejściu na sale.
O: Dobry wieczór, zaproszenia poproszę. - Malik wyjął spod marynarki kopertę. Ochroniarz wyjął zaproszenia i przepuścił nas.
J: Dobra robota... - pochwaliłam go cicho... - Panna Jonson już jest?
...
______________
I jak?!
Dacie chociaż 10 komów?!!!!!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Naat